Dzisiaj byłoby 5 lat, jak jest ze mną Bazyli. Byłoby - ale zmarł 19 stycznia tego roku

W piątek 18 stracił apetyt, ale myślałam, że po prostu taki gorszy dzień. Następnego dnia przed południem tak już leżał, zamierzałam z nim jechać do weta po nakarmie6iu kotów, ale jak przyszłam to już nie oddychaj

Miał guza w brzuchu, który opadł... Był bardzo kochany, pamiętam, jak w lipcu ub.r. ugryzł mojego kota Stasia w nos - krwawił trochę, musiałam mu lód przykładać. Już nigdy nie wszedł do jego pudełka

Kupiłam go w tym samym dniu, co moją pierwsza świnkę morska - Łatka , tyle że 3 lata pozniej. Też umarł na raka, żył 11 miesięcy że mną. Nawet wet nie pomógł. Tzn. było lepiej, już jadł - nawet przed śmiercią ćwierć jabłka pochłonął. Poszłam na zakupy, a jak przyszłam, to on tak wychodził z pudełka swojego, żegnaj się ze mną, za chwilę odszedł. Ciężko mi było, ale cóż. Teraz mają się dobrze, tam, w Niebie - pewnie się teraz bawią i razem trawę jedzą. Bardzo tęsknię, ale wiem, że jak przyjdzie mój czas, to będziemy już zawsze razem

Teraz myślę o adopcji w dalekiej przyszłości morświna. Ale póki co trza zajmować się kotami i psem.