Wczorajszy upał dał się futrom w kość.
Marunia dopiero późnym wieczorem się ożywiła, zjadła trochę kurczakowej Sheby od Kochanej Cioci i pobawiła się.
Dzisiaj po śniadanku bawi się już od dobrej godziny
Mam w lodówce kilka otworzonych wersji jedzonka dla babci i podaję podgrzane próbki sprawdzając co dzisiaj będziemy jeść -jak to z chorym koteckiem
Wcześniej muszę tylko wyrzucić resztę towarzystwa z kuchni
Mała Tepsinka podjada chrupki i popija je wodą, sama
Dodatkowo dostaje pasztecik rozdziabany z Convem na gęsto i probiotyki i chyba wreszcie qupolek się stabilizuje.
Waga rośnie, a kicia zachowuje się dobrze (zresztą wczoraj Ciocia, ktora nas odwiedziłą widziała, że maluszka jest już znacznie więcej niż na początku

).
Nie płacze za rodzeństwem, ale mi oczywiście wydaje się, że jest jej samej źle, więc jak tylko mogę to trafia do mnie na rączki i wtedy znowu mruczy i ciumka
Czarne rodzeństwo wciąż roznosi swoje lokum.
Ich qupole jeszcze są niefajne, więc przeszliśmy prawie wyłącznie na suche + woda i probiotyki.
Apetytu i energii nie brakuje
To są takie dwa miziaki, szczególnie Mobilek wciąż podstawia się do głaskania jak tylko otwieram klatkę.
I bardzo są zżyci, jak jedno wyjmę, to od razu jest płacz drugiego i uspokajają się dopiero gdy są znów razem.
Łaciaty czuje się już pełnoprawnym domownikiem, chodzi gdzie chce i dopomina się głaskania na całego, on też jest ogromnym przylepką
Pobyt w klatce spowodował, ze śmiesznie pije wodę: kładzie się przy misce i dopiero wtedy, na leżąco popija,śmieje sięże ja rzymianin w starożytnym Rzymie na uczcie konsumuje na leżąco
Ładnie zajada w kuchni razem z Bajką Intestinala i na razie nie widzę żadnych jelitowych problemów.
Jest bardzo towarzyski i świetnie się dogaduje z resztą stada.
Felvikowe Karolka i Tysia zrobiły się długie i chude, ale poza tym innych niepokojących objawów nie widzę.
Paszteciki znikają, suche też, może mniej się bawią, ale pogoda wszystkich wyciszyła.
Za kilka dni będę więcej w domu, wtedy poobserwuję dokładnie.
U Karolki na pewno dziąsła są znowu gorsze, a u Tysieńki znów jest mały ropny wypływ, ale na kontrolę mamy i tak jechać w połowie lipca
(chyba żeby działo się coś bardzo niepokojącego,wtedy wcześniej).
Takt przy dziewczynach to taki napakowany mięśniaczek, 5 kilo kota w kocie
Oczko cały czas zaatakowane herpesem, pomimo ciągłego leczenia, ale cóż, leczymy dalej z nadzieją na poprawę.
Jackowi rana na boku się już zupełnie zagoiła i ładnie zarasta futerkiem.
Też niedługo musimy pojechać na kontrolę krwi.
Sójka ma trochę bardziej załzawione oczy, a Pingłin znów mocniej kicha, ale ogólnie jest zupełnie dobrze
