Kochane dziękuję Wam
Na szczęście Marta Kochana już napisała, bo ja naprawdę odsypiałam?odreagowywałam tę upalną trasę i chyba przede wszystkim stres i nie byłam w stanie się sensownie odezwać
Jak zwykle, nie wiem od czego zacząć
Może najpierw napiszę Wam, że dostałam od cudownych nowych Dużych Lalika plaster na serce - kolejną fotkę mojego ukochanego Lalusia

z Nugatem
Pokażę Wam jutro, bo trochę czasu zajmuje mi przeniesienie foty z maila na forum, taki ze mnie biegły techniczny
Teraz o Tuptusiu

i Atomku
Jest domek zainteresowany adopcją chłopaków

Dziewczyna pomyślnie przebrnęła rozmowę ze mną oraz z Anią "Adopcyjną" z Fundacji, a teraz oczekuje wizyty przedadopcyjnej. Tę wizytę w przyszłym tygodniu przeprowadzi Mała1 (podjedzie z Katowic do Bytomia, bo tam znajduje się potencjalny domek), nie mogłabym wymarzyć sobie osoby bardziej doświadczonej, wrażliwej, empatycznej etc. Mam do niej 10000% zaufania i tyle samo szacunku i podziwu dla tego co robi

Mała, dziękuję całym sercem
Domek jest odpowiedzialny, świadomy, zdecydowany zabezpieczyć okna i w ogóle otwarty i faaaajny. Państwo mają dwa piesy oraz jedną kotkę- wszystki to znajdy ukochane. Pomyśleli o towarzystwie dla koty i tak natknęli się na białaski, które ich oczarowały.
Więcej szczegółów napiszę po wizycie PA, bo nie chcę zapeszyć
Oczywiście kciuki by się przydały...
A teraz o Michasiu
Chyba w pewnym skrócie, na Wasze szczęście
Wyruszyliśmy w podróż po zdrowie w sobotę, bladym świtem. Za kierownicą zasiadła Petka - Kasieńko, DZIĘKUJĘ

Moje cielsko znalzało się na siedzeniu pasażera, a wkrótce zagościł na nim Michaś

Miał cały tył do dyspozycji, ale wybrał bardziej miękkie podłoże
W Warszawie czekał na nas Kotobus (Zosieńko, dziękuję Wam z całych sił

) czyli kochana Zosia meksykanka

z Reniferem

oraz klimatyzowanym samochodem, pysznym wegetariańskim żarełkiem własnej roboty, soczkami, parasolką przepiękną (zamówioną przeze mnie w trakcie podróży), wielkimi sercami, poczuciem humoru i entuzjazmem, którym zawsze się zarażam z przyjemnością najwyższą

Tak więc, wraz z Pecią i Michasiem z wielką ulgą zasiedliśmy w Kotobusie i ruszyliśmy do Konstancina, gdzie znajduje się gabinet Pani doktor Agnieszki Neski - Suszyńskiej. To nieprawdopodobnie kompetentny lekarz i niesamowicie wspaniały człowiek, prawdziwy wet z powołania

Kiedyś pomagała mi korespondencyjnie prowadzić Jerzyka i już wówczas wiedziałam, że to osoba wyjątkowa!!!Gdy tylko weszliśmy do gabinetu, od razu poczułam się bezpiecznie.
Michasiowi zbadano ciśnienie i okazało się dobre

Potem nastąpił przegląd dokumentacji, którą przywiozłam ze sobą i tzw. wywiad. Pani doktor natychmiast zrobiła USG nerek, które pokazało lekko zatarte zróżnicowanie kory, widoczne drobne torbieliki w korze obu nerek, ukm bez zmian. Kolejne było USG pęcherza, na którym można było zobaczyć znacznie pogrubioną ścianę pęcherza, widoczne złogi lub skrzepiki (kryształy).
Przyszedł czas na pobranie moczu bezpośrednio z pęcherza i był to jedyny moment, kiedy Misiu trochę protestował. Odreagował sprawę oddając krwawy mocz na podłogę gabinetu

, który zresztą natychmiast został pobrany na badanie pod kątem kryształów

To był drugi epizod krwiomoczu u Michasia (pierwszy miał miejsce tuż po wizycie w całodobowej klinice, gdzie wet próbował wycisnąć mocz i tym samym podrażnił pęcherz).
Chyba pomijam istotę czyli przyczynę dramatycznego stanu Michasia utrzymującego się do czwartku. Otóż azotemia i hiperkaliemia najpewniej były wynikiem kwasicy metabolicznej, bo to z nią Michaś się zmagał. Weci prowadzący poszli w innym kierunku i mocno się zasugerowali rozchwianymi hormonami. A one szalały gdyż Michaś cierpi na PNN, w związku z którą nastąpiła wspomniana już kwasica metaboliczna. Na szczęście, w nieszczęściu, to faza 1/2 przewlekłej niewydolności nerek

.
Jak wiecie rudziaszek był codziennie kroplówkowany i utrzymywany na diecie Renal. To spowodowało koniec kwasicy i chłopak zaczął dochodzić do siebie

Na dowód tego mam nawet fotkę, na której Michał bawi się myszką
Teraz słowo o ataku Michasia- wg doktor Neski był to najprawdopodobniej pourazowy atak padaczki. Tę kwestię mam konsultować z neurologiem (czy robić tomograf, który przy chorobie Michasia byłby kolejnym obciążeniem - konieczność narkozy). Napiszę do dr. Wrzoska z Wrocławia.
Dziś wieczorem powinnam dostać mail od Pani doktor z wynikami krwi (jonogram zrobiono na miejscu i wynik był wreszcie dobry) i moczu Michasia oraz dalszymi wskazówkami dotyczącymi leczenia. Pani doktor obiecała, że nas nie zostawi - dopytałam

Powiedziała też, że przy odpowiednim prowadzeniu, diecie i systematycznych badaniach kontrolnych Michaś ma przed sobą lata!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! I tej wersji się trzymamy
Wybaczcie chaos wypowiedzi, ale wiele się nazbierało, a ja nadal zakręcona
Za chwilę fotki.
Edit.: O ołowicy Pani doktor obiecała doczytać. Czekam na e-mail z wynikami badań i dalszymi zaleceniami, może w nim coś już o tym napisze.