Witam się
i nie oczekuję powitania!
Jako cichy podczytywacz mam za sobą lekturę V części wątku.
Chciałam ujawnić się wcześniej, ale jak już zbierałam się, żeby napisać to rozkręcił się temat felietoniku i no..... nie miałam odwagi wkręcać się dobrowolnie w sam środek huraganu.
Zaciekawiona gorącym tematem postanowiłam zerknąć do I części i odnaleźć przyczynę sporu.
I tak czytając już pierwsze strony doznałam SZOKU, który trzyma mnie do dzisiaj i nie chce puścić.
Ale wszystko od początku.
Od zawsze kochałam koty, a z powodu alergii na "sierść kota" posiadałam tylko jedną kotkę i to przez krótki czas.
Jako dorosła i odpowiedzialna istota marzenia o zwierzęciu schowałam bardzo głęboko, no cóż z powodu alergii mojej i dzieci kotki oglądaliśmy tylko w TV lub na rysunku.
9 lat temu moja siostra zaadoptowała maleńką koteczkę. Po tygodniu musiała wyjechać, a ja zgodziłam się zaopiekować maleństwem na czas jej nieobecności. Pomyślałam, że dzieci choć raz w życiu zobaczą jak to jest mieć zwierzątko. W najgorszym wypadku przez 2 tygodnie pojemy więcej leków niż zazwyczaj.
Okazało się jednak, że Klara nie wywołuje u nikogo żadnych niepokojących objawów.
Po trwających trzy dni negocjacjach z siostrą zostaliśmy najszczęśliwszymi na świecie posiadaczami kota.
Klara była kotką, która miała "dzikość serca". Jej miłość często była bardzo bolesna i krwawa, ale cóż każdy widocznie ma takiego kota na jakiego zasłużył.
W jej wyglądzie było coś niesamowitego.
Ogromne oczy i okrągły pyszczek. Wszystkie inne "normalne" koty wyglądały przy niej jakoś dziwnie.
W błogiej nieświadomości mijały nam lata, aż do 21 stycznia 2013r. kiedy po badaniach usłyszeliśmy diagnozę - wielotorbielowatość nerek! Choroba genetyczna dotykająca głównie persy!
Wtedy też weterynarz patrząc na Klarę pierwszy raz stwierdził, że ona taka persowata jest.
Ten pyszczek, oczy i nerki - to dostała w genach od persiego przodka.
Pożegnaliśmy Klarę po 3 tygodniach walki o jej życie, odeszła w nocy 10 lutego 2013r.
W domu zapanowała rozpacz.
Następnie decyzja o kupnie kota. Kota rasy pierwotnej, nieobarczonego ryzykiem chorób genetycznych, takiego co nic a nic z persimi nerkami nie będzie miał wspólnego.
Wybraliśmy kotkę rosyjską niebieską. Szajka jest z nami od 1 maja.
I tu wracamy do mojego SZOKU.
Dowiedziałam się czytając początek pierwszego wątku, że kotkins miała kota rosyjskiego, który odszedł właśnie na wielotorbielowatość nerek!
Jak to możliwe?
Od wczoraj znowu nękają mnie wspomnienia ostatnich chwil naszej Klary, walka o każdy następny dzień i rozpacz po stracie członka naszej rodziny.
Patrzę na wesołą Szajeczkę i zastanawiam się czy, aby na pewno jest zdrowa?
Czy gdzieś w środku nie czai się bomba z opóźnionym zapłonem.
Klara[*]

