» Nie cze 02, 2013 15:10
Re: Kocie maleństwa - na smoczkach - jest źle - Trikolorka
Dziewczyny ściskam Was mocno, sama potrzebuję wsparcia, fizycznie i psychicznie wysiadam.
Weci przyjechali do lecznicy specjalnie dla mnie, z wykładów, robią specjalizację,
Zorro miał zjazd. Myślałam, że zawinę go już w podkład i zawiozę do lecznicy innej - jakiejkolwiek, by już nie cierpiał.
Jak pisałam rano - obsiadły mnie koty do karmienia, Z. spał i traktorzył, na moim brzuchu. Z. jak mnie zobaczył - przyszedł spać i dalej spał twardo. Nie zmuszałam do jedzenia, jak podjadły pozostałe - włożyłam go do kartonika, troszkę dziwnie się zataczał, ale myślałam, że to z rozespania. Kocyk elektryczny był na ustawieniu nr. 1. Nie wyłączałam. Zostawiłam go śpiącego. Reszta spała na posłaniu przed kartonem. Poszłam się wykąpać i poszliśmy z mężem na górę do maluchów. Maż zagląda i mówi, że on nie śpi, tylko ma oczy otwarte, no jak nie śpi, śpi, mówię (!) - wyciągamy kota, a kot guma, lejący przez ręce. Telefony, nikt nie odbiera. Kot leży i coraz słabiej oddycha, języczek na wierzchu. Po którymś razie odbiera mój wet z wykładów, mówię jak jest, on, że to mogą być objawy przegrzania. Mówi, że będzie za godzinę. (60 km był od nas). Otwieramy porządnie okno, trzymamy kota w otwartym oknie, miziam, otwiera nawet oczy, brzuszek szybciej się porusza - dla mnie znak, że lepiej oddycha. Zrobił się po kilkunastu minutach silniejszy, trzymał główkę do góry, postawiłam go na ziemi, to pokładał się i tak dziwnie główką w dół. Jak nabrał sił, to wstawał ale zataczał się i szedł na oślep jakby. Później trzęsły mu się łapki, wzięłam go na ręce i ogrzewałam swoimi rękami. Pojechaliśmy do lecznicy. Weci rozmawiali szyframi, jak dla mnie, posługiwali się już fachowym słownictwem, którego nie znam, sprawdzali go pod kątem neurologicznym, chodził, napierał na przeszkodę główkę. Dostał mnóstwo rzeczy, już nawet nie wiem jakie, w kontekście, że już nie mamy nic do stracenia, a zaryzykować możemy. Dla mnie laika ta niezborność ruchów była widoczna na pierwszy rzut oka. Brak wymiotów, brak biegunki. O 5 rano zjadła ładnie, brykał z innymi.
Sugestia wetów - niedobór tauryny. (chyba wersja optymistyczna - jak zrozumiałam). Podawać calo pet. Po lekach pospał troszkę, później ożywił się, główka do góry, ale leciutko trzęsący się. Aha, wet mówi, że to może być silne zarobaczenie i zaryzykowałby już odrobaczenie.
Opadam psychicznie z sił. Nie kopcie mnie już bardziej, że mogłam to i owo. Cudem jest to, że zerwali się weci z ważnych wykładów i dojechali by ratować Zorro.
Rokowania mimo wszystko ostrożne.