Co do TŻ, to zawsze twierdzilam, że związki niemałżeńskie są lepsze. Ale tak naprawdę, to zależy, na kogo się trafi i jak się wybierze. A baby w tym względzie to zasadniczo są głupie - taka jest prawda.
W każdym razie ja muszę pochwalić swojego. W tym tygodniu oboje musieliśmy wyjechaći tak się złożyło, że TŻ zostawiał koty w poniedziałęk rano, a ja wracałam we wtorek wieczorem. Oczywiście musiałam zostawić ścisłe instrukcje, co kotom zostawić. No to kazałam 5 kuwet (normalnie mamy 2), 6 misek z suchym i 2-3 duże z wodą (to już z dużym zapasem).
Po powrocie z rozbawieniem zauważyłam ustawiony wzdłuż ściany szpaler kilkunastu misek (wiedziałam, że TŻ ustawi więcej). I jeszcze jakiś czas potem znalazłam dodatkowe pojemniki z wodą ustawione w miejscach strategicznych (to, jak wyjaśnił TŻ, gdyby wyłączyli prąd i fontanna przestała działać) - pewnie, bo te 4 litry, które ja kazałam zostawić, to za mało
A kotki oczywiście ledwo co tknęły suche jedzonko, wyjadły tylko mięso (TŻ uparł się, że koniecznie da rano mięso, bo jak mogłyby nie dostać i być dwa dni bez surowego mięska!)
A ilu ja się pouczeń nasłucham...
Jako ojciec dziecięcia rozwiedzionego (nie mojego, teraz już dorosłego), też jest ok. Zresztą ja też zawsze dbałam o to, żeby taki był, począwszy od alimentów nie mniej niż... Zresztą sama jestem dzieckiem rozwiedzionych rodziców, więc rozumiem sytuację. A poza wszystkim byłoby dla mnie uwłaczające jako dla kobiety, gdybym walczyła z dzieckiem, już niezależnie od jego wieku.
A i owo dziecię na szczęście samo w sobie jest obrotne, więc mam nadzieję, że niedługo będzie w stanie się utrzymać (znaczy, już jakiś czas temu zaczął pracować, więc jeszcze trochę i będzie można przestać płacić).