Mirmiłki IV - sushi i Pushido, foty str. 99

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw cze 13, 2013 10:24 Re: Mirmiłki IV- kiepska passa trwa...

Aniado - na poprawę humoru polecam też samosy wegetariańskie w Hurry Curry na Stanisława 8 (naprzeciwko Kościoła Ewangelickiego - ścisłe centrum). Te przyprawy, ten smak - odrobina gorących, słonecznych Indii w ustach i brzuchu :D :ok: . Przy okazji zahaczysz o tani antykwariat "szwarc mydło i powidło" przy Mickiewicza (na sztandzie sprzedają różne różniste książki, często za grosze - Kopalińskiego tam kupiłam za 15 zł) i Imago na przeciwko w bramie (w głębi w pomieszczenia, za komiksami są książki; obok Imago też jest/był antykwariat z beletrystyką i naukowymi).
“To co robimy dla nas, umiera wraz z nami. To co robimy dla innych i dla świata zostaje po nas i jest nieśmiertelne.” -A. Pine
nasz wątek: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=159694

Alienor

Avatar użytkownika
 
Posty: 24277
Od: Pt mar 19, 2010 14:48

Post » Czw cze 13, 2013 10:26 Re: Mirmiłki IV- kiepska passa trwa...

Alienor pisze:Przy okazji zahaczysz o tani antykwariat "szwarc mydło i powidło" przy Mickiewicza (na sztandzie sprzedają różne różniste książki, często za grosze - Kopalińskiego tam kupiłam za 15 zł) i Imago na przeciwko w bramie (w głębi w pomieszczenia, za komiksami są książki; obok Imago też jest/był antykwariat z beletrystyką i naukowymi).


:1luvu:
Aniada
 

Post » Czw cze 13, 2013 18:43 Re: Mirmiłki IV- kiepska passa trwa...

Tyyyy ...napisz czego szukasz a może ja to mam u siebie???
Choć biznes antykwaryczny podupada...

Kto by tam czytał książki panie dziejku...

kotkins

 
Posty: 8403
Od: Pt mar 25, 2011 22:39
Lokalizacja: Poznań

Post » Czw cze 13, 2013 18:52 Re: Mirmiłki IV- kiepska passa trwa...

"Na szafocie" Hilary Mantel
"Belcanto" Ann Patchett

To tak na pierwszy ogień. To pierwsze - nowość absolutna, a to drugie wydane jakiś czas temu.
"Na szafocie" znalazłam na allegro. Kupiłam. Wczoraj zadzwonili, że JEDNAK nie mają.
Aniada
 

Post » Pt cze 14, 2013 17:42 Re: Mirmiłki IV- kiepska passa trwa...

Jożik był trzy razy u weta na zastrzyku. Zniósł to bardzo źle. Stres maksymalny, płacz, krzyk, szarpanina.
Dziś poprosiłam koleżankę, żeby mi go przytrzymała (mamy się spotkać jutro i pojutrze), bo Joż tak się wierci, że nie jestem w stanie sama odgarnąć futra, unieruchomić go i zrobić zastrzyku.
Dziewczyna przyszła, zrobiłyśmy, trwało to parę sekund. Kot tak się zestresował, że w życiu czegoś podobnego nie widziałam. Uszy do tyłu, całkowita apatia.
Nie wiem, co mam robić. Czuję się totalnie bezradna. Wyjścia do weta potwornie się boi, kogoś obcego się boi. Już mi się płakać chce. Co za cholerny pech!!! Sześć lat były zdrowe, a gdy zostałam przez chwilę całkiem sama, chorują na potęgę, stresują się i diabli wiedzą, co jeszcze.
Zaczynam żałować każdego kroku. Z drugiej strony, nie mogę podporządkować życia zawodowego i lokalowego zwierzętom. Zmiany są wpisane w życie każdego chyba człowieka.
Teraz Joż siedzi wciśnięty pod kaloryfer. Nawet nie mogę go przytulić czy pogłaskać. Poważnie zastanawiam się nad ostawieniem leków, bo jeśli żaden sposób ich podania nie jest dobry, to CO JA MAM ROBIĆ, na litość boską! Dostał dopiero 4 zastrzyki. Kiedy to się skończy!?!?
Aniada
 

Post » Pt cze 14, 2013 17:53 Re: Mirmiłki IV- załamka...

A on MUSI brać te zastrzyki? :(
***** ***
LUBMY SIĘ

Hańka

 
Posty: 42034
Od: Sob lut 09, 2008 0:22
Lokalizacja: Sopot

Post » Pt cze 14, 2013 18:00 Re: Mirmiłki IV- załamka...

