anka13 pisze: Czasem chęć pomocy daje odwrotny skutek do zamierzonego. Straszna nauczka pokory

Ale to nie twoja chęć pomocy je zaszkodziła... Skąd wiesz, co by było gdybyś ją wypuściła? Także mogłaby już nie żyć.
To, że kotce przez 9 lat na balkonie nic się nie stało także nie oznacza, że tak byłoby nadal. U mojego TŻa w domu była kotka (też 10 piętro), która wychodziła na balkon 10 lat, "nic się nie działo" - i w końcu spadła

. To, że kot dotąd na coś nie wpadł, nic nie znaczy.
Błąd jeśli był, to gdzie indziej. Z doświadczenia wiem, że jeśli przyszły dom od początku mimo ostrzeżeń lekceważy zagrożenia, to raczej potem nie zmienia zdania i robi po swojemu. Dlatego przekonywanie na siłę nie ma większego sensu. Moim zdaniem lepiej nie dawać kotów osobom zbyt "odważnym", które dziwią się, że okno/balkon/wypuszczanie to naprawdę może być zagrożenie. Nawet jeśli na początku zgadzają się na nasze zasady dla świętego spokoju.
Oczywiście, gwarancji nie ma. Nieszczęśliwy wypadek i tak może się zdarzyć, a ryzyka nikt nie uniknie w 100%. Moim kotom także zdarzyło się kilka sytuacji niebezpiecznych, które na szczęście skończyły się dobrze (np. niezabezpieczone jeszcze okno niedokładnie domknięte, które się otworzyło, czy kot który przestraszył się i wydostał z szelek na spacerze). Przyszły dom nie może zagwarantować, że na pewno nic się nie stanie. Ale może zminimalizować ryzyko i nie narażać kota świadomie. W tym wypadku, jak rozumiem, okno było zostawiane zupełnie świadomie...