
Miał przez dwa dni darmową wyżerkę, wypitkę, pyskował na okrągło, no i w końcu poszedł sobie.
Ot, ptasia wdzięczność

Mojej sąsiadce późną jesienią zeszłego roku podrzucono malutką koteczkę.
Śliczna burania.
Ponieważ osoba mocno starsza, więc delikatnie napomykałam o sterylce. Ale nawet mowy, sąsiadka tylko się żegnała, że gdzie to taką krzywdę zrobić kotu, itd.
Jak dzis rozmawiałyśmy, to jak zwykle spytałam, jak się miewa koteczka, bo obiecałam sobie, że będę bacznie obserwować sytuację.
Sąsiadka powiada, a i owszem, dobrze się chowa, kocury przyłaziły do niej, no i....no

To się pytam, co z małymi, jak urodzi.
Sąsiadka na to, a niech się chowają, no bo co...
Osoba cudowna, ale jakoś jej nie wierzę

Dodam, że kotunia jest młodsza od Antosia, nie ma nawet roku
