doczytałam i się zastanawiam co takimi ludźmi kieruje ,ze jednego kota się kocha innego nie. Ja kurde działkowe karmie, martwię się o nie, jeżdżę zimą 40 km żeby wysypać pełne michy jedzonka , szykuje posłanka, teraz jednego dzikusa leczymy na grzybice, akcja była niesamowita jak trzeba było go złapać, ale się udało, odpchlismy i przy okazji wyrwaliśmy trochę sierści do badania, bo widziałam ze łysieje, diagnoza była jednoznaczna, teraz dostaje codziennie leki, bo na 2 tyg się tu przeprowadziliśmy , z jednej strony nawet ze względu na niego, pokupowalam indyczka żeby w kulki pakować tabletki i to obcy kot, dokarmiam go od ubiegłego lata , nigdy nie pogłaskałam , nie przytuliłam bo to kompletny dzikus, ale traktuje go jak swojego czwartego i z ręką na sercu nie odpuściłam żadnej niedzieli żeby do niego jechać , bo wiedziałam że trzeba uzupełnić miseczki, żeby nie był głodny i śmietanki 30% podlać żeby tłuszczyku zimą więcej było. Robię dla niego co mogę choć to obcy kot. Z jego powodu dzikie wiejskie psy rozwaliły woliere moich kotów, bo poczuły tam jedzenie, teraz Kocio ma wycietą specjalnie malutką dziurkę w komórce, żeby już mu żaden pies nie wyjadł. Ja wiem ,że psy może też były głodne ale całego świata nie zbawię, nie mieszkam tu na stałę, więc sie nie da, ale jemu mogę pomóc, a woliera naprawiona
