Mirmiłki IV - sushi i Pushido, foty str. 99

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon cze 10, 2013 20:03 Re: Mirmiłki IV

mziel52 pisze:Na przyszłość, kiedy z jakimś kotem będziesz u weta, albo lepiej - wet u Ciebie - niech Cię nauczy sprawdzać koci pęcherz - czy pełen, czy pusty. Podobnie kiszkę stolcową. Oszczędzisz sobie stresu.


Nie znasz mnie, Mizielku. Będę się stresować, że źle sprawdziłam.
I teraz biedactwo cierpi.
Przeze mnie. :roll:
Aniada
 

Post » Pon cze 10, 2013 23:16 Re: Mirmiłki IV

Aniada pisze:
mziel52 pisze:Na przyszłość, kiedy z jakimś kotem będziesz u weta, albo lepiej - wet u Ciebie - niech Cię nauczy sprawdzać koci pęcherz - czy pełen, czy pusty. Podobnie kiszkę stolcową. Oszczędzisz sobie stresu.


Nie znasz mnie, Mizielku. Będę się stresować, że źle sprawdziłam.
I teraz biedactwo cierpi.
Przeze mnie. :roll:


Przy jednym kocie takie obawy można by zrozumieć. Ale przecież zawsze masz materiał porównawczy w postaci któregoś świeżo wysikanego kota.
NA PILNE LECZENIE KOTÓW Z CMENTARZA- KONTO
https://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=157308

mziel52

 
Posty: 15244
Od: Czw gru 27, 2007 20:51
Lokalizacja: W-wa Śródmiescie

Post » Wto cze 11, 2013 8:26 Re: Mirmiłki IV

Aniado - odsikiwać nie jest łatwo, ale odróżnić pełny pęcherz od opróżnionego nie jest trudno :ok: .
“To co robimy dla nas, umiera wraz z nami. To co robimy dla innych i dla świata zostaje po nas i jest nieśmiertelne.” -A. Pine
nasz wątek: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=159694

Alienor

Avatar użytkownika
 
Posty: 24277
Od: Pt mar 19, 2010 14:48

Post » Wto cze 11, 2013 18:32 Re: Mirmiłki IV

:oops:
Ostatnio edytowano Śro cze 12, 2013 21:25 przez Ja-smina, łącznie edytowano 1 raz

Ja-smina

 
Posty: 373
Od: Nie maja 19, 2013 3:39

Post » Śro cze 12, 2013 7:40 Re: Mirmiłki IV

Aniada, co z Jożem?
Zamilkłaś od wczorajszego wpisu na fb.. :?
Się martwię..
o Misia też..
Opowieści o moich kociastych..
viewtopic.php?p=3620054#3620054

aamms

Avatar użytkownika
 
Posty: 28912
Od: Czw lut 17, 2005 15:56
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

Post » Śro cze 12, 2013 12:30 Re: Mirmiłki IV

Z Misiem w porządku. Joż też czuje się dobrze, ale kropelkuje. Byliśmy u weta w lecznicy osiedlowej, ale średnio mi się podobało, niestety. To czwarty wet, jakiego zaliczyliśmy i trochę się załamałam, krótko pisząc.
Dziś jednak zadzwoniła do mnie ta rewelacyjna lekarka z Podlesia. Mam się nie martwić, tylko kontynuować leczenie u tego samego weta, a z nią być w kontakcie telefonicznym. Gdy tylko będę miała dostęp do jakiegoś samochodu, mam do niej przyjechać.
Po wczorajszych wydarzeniach kupiłam jednak transporter-torbę. Taką dużą i sztywną, z pasem. W plastikowym transporterze Joż wczoraj tak skakał, że nie byłam w stanie go nieść. Niosłam zatem oburącz, podpierając biodrem i mam siniak na siniaku. Z tą torbą postaram się podjechać do lecznicy autobusem. Do tej właściwej lecznicy.
O podwożenie mnie nie chcę nikogo prosić, bo wiadomo, jak to jest u weta. Kolejka może być kilometrowa, na wiele minut. Nie mogę nikogo tak uwiązać. Trzeba skorzystać z komunikacji miejskiej i tyle.

