A u mnie na szczęście kupale jak złoto. I w ogóle idzie ku lepszemu. Jeden maluch wciąż jest najodważniejszy (nawet brałam go na ręce), drugi wystawiał łebek z ciekawością, w końcu powoli 3 kociaki zaczęły wychodzić z pudełka i się wczasować na zewnątrz. Oczywiście to wywołało we mnie wizję, że ten czwarty leży tam w środku zadeptany. Sprawdzić nie ma jak, bo na mój widok wszystkie się pakują do środka. No i w końcu wzięłam i wytrzepałam towarzystwo z pudełka. Żyją.
Myślę, że po pierwszym szoku wszystkie zaraz dojdą do siebie. W pudełku by mi się w życiu nie oswoiły.
Własnym cycem karmić nie będę, bo mam całkiem ładny i wyssać se nie dam. Dostaną gotowanego cycka kurzego. Na razie jeszcze mam trochę swojej karmy, z zamówieniem w zooplusie się wstrzymam z dzień czy dwa i popatrzę, co z większą chęcią zjadają. Ale już widzę, że żarte i to niestety na saszetki.

Jak miło, że załatwiają się do silikonu.
Odczekam też 8 dni od ostatniej dostawy kociaków (mam nadzieję, że dziś uda się złapać resztę) i pójdę z towarzystwem na szczepienie. U mnie w najbliższej lecznicy biorą za Versifel 41 zł - nie wiecie, czy to drogo? (Wiem, że Purevax z białaczką mieli za 75 zł i było to taniej niż gdzie indziej, wydaje mi się, że za Versifel cena też jest ok). Przy tym przy tymczasach nie biorą mi za wizytę.
Maluchy na widok moich kotów strasznie miauczą. Moje koty mają uczucia mieszane. Oczywiście ciekawość. Mała obsyczała, Korneliusz nieco się... boi. Kawa standardowo nie chce mieć nic wspólnego, a instynktu macierzyńskiego to nie ma (hmmm, czy już się zorientowała, że mamy małe?)
Co do matki - wydaje mi się, że skoro aż sika ze strachu, to jest potwornie zestresowana, a klatka nie pomaga. A skoro kiedyś dawała brać się na ręce, to kiedy się wyluzuje, to jej przejdzie. No i zauważ, że jesteście potworami, które zabrały jej dzieci.