Dzisiaj wypuściłam Dyzia z klatki, żeby sobie pochodził i żeby miał lepszy humor.
Razem z Oskarem w miarę pokojowo na zmiane wyglądali przez okienko.
Gdy Oskar był na oknie Dyzio czekał na drapaku.
Dyzio został wymiziany, wyprzytulany, ma takie mięciutkie futerko i uwielbia się przytulać.
Gdy widzi że się zbliżam nadstawia śliczny łebek do przytulania.
Rok temu nawet nie przypuszczałam, że z niego taki miziak.
wzięłam go na kolana i nie uciekał tylko się rozgościł - mam fotki
Posprzątałam, zmieniłam wodę i dopiero na koniec dałam Oskarowi Felixa żeby go zająć jedzeniem
zostawiłam troszkę galaretki z Felixa i według rady Georginii wymieszałam sproszkowane tabletki z galaretką
i włożyłam to do strzykawki.
Dyzio podszedł blisko jedzącego Oskara, wykorzystałam to i dałam mu pierwszą dawkę leków
był bardzo niezadowolony, wyrwał się ale nawet na mnie nie podniósł łapy
na przeprosiny podałam mu na okienku jeszcze ciepłe mięso z ugotowanego kurczaka
jadł bardzo chętnie z ręki - Oskar też obok
na okienku wstrzyknęłam Dyziowi jeszcze dwie dawki mikstury
w przerwach podawałam mu kawałeczki z kurczaka
zostało 1/4 albo mniej w strzykawce, bo Dyzio już bardzo na mnie burczał zniecierpliwony
myślę, że jak na pierwszy raz to i tak nie jest źle
teraz przynajmniej mam już doświadczenie
myślę, że lepsza by była troszkę większa strzykawka (ta jest najmniejsza),
żeby wszystko łatwiej wychodziło tylko, że chyba otwór na igłę jest taki sam
trzeba pamiętać, żeby nie było żadnych kawałków z Felixa
bo się zapycha nawet tymi najmniejszymi - tylko sama galaretka
i proszek z tabletek żeby był skoncentrowany na przodzie strzykawki
żeby jak najwięcej dostał zanim odmówi współpracy
jutro nie będzie mnie u Dyzia, będę w niedzielę do południa
wyprzytulałam się na zapas