Cóż jeszcze?
Bolek oblał mi dłoń wrzątkiem.
Ugotowałam zupę. Jeszcze bulgoczącą, wlałam sobie na talerz i w tej samej sekundzie Boluś barankował.
Jego nie oblałam. Siebie - i owszem. I to jest szczęście w nieszczęściu. Ten kot ma nieopisany wręcz fart. Nawet kropla na niego nie spadła. Wyczuł jednak, że stało się coś bardzo, bardzo złego, bo wyciszył się natychmiast, choć z bólu nie byłam w stanie nawet krzyknąć. Po prostu odebrało mi głos. Zresztą, nie miałam mu przecież za złe. Chciał pieszczot. Trudno o pretensje.

Dziś jest lepiej. Cały wieczór trzymałam rękę w lodowatej wodzie i nie ma śladu, choć jeszcze w nocy rwało i paliło jak wściekłe.

Telefon od pani wetki poprawił mi humor. Jedno jest tylko zastanawiające, a nie zdążyłam podczas przerwy z nią o tym porozmawiać - CO JEST PRZYCZYNĄ tego podwójnego zapalenia?? Złapały jakąś bakterię?? Poprzeziębiały się?? Strasznie boję się o Czesia (przeogromnego), mniej o Bolka, z którym sobie poradzę. Nie wierzę w stres u Joża. Od przeprowadzki minęło 5 tygodni i Joż był absolutnie wyluzowany przez cały ten czas.
Jedno jest pewne - mam dość stresów. A to wczorajsze poparzenie... Heh, lepiej nie mówić.
Ostatnio edytowano Śro cze 12, 2013 17:55 przez Aniada, łącznie edytowano 1 raz
Aniada
 

Post » Śro cze 12, 2013 13:00 Re: Mirmiłki IV- kiepska passa trwa...

Aniado, tak mi przykro że u ciebie taki szpitalik :( Koty kropelkujące, ty poparzona... Na oparzenia podobno dobry jest okład z tartego ziemniaka, surowego.
A dało się Jożikowi złapać siuśki do badania? Gdyby były bakterie, to byłoby wiadomo na czym się stoi. Bez tego to znów leczenie w ciemno.

Duuużo cieplutkich myśli przesyłam i oczywiście kciuki, żeby wszystko się wyprostowało :ok: :ok: :ok:
wątek Księżniczki Ofelii i Małej Czarnej Carmen
viewtopic.php?f=46&t=213181 - cz. IX
Obrazek

MB&Ofelia

 
Posty: 35205
Od: Pt gru 09, 2011 9:20
Lokalizacja: Koszalin

Post » Śro cze 12, 2013 13:10 Re: Mirmiłki IV- kiepska passa trwa...

Ja obstaję, że to jednak stres poprzeprowadzkowy. Zmieniły mieszkanie, a na dodatek brakuje im Dużego, z którym dotąd chyba na dłuższy czas się nie rozstawały. Nie jest to może silne jednorazowe przeżycie, ale coś, co się tli w nich, a o czym Ci nie powiedzą.
Może też woda ma w nowym miejscu nieco inny skład minerałów.
Dobrze, że wakacje już blisko.
NA PILNE LECZENIE KOTÓW Z CMENTARZA- KONTO
https://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=157308

mziel52

 
Posty: 15244
Od: Czw gru 27, 2007 20:51
Lokalizacja: W-wa Śródmiescie

Post » Śro cze 12, 2013 17:25 Re: Mirmiłki IV- kiepska passa trwa...

Miziel, być może masz rację. Dużego nie ma, ja po 10 - 12 godzin w pracy... Joż jest bardzo mocno przywiązany do mego męża. Może rozłąka je przerasta. Do tego Bolek, który wyznaje zasadę "kot żywemu nie przepuści".
Oby do wakacji. Będę stale z nimi.
Aniada
 

Post » Śro cze 12, 2013 18:21 Re: Mirmiłki IV- kiepska passa trwa...

Ja tez stawiam na stres.

Aniada pisze: Dużego nie ma, ja po 10 - 12 godzin w pracy... Joż jest bardzo mocno przywiązany do mego męża. Może rozłąka je przerasta.


Rozłąka , nowe miejsce, Dużej też nie ma..... stres rzadko kiedy daje o sobie znać terazzaraznatychmiast , on sobie narasta, az do granicy wytrzymałosci....a potem neurogenne zapalenie pęcherza...

