Wczoraj byliśmy u weta na szczepieniach

Oba koty pojechały razem w jednym kontenerku i były takie grzeczne jak aniołki. Jak pojedynczo brałam to każdy miał coś do powiedzenia przez całą drogę, a wczoraj piękna cisza. Doktor zbadał Lubiśka i stwierdził, że wszystko jest w porządku, więc małego zaszczepił. Miłka została doszczepiona, a małego to jeszcze czeka gdzieś tak na dzień dziecka

Widać, że te dwa łobuzy się bardzo szybko polubiły. Pies tylko ciągle sporadycznie dostaje od Lubka po nosie, na szczęście bez pazurów. Zmienił mi się przez koty harmonogram dnia

rano wcześniej wstaję bo przecież się "wielka pardubicka" zaczyna a ja leżę na środku wyścigu. Wieczorem też się kładę wcześniej bo i tak przynajmniej pół godziny zajmie wyciszanie się rozbieganego towarzystwa. Lubiś nadal ma ksywkę "przecinek" ze względu na swoją fizjonomię, ale myślę że przez te dwa tygodnie trochę przybrał. Na jedzenie się nie rzuca, zawsze mruczy w czasie jedzenia mokrej karmy (to dla mnie jakaś nowość taka podzielność uwagi, rozumiem przed ale w trakcie ? :> ). Bardzo mu smakuje suche żarełko. Chłopak widzę zna dobre maniery, jak się naje to odchodzi od miski i pies może dokończyć, nie przeżeramy się na siłę. Fajowy jest ten marchewkowy kot i cieszę się, że go mam ! Dziękuję !