Do tej pory jak mieliśmy weta pod nosem to brałam najpierw jedną w szeleczki i do doktorka potem wracałam do domku i zmiana kota w szeleczkach i z powrotem do doktorka

Teraz gdy nam się wyniósł albo raczej jego wynieśli na drugi koniec osiedla to pójście do weta to cała wyprawa.
Ostatnio jak szłyśmy na szczepienia w kwietniu to musiałam zatrudnić do pomocy moją mamę

i pożyczyć kosz dla drugiej kotki choć jak powiedział doktorek obie by się śmiało zmieściły w jeden transporterek bo jest duży i wygodny jak koci Hilton

Ale cóż chciałam żeby kotusie miały wygodnie. Bałam się jak pakowanie zniesie Pola bo nigdy w swoim życiu nie korzystała z transporterka.

Okazało się że bez zachęty spakowała się sama
Po powrocie gdy wypuściłam już Zuzię która wybiegła jak wystrzelona gdy tylko otworzyłam kratkę transporterka - Pola długo się zastanawiała czy wyjść z kosza a gdy w końcu wyszła to tylko po to by wejść do transporterka i tam się położyć.

Co za kota
