Kochane, jak przyszłam z pracy, to maluszki spały, jak mnie usłyszały, to się ożywiły, bardzo ładnie zjadłą Pumka, pozostałe też, ale to już norma. Nad ranem mąż karmił i tak: były kupy na podłogach, wymioty-mleko ze śliną/śluz (to mnie zaniepokoiło) - mąż w ogóle nie mógł nakarmić Pumy rano, harcowała z chłopakami, wyrywała mu się, ja jak wstałam o siódmej to było tak samo, z trudem, ale coś tam podjadła. Bardzo siłowo się zapierała, naprawdę nie chciała jeść. Ok. myślę, nie będę na siłę mocno, położyłam się i teraz przed 10 przyszłam z butlą, delikatnie boczkiem poszło, ale też bez szału - może ona nie potrzebuje już tak często jeść? W nocy ładnie zjadła naprawdę, skończyłam karmić przed 1, mąż chyba o 4 karmił - ale z drugiej strony powinna być już głodna? Felek i Zorro trenują zapasy. Tu się już nie martwię, Pumka słabiej, ale też się bawi z nimi. Jak przyszłam przed 10 to wszystkie spały obok siebie, wyszły z podgrzewacza

Pumka leżała boczkiem, brzusiem do góry, kociaki ją iskały, myły. W nocy włączył nam się alarm, ale przypomniały mi się słowa weta, że może być u niej rewolucja, bo nie robiła chyba z dobę kupy. Na 12 do weta. Zobaczymy