Hmmm...włączę się w dyskusję ale tak z innej strony.
Moje dziecko traktuję nieco zadaniowo.
Chcę wychować człowieka świadomego (ma chodzić na wybory, znać języki i umieć dokonywać wyborów z życiu!), mającego ów wybór (chcę mieszkać tu albo w innym kraju, mogę pracować tak albo inaczej) oraz DOBRZE WYKSZTAŁCONEGO (stąd angielski od 4 roku życia, społeczna szkoła i dobre liceum, korepetycje w przedmiotów maturalnych i wyjazdy do szkoły językowej), znającego świat (podróże!).
I POTRAFIĄCEGO SIĘ W PRZYSZŁOŚCI SAMODZIELNIE UTRZYMAĆ - dlatego pomogę mu wybrać studia (nie ma talentów manualnych które umożliwiałby mu pracę np. jako mechanik samochodowy- mój kolega ma świetny warsztat, kolejki stoją, ale cóż...MK nie umie...)
Dałam mu skrzydła ale i korzenie- jeździ na zjazdy rodzinne, odwiedza prababcię, widział Tatry i obowiązkowo Kraków oraz Warszawę, wie co to było getto i dlaczego wybuchały powstania).
Chronię go i daję oparcie, jestem zawsze po jego stronie- matka jest właśnie po to.
Żeby to robić musiałam mieć czas i pieniądze.
Z tym ,że im dziecko było starsze tym bardziej czas mogłam "kondensować" a więc więcej zarabiać co znowu przekładało się na w/wym rzeczy, te , które można mieć za pieniądze (bo np. to , czy ktoś podróżuje i leży nad basenem drinkując czy pracowicie w upale zwiedza Wenecję to już jego wybór)
Poniosłam kilka porażek: moje dziecko nie czyta książek, czasem jest za mało empatyczne...pracuję nad tym.
Jestem może matką nieco "opresyjną"- ale też np. kupuję im wino na imprezy.
Granice są bardzo wyraźne , ale i bardzo szerokie.
Opatentowała też sposób ,żeby MK czuł nieco strachu przed matką: jestem niepoczytalna.
Np. potrafię napisać na jego koncie w portalu ,że ....tzn. nie napisałam jeszcze ale jestem do tego zdolna...i MK TO wie.

MK radzi sobie , a wyzwania rosną:)
Co roku coś dodajemy- teraz jest pierwsza samotna podróż, za rok będzie USA.
Bo wraz z takimi wyzwaniami rośnie jego pewność siebie i zaradność.
Za rok MK będzie w wakacje pracował.
Mam nadzieję ,że zechce, bo nie pojedzie na wakacje.
Ma obowiązki domowe, głównie związane ze zwierzyną.
Cóż...
Jak się uda ten eksperyment?
Nie wiem!
Czasem zazdroszczę Małżowi: jego są szczęśliwymi ludźmi a to jest najważniejsze.
Pokonują wyzwania, radzą sobie...
Też bym tak chciała powiedzieć o MK za 10 lat!