śliczne 6-tygodniowe maluchy

Koty i kotki do adopcji

Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy

Post » Śro lip 03, 2013 15:42 śliczne 6-tygodniowe maluchy

Na początku maja na działce rodziców mojego TŻ okociła się kotka... kotka obca, wcześniej nie widziana... ewidentnie młoda i poród ją zaskoczył bo miejsce też nie było typowe, pod krzaczkiem, nieosłonięte, na ziemi... 8O
Byłam wtedy na weekendzie majowym ze znajomymi więc kazałam im postawić kartonik i kotce karmę... W planach miałam po powrocie przyzwyczajanie maluchów do ludzi, karmienie mamy no i gdy maluchy będą gotowe do adopcji sterylka dużej. Miejsce było bezpieczne (na terenie ich działki, oni spędzają tam całe wakacje więc i opieke by miała) Kotka jednak w nosie miała nasze plany :( początkowo wydawało się że kartonik zaakceptowała ale po 2 dniach wyniosła maluszki :evil: Bylismy prawie pewni że zrobiła to ona bo same by się nie oddaliły a nie było śladów by pomógł im ktoś inny lub nawet zagryzło dzikie zwierze. Kicia wciąż przychodziła ma jedzenie jednak z odległości, złapać nie mogliśmy próbować bo mogła mieć kocięta a my nie wiedzialiśmy gdzie :roll: doszliśmy do paranoi i śledziliśmy kota ;) Kicia po jedzeniu oddalała się w kierunku ruin więc stwierdziliśmy że prawdopodobnie ukryła malce tam... jednak gdy tylko nas widziała uciekała :| Napisałam ruiny...ale nie da się tego opisać, przepotworny syf i smród :x
Starszy Pan do którego należał domek zmarł kilka miesięcy temu, dom zadłużony więc nikt z rodziny tam nie zamieszkał (oczywiście po za bezdomnymi :| którzy mieli miejsce na libacje). A więc "dom" to 4 pomieszczenia u góry, 4 na dole, schowek, gołębnik, 2 duże pomieszczenia gospodarcze, rozpadający się strych, szopa, zagracona szklarnia i dodatkowe pomieszczenie w którym Pan zrobił chyba MINIwysypisko śmieci (takich codziennych, żeby nie musiał płacić na wywożenie :x ) w domu WSZYSTKO. dosłownie WSZYSTKO i NIC.
Jedno na drugim, poniszczone i porozwalane :| co się dało sprzedane na wódkę :roll: reszta zostawiona w strasznym chaosie 8O a więc kanapy, szafki, kołdry, stare ciuchy, zdjęcia, gary, koszyki (?), drewno, pełno pierza z poduszek, kocie odchody, jedno na drugim, steropian, gąbki, stare leki w ilościach hurtowych, powyważane drzwi, powybijane okna. Jak to się mówi Syf, kiła i mogiła ;) no i podejrzenia że w tym wszystkim maleńkie koty... a więc poszukiwania... wołanie, kicianie, proszenie, wystawianie karmy, przeszukiwanie, choć przeszukać bardzo dokładnie się niestety nie dało :( Byłam pewna że takie małe kociątka jeśli tam są to się odezwą w jakikolwiek sposób, zapiszczą, poruszą się, ale nic :evil:
Szukałam 4 razy w odstępach tygodniowych (kiedy wracałam tu na weekend), za każdym razem nic :( mamusia też już nie przychodziła, albo przychodziła nocą kiedy wszyscy spali i nie zauważyli jej. Po miesiącu odpuściłam :oops: stwierdziłam że tych kotków na pewno tam nie ma i może ona sama je za jakiś czas przyprowadzi...
Tydzień temu zadzwonił do mnie tata Tż-ta że usłyszał tam hałasy i był sprawdzić co się dzieje, spotkał tylko bezdomnego (którego grzecznie wyprosił) ale przed oczami mignęły mu 2 maluchy. Zatem była nadzieja :D
