Bo koty muszą być... cztery! Cztery? A persik to pies?

MariaD pisze:
jaaana pisze:Za błąd uważam niezamknięcie czterech kotecków w środku.
A mogłam. Potem łańcuch, kłódka i spoookój

Otwierasz za jakiś czas a tam wyżarte wszystko i 4 koty porośnięte futrem jak persy do kwadratu.

Po pierwsze:
światła nie wyżrą

Po drugie:
Nie znęcam się nad kotami, oczywiście, od razu bym wyłączyła lodówkę, żeby kotecki nie zamarzły :ryk:

jaaana pisze: Po pierwsze:
światła nie wyżrą

Mowisz, ze pranicznie nie chcialyby sie odzywiac? Wybredniaki! :twisted:

Ciesze sie, ze kotki czuja sie lepiej. Ufff

Birfanka pisze:
jaaana pisze: Po pierwsze:
światła nie wyżrą

Mowisz, ze pranicznie nie chcialyby sie odzywiac? Wybredniaki!

Ciesze sie, ze kotki czuja sie lepiej. Ufff

Ciekawe, kto je tak rozpuścił :twisted:

Zaczynają im się coraz częściej udawać skoki na taboret. Stamtąd już na lodówkę prosta droga. Czyli ewakuacja kwiatków mi się szykuje.

Tez sie cieszę,ze maja sie lepiej

Do ilu potrafią liczyć koty?
Bo moim wszystko jedno, czy jeden tymczas, czy cztery. Tak mi się wydaje. byle za bardzo w drogę nie właziły. Trzeba osyczeć i z głowy.
Ryży zainteresował się nie tyle nówkami na czterech łapach, co ich miseczkami.
Doś profilaktycznie prychnęła z daleka i sobie poszła.
Gabi rozsiadła się na nowym drapaku, stwierdziła, że to dla niej, a po paru machnięciach łapą dzieciaki milcząco uznały jej prawo własności.
Szanta jak dziewica - i chciałaby, i się boi. Wciąż łazi za maluchami, ale, gdy się w jej stronę odwrócą, syczy.

Relacje na linii małe i mniejsze:
Małe syczą na mniejsze, mniejsze niewiele się przejmują. No, czasem się cofną.

Oświadczam, że nic więcej nie upchnę.

Właśnie skończyłam dostosowywać chałupę do posiadanej liczby kotów. Teraz ogłoszenia.

A miałam pracować :evil:

I jak je rozmiescilas?

anulka111 pisze:I jak je rozmiescilas?

Co szafka to kot.

Gdzie,co jak :?:

W każdej szafie kot.
A te najmniejsze w szufladach.

Ale upchalas zmyslnie :lol:

,rude zakopuje kuwete polowa pokoju,ja zaraz zmykam spac..................kocham pozycje horyzontalna

Melduję, że noc przeżyłam.
Krótka była, co prawda, bo już się rozwidniało, a koty zaczynały właśnie szaleństwa, ale stwierdziłam: róbta co chceta i do wyra.
Rano strat w kotach nie stwierdziłam. Reszta nieważna.