Dobrze, że się aklimatyzuje powoli - jeszcze trochę i będzie panią na włościach.
Magnolcia spała całe popołudnie i noc (nie jadła, nie piła). Była od wczoraj w kuwecie 3 razy sikać (ale mało jak na nią) i raz odrobinę kupy (rzadka, ale kolor już lepszy); rano podałam heparenol (połowa w pyszczku, połowa w moim oku i na twarzy - Magnolia szczególnie łatwa w obsłudze nie jest); tabletka zaokrąglona też jakoś weszła. Dzisiaj traktorzyła i ugniatała rano, a podczas okładu i przy głaskaniu między uszami też traktorzy (rzadko jej się to zdarza, żeby aż tak jawnie okazywać zadowolenie z byle powodu). O 3 zjadła kilka chrupek, raz ugryzła mokre - do teraz gdzieś łącznie łyżkę chrupek zjadła (chodzi i podgryza te RC na kłaki): szału nie ma, ale mogło być gorzej. Tylko nawodnienie bardzo kiepskie - za chwilę będę dzwonić do wet, więc nie wiem czy jednak na jakąś kroplówkę nie pojedziemy.
--- EDIT ---
W kale są kokcydia - jeszcze nie jakoś strasznie dużo, ale są. Mogą powodować spadek apetytu, wymioty i milion innych rzeczy (z wylizywaniem brzucha włącznie) - kiedyś to była rzadka choroba, ale zdarza się coraz częściej. Więc jak Wam kotek biegunkuje (szczególnie żółtawo) nawet tylko czasami, to zachęcam do tego, co ja wczoraj: kupka do słoiczka (nie miałam pojemnika z apteki) i do weta, który dobrze analizuje pod mikroskopem.
Ciężko się z tym walczy (w Polsce typowo dla kotów/psów niczego nie ma zarejestrowanego), ale na jutro mają ściągnąć środek, który z założenia jest dla ptaków, ale kotom i psom też można podać. Po 2 tygodniach znowu kupa do badania i jak będziemy bez tego pierwotniaka, a nadal będą problemy, to wtedy będziemy diagnozować dalej, ale wygląda, że to raczej to, bo wszystkie takie objawy mogą być właśnie przy kokcydiach. Można o tym poczytać np.
tutaj - Magnolia ma Isospora (inne leki niż na Cryptosporidium, które akurat leczy się antybiotykami).
Magnolia właśnie zjadła łyżeczkę chrupków i zapiła łyżką wody z mlekiem (samej wody nie tknie, ale pokolorowaną tłustym mlekiem pasteryzowanym /nie UHT/ dzisiaj raczyła skosztować); teraz biegnę do sklepu szukać ładnej szyi z indyka, żeby zrobić rosołek (zalecenie wet; jak nie zacznie pić, to jutro dopoimy kroplówką) i mięsko może zje (zawsze to jakieś mokre). Pamiętam, że jak do mnie przyjechała, to też pałała miłością do chrupek przez jakiś czas i ma tak falami - raz uwielbia chrupki, a drugi raz nawet nie tknie - póki co je (gł. RC na kłaki plus odrobina taste of wild i orijena).
Dobrze, że z nią poszłam, bo inaczej takie czasami żółtawe kupy i podrażnienia żołądka pewnie by ją męczyły całe życie (zakładając, żen ie dałoby to poważniejszych efektów w momencie osłabienia organizmu); znowu 6 zmysł zadziałał, bo z krwiakiem czułam, żen ie trzeba, z tu czułam, że trzeba i do tego łapać z kuwety.
A tu bardziej obszerny
artykuł o kokcydiach - wg mnie warty uwagi.
--- EDIT2 ---
Szyi nie dorwałam - wróciłam z udźcem, a Mama mnie od drzwi wyśmiała "i ty myślisz, że ona to będzie jadła? przecież to zupełnie inaczej smakuje niż szyja!"

ale kupiłam na wszelki wypadek kocie mleko (lepsza woda, ale jak nie chce nic pić, to lepsze kocie mleko niż nic) i Sheba Sauce Spéciale z kawałkami indyka 100g/wiem, że to nie super karma, ale jak kiedyś gratisowe przyszło z KrakVetu, to się zajadała/ - zjadła 1/3 puszeczki z dolaną łyżeczką wody. Opornie więc, ale idzie.
Ruru,
Fifi - może pamiętacie (po drodze mi się przypomniało): na wejściu u Fifi był epizod z biegunką i wymiotami Magnolii, ale na drugi dzień było dobrze - podejrzewam, że już wtedy były to objawy kokcydii (bo to specyficzne: jednorazowy problem i spokój na jakiś czas); jest wersja jelitowa, wątrobowa i może być nawet we krwi, a często niewykryte, bo objawy zwala się na niestrawność, zmianę karmy, stres i takie tam; pewnie kłaki, kurczak i stres nasilały objawy, ale prawdopodobnie głównym winowajcą właśnie są kokcydia (w kale widoczne były dorosłe osobniki). I niechęć do jedzenia w schronie oraz chudnięcie też mogły być od tego (stres to tylko potęgował); zastanawiam się, czy Mokate i Norbi też tego nie mieli (u Mokate lambli nie wykryto, ale na kokcydia nikt nie badał i cały czas niby trzustka winna; Norbi też miał podejrzane żółte kupy, które mogły być winą Whiskasa, ale wcale nie musiały). Jak sobie poczytacie ten drugi (dłuższy) artykuł, to jest tam takie coś:
Inwazja pasożytów najbardziej dotyka przewód pokarmowy chorych zwierząt,gdyż pasożyty rozwijają się w komórkach nabłonka jelit i doprowadzają do zaniku kosmków i krypt jelitowych, tym samym upośledzając ich funkcje. Kokcydioza bardzo często może mieć przebieg subkliniczny, niezauważalny przez właściciela, lecz wpływający negatywnie na kondycję i samopoczucie zwierzęcia. Zmiany powstające na błonie śluzowej jelit są przyczyną biegunek, które mają często charakter okresowy. Z racji krótkiego trwania objawów, zdarza się iż problem jest bagatelizowany zwłaszcza gdy dotyka dorosłych psów. Pojawieniem się okresowej biegunki czy luźniejszego kału często obarczamy zatrucia, zmianę żywienia, stres czy inne czynniki natomiast zbyt rzadko usiłujemy szukać źródła problemu.
Odrobaczacze tego nie wybijają.
Pytanie, ile zwierzaków, które dobrze funkcjonują tylko na RC Interstinal ma te świństwa i przez nie tak cierpi. Załapać to koszmarnie łatwo, a wybić bardzo trudno (szczegóły w artykule), więc ustrzeżenie przed zarażeniem nawet w domu przy kocie wychodzącym jest właściwie niemożliwe - trzeba po prostu badać przy podejrzanych objawach i walczyć (a właściwie chyba profilaktycznie badać co jakiś czas skoro może być bezobjawowe i w momencie osłabienia wyjść).
Jul-kot w różnych miejscach pisał, że zwierzęta często coś wylizują jak je boli - przy takim czymś boli brzuszek (zresztą z mięśniem też się sprawdziło - wydarła futro na łapce w miejscu, gdzie było naderwanie - po tym zresztą tak łatwo wet znalazł, gdzie jest problem).
...