Aniada pisze: wiadomo, jak to jest u weta. Kolejka może być kilometrowa,


Aniado , a nie ma rezerwacji tel ? U mnie nie ma kolejki , poza wizytami zamówionymi przyjmowane sa tylko przypadki nagłe, stany zagrozenia życia. Opóżnienie rzadko przekracza 15 min

izka53

Avatar użytkownika
 
Posty: 16634
Od: Śro wrz 29, 2010 13:54
Lokalizacja: Poznań

Post » Śro cze 12, 2013 18:37 Re: Mirmiłki IV- kiepska passa trwa...

Aniu to jest stres.
Stres może kota dosłownie zabić.
One są terytorialne i im się świat przekręcił.

Jożo przeżył całe życie w waszym poprzednim mieszkaniu.
Może daj mu coś wyciszającego ?
Porozmawiaj z tą miłą wet...

kotkins

 
Posty: 8403
Od: Pt mar 25, 2011 22:39
Lokalizacja: Poznań

Post » Śro cze 12, 2013 19:29 Re: Mirmiłki IV- kiepska passa trwa...

Współczuję oparzenia (jak to boli!) i kłopotów z kotami - oby jak najszybciej minęły!
***** ***
LUBMY SIĘ

Hańka

 
Posty: 42034
Od: Sob lut 09, 2008 0:22
Lokalizacja: Sopot

Post » Śro cze 12, 2013 19:35 Re: Mirmiłki IV- kiepska passa trwa...

Sama sobie współczuję. I - jak pragnę zdrowia - nie rozumiem. Stres?? U JOŻA?!? Leżącego wiecznie z brzuchem do góry? Mruczącego bez powodu i jedzącego porcje drwala?? Nie. Nie wierzę.

Moczu nie złapałam. Nie sikały przy mnie, a ja nie dojrzałam jeszcze do decyzji zwolnienia się z pracy. Urlopów kocierzyńskich lub "dni opieki nad kotem" nikt nie chce dawać. Poza tym wetka powiedziała wyraźnie - badania moczu teraz nie mają sensu. Dopiero jak koty przestaną brać antybiotyk.

Aaaa, pozwolę sobie zareklamować.

viewtopic.php?f=20&t=153502
Aniada
 

Post » Śro cze 12, 2013 19:41 Re: Mirmiłki IV- kiepska passa trwa...

Aniado, pisze z własnego doswiadczenia,
przeprowadziłam się w listopadzie ub. r. dalej o trzy przystanki tramwajowe,
koty pojechały ostatnie, do swoich kocyków, miseczek, poduszek, kuwetek, pościeli ...
tylko mała Zuzia nie zareagowała ,
Zorro i Felek płakały kilka dni i siedziały przy drzwiach,
w oblędzie przeprowadzki /tu stolarz, tu gazownik, tu hydraulik/ nie zauważyłam, że Miciusia nie ma,
w końcu wyjęłam go spod kanapy, był w krańcowym stanie kota, on tam siedział kilka dni, bez jedzenia i picia
weterynarz, kroplówki, leki, strach i wyrzuty sumienia,
walka o jego zycie trwała kilka dni, :oops:
Obrazek

wiesiaczek1

Avatar użytkownika
 
Posty: 2176
Od: Nie kwi 10, 2011 21:23
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro cze 12, 2013 19:48 Re: Mirmiłki IV- kiepska passa trwa...

Jedyne, co mi przychodzi na myśl w związku z tym stresem, to ilość gości. Każdy jest mile widziany przeze mnie, człowiek chce się mieszkaniem pochwalić, ale niekoniecznie przez moje koty. Jożo wybitnie nie lubi wizyt obcych ludzi. A trochę się ich przewinęło. Nowi znajomi, koleżanki z pracy. Nigdy nie było głośno, zawsze były to pojedyncze osoby, ale może jednak...
Zastanawiam się też, czy nie jest od rzeczy myśleć o zmianie klimatu jako jakimś tam czynniku generującym takie objawy. Wodę wykluczam, bo moje koty zawsze piły i piją mineralną. Bez wyjątku.

Jeśli to stres, to niestety Joż ma jeszcze dodatkowy - wizyty u weta. Ze względu na jego pancerne, długie futro byłam dziś pewna, że wbijam igłę w skórę, a wbiłam w sierść i cały zastrzyk rozlałam po futrze. Będę chodzić z tym do weta.
Aniada
 

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: luty-1, muza_51 i 15 gości