W poniedziałek wróciłam do grudziądza i zaraz poszłam to sprawdzić, miałam pewność że tam są więc postanowiłam że nie wyjdę dopóki nie sprawdzę czy wszystko z nimi w porządku... tylko po to tam poszłam, naiwnie sądziłam że jeśli będą zdrowe to chętnie zapozują do zdjęć :ryk: , ja wystawie je na tablicy i oddam do adopcji. Nie wiem czemu nie wpadłam na to że przecież jeżeli tam będą to będą dzikie. Wiedziałam że ich nie wezmę bo za tydzień wyjeżdżam na wakacje na tydzień, za 2 zaczynam pracę na dwóch etatach no i potrzebowałabym pieniędzy z czym wciąż jestem zależna od mamy. No ale sprawdzić mogłam 8) W domu było inaczej niż ostatnio, wciąż syf ale rzeczy jakby mniej... u góry w pomieszczeniu rozwalona jedna kanapa (która wcześniej była pod meblami i oknem rozbitym) a tam 5 maleńkich ciałek :cry: jedno obok drugiego... :( kiciusie z maja... (kolory i ilość się zgadzała), potworne wyrzuty sumienia :( dlaczego się nie odezwały?! dlaczego nie odkopałam i nie otworzyłam tej cholernej kanapy?! :cry: dlaczego, dlaczego, dlaczego :( Rozkład ciał wskazywał jednak że maluszki leżą co najmniej 10-14 dni, tamte widziane były tydzień temu a więc są jeszcze jakieś 8O
skoro te w kanapie to odkopaliśmy wszystko... W kolejnym pomieszczeniu pod stertą rzeczy też była kanapa. Odkopałam, otworzyłam i nic :( wróciliśmy do domu... ale jakoś tak czułam że one tam są... więc poszłyśmy raz jeszcze... ta sama kanapa z tyłu jakiś materiał... mama tż-ta poszła już i czekała na dole a ja zajrzałam 8O nagle powyskakiwały na mnie jak małe pchły jeden za drugim :o wijące się, małe wężyki... zaraz za nimi mamusia(?) albo starszy brat, nie wiem bo ten uciekł :(
złapałam 3. Tyle dałam radę. łapałam i trzymałam sama bo mama tż-ta miała usunięte węzły chłonne i nie mogła :oops: Nagle wszystkie moje zasady jakoś odeszły ;) wyjeżdżam przecież tylko na tydzień więc ktoś może się nimi zająć, pracować będę u mamy więc w najgorszym wypadku wezmę je ze sobą, jeśli będą zdrowe to dużego nakładu finansowego nie będą potrzebować, a jeśli chore to sumienie tak czy tak nie pozwoli mi ich tam zostawić...
Kociąt na pewno było więcej co najmniej 4-5. Złapałam 3, reszta gdzieś zwiała :? jeden miałam wrażenie że wbiegł do pieca kaflowego? ale wszystko działo się tak szybko, że nie zarejestrowałam dokładnie ani ile ich było, ani gdzie pouciekały, po prostu tak naprawdę się ich tam nie spodziewałam. Szukałyśmy jeszcze jakiś czas ale koty się nie pokazały a w domu jest tyle zakamarków że nie mam z nimi szans :x
Wróciłam wczoraj, nauczona doświadczeniem zamknęłam drzwi tego pokoju, w kanapie czekał mały burasek (mamy nie było :( )... no i rozpoczęłam gonitwę. Dzieciaczek znowu mi uciekł i uwaga !wbiegł do pieca kaflowego :o i nie wyszedł...
dziś ide znowu sprawdzić czy będzie... jeśli tak znowu spróbuje złapać, jeśli go natomiast nie będzie to będę rozwalać ten piec. Wydaje mi się że poprzedniego dnia wbiegł tam buro-biały malec ale potem takiego złapałam więc nie wiem czy to on wyszedł? Boje się że się tam zaklinowały :cry: Obok zaraz z pieca można "wskoczyć" w ścianę, ale nie wiem czy wyskoczyć też można... ścianę boję się kłuć bo to ściana nośna 8O mam nadzieje że dzieciak sam wyjdzie i że były tylko(?) :D 4. w każdym razie w ścianie ani w piecu nic nie płacze no ale one boją się panicznie :( ludzi więc może dlatego nie płaczą. Trzymajcie kciuki :ok: biorę dziś robocze ciuchy i ide działać :D