Skoro ma zapalenie pęcherza to musi. Jak nie będzie brał, to będzie nawrót choroby.
Jeśli to zapalenie jest na tle stresowym, to kolejny zastrzyk generuje coraz większy stres.
Tabletki nie połknie i nawet nie ma sensu podawać magicznych przepisów na jej podanie.
Dla niego każda "przemoc" jest stresem.
I ja już wariuję z nerwów. Sama się rozchoruję, jak tak dalej pójdzie, bo nie ma dnia bez problemów.

Gdybym wiedziała wcześniej, że od lutego będę żyć w bezustannym napięciu, i że te koty tak fatalnie zniosą rzecz całą, to bym się nie zdecydowała na podjęcie nowej pracy i przeprowadzkę. Z drugiej strony, przecież nie mogę przez dwadzieścia lat nie zmieniać niczego w życiu i nikogo w domu nie przyjmować, bo mi się koty stresują.

Teraz siedzi w takiej pozycji, że nie jestem w stanie nawet go pomacać.

NIE WIEM, co robić. Pojęcia nie mam najbledszego.
Aniada
 

Post » Pt cze 14, 2013 18:03 Re: Mirmiłki IV- załamka...

Jeśli na tle stresowym, to mamy samonapędzający się mechanizm... Nie, nie będę niczego doradzać, powinien się wet wypowiedzieć :?
***** ***
LUBMY SIĘ

Hańka

 
Posty: 42034
Od: Sob lut 09, 2008 0:22
Lokalizacja: Sopot

Post » Pt cze 14, 2013 18:07 Re: Mirmiłki IV- załamka...

Nikt nie wie, na jakim to tle.
Zatkał się, kropelkował maciupkimi kropelkami, zatem nie mogłam pobrać moczu do badań. Stopniowo wykropelkował wszystko, więc nie szło zrobić USG czy pobrać mocz bezpośrednio z pęcherza.
Mam wrażenie jakiegoś fatum.
Aniada
 

Post » Pt cze 14, 2013 18:09 Re: Mirmiłki IV- załamka...

Współczuję szczerze. Jest szansa, żeby mąż Cię wsparł w tej nierównej walce?
***** ***
LUBMY SIĘ

Hańka

 
Posty: 42034
Od: Sob lut 09, 2008 0:22
Lokalizacja: Sopot

Post » Pt cze 14, 2013 18:10 Re: Mirmiłki IV- załamka...

Nie ma. Nie z winy męża.
Zostałam sama na kilka miesięcy. To stan przejściowy. I dlatego tak się w@#$% że musiało się to wszystko zacząć walić akurat teraz.
Nie podczas wakacji, nie gdy on przyjedzie. Nie! Po sześciu latach spokoju musiało się posypać w najmniej odpowiednim momencie.
Aniada
 

Post » Pt cze 14, 2013 18:13 Re: Mirmiłki IV- załamka...

Raz kiedyś w końcu musi być dobrze! Obrazek
***** ***
LUBMY SIĘ

Hańka

 
Posty: 42034
Od: Sob lut 09, 2008 0:22
Lokalizacja: Sopot

Post » Pt cze 14, 2013 18:18 Re: Mirmiłki IV- załamka...

Aniado, usiądź, zacznij głęboko oddychać i licz od jednego do dziesięciu a później od dziesięciu do jednego.


A teraz na spokojnie.
Jak rozumiem, Jożik dostaje 1 zastrzyk dziennie? Szczerze mówiąc jeżeli to już 4 dni, to ciut dużo. Moja Ofelia dostawała kłuje chyba przez 3 dni.
Co do zachowania Joża, podzielę się swoimi doświadczeniami. Ofelia miała już 2 razy zapalenie pęcherza, najprawdopodobniej właśnie na tle nerwowym. U weta stresuje się przynajmniej tak samo jak Joż, a śmiem twierdzić że jeszcze bardziej. Tym niemniej po kilku zastrzykach jej przechodzi. Ale ona dostaje tylko przeciwzapalne, antybiotyku jej wet nie podaje (w moczu nie było żadnych bakterii). Nie chciałabym kwestionować zaleceń Jożikowego weta, ale jeżeli jest podejrzenie zapalenia pęcherza na tle nerwowym, a zastrzyki jeszcze bardziej stresują kota, to trzeba by się zastanowić czy by z nich nie zrezygnować.
Co do podawania leków - Ofelia jest nieobsługiwalna, jeżeli chodzi o siłowe podawanie tabletek - potrafi podrapać, a nawet pogryźć, oplucie to mały pikuś. Natomiast świetnie podaje się antybiotyk rozkruszony wymieszany z pastą serową dla kotów. Względnie w tranie lub paście odkłaczającej. Ale pasta serowa jest tak pyszna, że koty się nią zajadają (Ofelia gdyby mogła to wyssałaby całą tubkę na raz) i w niej najłatwiej przemycić. O ile antybiotyk nie jest gorzki.
wątek Księżniczki Ofelii i Małej Czarnej Carmen
viewtopic.php?f=46&t=213181 - cz. IX
Obrazek

MB&Ofelia

 
Posty: 35205
Od: Pt gru 09, 2011 9:20
Lokalizacja: Koszalin

Post » Pt cze 14, 2013 18:24 Re: Mirmiłki IV- załamka...