no a 3 maluszki piękne ! i jak na warunki w ktorych mieszkały to jestem w szoku ! mają ok 6 tygodni, już odrobaczone.
Biało-ruda panna :)
czarno-biała panna
i biało-buro-czarny chłopak :D
słodkie puchate kuleczki !
okrągłe główki, słodziaki niesamowite :D już niegryzące ;) i niedrapiące. Czasem tylko posyczeć lubią. Ale póki co siedzą w klatce (mojej produkcji :ryk: ) bo musiałam je ciągle wydłubywać zza szafek, więc kiedy miałam czas na oswajanie godzinę goniłam malucha :oops:
Podchrupują już weaninga :) ale jeszcze mieszam 2 razy dziennie z mokrym. Woda za to jest beeee :x wczoraj nie wypiły ani kropli więc póki co przestawiliśmy się na mleko kocie :D

zaraz dorzucę zdjęcia, nie są za dobre bo maluchy jeszcze przestraszone więc absolutnie nie oddają ich urody!

Oddam w ODPOWIEDZIALNE ręce ! :)

kontakt kszatkowska90@gmail.com

kiniasz90

 
Posty: 148
Od: Śro gru 19, 2012 22:02

Post » Śro lip 03, 2013 15:47 Re: śliczne 6-tygodniowe maluchy

no i zdjęcia
Obrazek

moja klatka :ryk:
Obrazek
i widok z góry bez góry :)
Obrazek
Obrazek
Obrazek
prawda że cudne?
musiałam je wyprać bo strasznie śmierdziały a więc są do swojej całej urody jeszcze pachnące ! :1luvu:

kiniasz90

 
Posty: 148
Od: Śro gru 19, 2012 22:02

Post » Śro lip 03, 2013 18:19 Re: śliczne 6-tygodniowe maluchy

A co z ich mama????

Czarna puma

 
Posty: 1363
Od: Pt cze 28, 2013 21:46
Lokalizacja: Olsztyn

Post » Śro lip 03, 2013 20:00 Re: śliczne 6-tygodniowe maluchy

Mamy nie ma :( malucha też nie ma... rozwalilam pół pieca, kawałek ściany, dół komina i nic. Nie wiem która kotka była ich matką... zresztą nie ważne. Ja trafiłam tam rok temu, dwie kocice wysterylizowalam na swój koszt w zeszłym roku. Wyleczylam i oddalam do adopcji 5 kociąt. Tamte kotki były oswojone, te są dzikie. Kotek jest co najmniej 5+ kocury :( nie wiem jak to ogarnąć. Nie mam klatek, nie wiem jak je połapać. Tam sie teraz zrobiła dosłownie wylęgarnia... 3 małe śmignely mi w krzaki jak wychodziłam. Tereny takie ze ciężko połapać no i trzeba mieć możliwości. Te kotki które uciachalam są strasznie gnebione przez kocury :( wiec trzeba by było połapać wszystkie. A na to nie ma kasy... rozmawiałam z moja wet to mówiła ze talony na sterylki już są rozdane. Ale będę próbować... dopiero od kilku dni tu jestem. Z tymi kociakami dam rade. Szukają stałych domów.

kiniasz90

 
Posty: 148
Od: Śro gru 19, 2012 22:02

Post » Śro lip 03, 2013 20:09 Re: śliczne 6-tygodniowe maluchy

Zapomniałam dodać... te kotki należały do tamtego Pana który zmarł. Ale on nie miał ich w domu tylko koło. W każdym razie dokarmial. Kiedy się rodziły małe to pozbywal się ich w niewybredny sposób :/ (dookoła są stawy) drugi sąsiad też ma kotki (właśnie te jego ucielam) wiec te koty były czyjeś... a mimo to żyją jak żyją :( paradoksalnie te które zostawial żyły całkiem nieźle. Na swój chory sposób ten człowiek "kontrolował" przyrost kotów i nie było tragedii. Teraz zaczyna się ich robić dużo...będę szukać jakiś fundacji, może zgodzą się połapać. Ale z doświadczenia u nas w mieście (na osiedlach) wyłapuja a na obrzeżach to już nie ma pieniędzy... po prostu w mieście bardziej to wszystko widać wiec cos z tym robią. Nie wiem czy te kotki można teraz łapać? Kiedy prawdopodobnie karmią? A co z małymi?

kiniasz90

 
Posty: 148
Od: Śro gru 19, 2012 22:02




Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 32 gości