Powiedz to, Hania, Jożikowi.
Ja nie umiem się pocieszać, jeśli nie widzę sposobu konkretnego działania. Nie jestem z tych, co narzekają bez sensu. Jak mi się coś nie podoba, to to zmieniam. Koniec kropka.
A teraz jestem bezradna całkowicie. Co z tego, że ludzie zaoferowali się pomóc z transportem? Że ktoś do mnie przyjeżdża i te zastrzyki robimy?
Wet stresuje, dom - jeszcze gorzej, zastrzyk stresuje, tabletka takoż. Misia opanowałam jakoś. A na Joża sposobu nie mam.

MB&Ofelia, zastrzyki przy zapaleniu pęcherza bierze się od nawet do 3 tygodni. Dwóch wetów to potwierdza. Dlatego NIE WIEM, co robić. Cztery zastrzyki to niemal nic, niestety.
Aniada
 

Post » Pt cze 14, 2013 18:25 Re: Mirmiłki IV- załamka...

Najmniejszy stres, to podawanie zastrzyku przez właściciela kota. Ja jestem sama z piątką futer i wypracowałam przez wiele lat mnóstwo sposobów na strachulców.
1. Złapanie kota i zastrzyk muszą trwać króciutko. Żadnego czajenia się, skradania. Pojmanie kota musi nastąpić w chwili, kiedy jest wyluzowany i niczego się nie spodziewa, tzn. musisz udawać, że właśnie robisz coś innego i nie zamierzasz wcale nastawać na jego nietykalność. Czasem to trwa jakiś czas, zanim nastąpi ten właściwy moment. Musisz znać miejsca, do których kot chętnie się udaje, jakieś atrakcyjne dla niego sytuacje i najpierw w myślach planować, kiedy i jak go złapiesz. Potem prowokujesz sytuację, aby cel stał się osiągalny. Czy to zabawa, jedzenie, kropla waleriany, ptaki za oknem itp. Nic na siłę, działasz z zaskoczenia.
2. Pomieszczenie, w którym robisz zastrzyk, musi być jak najmniejsze. Tak żeby kot wiedział, że się nie da rady wyswobodzić i uciec przed siebie. Taka świadomość kota uspokaja. Ja używam do tego celu wc, ale łazienka też jest ok. Strzykawka przygotowana oczywiście leży w tym pomieszczeniu i czeka na Ciebie z kotem. Ponieważ zastrzyk najlepiej robić na podłodze, powinna leżeć w takim miejscu, byś szybko po nią sięgnęła. Kiedy już razem wejdziecie, zamykasz drzwi, kot nie ma wielkich możliwości manewru, więc się zbytnio nie rzuca. Przyklękasz nad nim od tyłu, lekko przysiadając na nim od strony ogona (chodzi, żeby czuł, że tamtędy nie ucieknie), ściskając go lekko kolanami, żeby unieruchomić go od boków, lewą ręką mocno chwytasz kark i uważnie wbijasz igłę. Mimo specyficznej skóry Joża nabędziesz szybko doświadczenia, z jaką siłą i jak głęboko wbijać, by nie przestrzelić. Póki nie jesteś siebie pewna, powinnaś mieć dodatkowy zastrzyk pod ręką, w razie zepsucia pierwszego za tym samym stresem zrobisz ponownie. Im jesteś spokojniejsza i pewna swoich ruchów, tym spokojniejszy jest kot. Pamiętaj, sam zastrzyk kota nie boli i mało stresuje, tylko wszystkie te manewry wokół każą mu myśleć, że ktoś czyha na niego.

Aby bardziej skutecznie unieruchomić kota, polecam ten sposób z filmiku, możesz sprawdzić na swoich, co wart, zanim będzie trzeba robić zastrzyk. U mnie to działa. I pamiętaj, obmyślasz akcję w najdrobniejszym szczególe, wtedy potem działasz planowo i bezbłędnie.

http://www.youtube.com/watch?v=UvZ-LXKbpT0
NA PILNE LECZENIE KOTÓW Z CMENTARZA- KONTO
https://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=157308

mziel52

 
Posty: 15244
Od: Czw gru 27, 2007 20:51
Lokalizacja: W-wa Śródmiescie

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Tygrysiątko i 40 gości