Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
kotkins pisze:Aniada jest wspaniałym przykładem całkowitej porażki wychowawczej...ale za to ma szczęśliwe dziecko:)!
umiem do kotleta-do jaj nie...Ja-smina pisze:Aniada pisze:Neigh pisze: kociątka NIE DA SIĘ![]()
![]()
wychować.
Pozwolę sobie polemizować - wy, ludzie małej wiary nie doceniacie po prostu roli CIERPLIWOŚCI w procesie wychowawczym. Mój Doopek już po 12 latach zachęcania wychodzi pokazać się gościom (skrajny przypadek autyzmu), moja Lola już po 14 latach treningu zastępowania agresji nie leje uzbrojoną łapą za każdym razem gdy się wkurzy (znów motyw KURY). I co - jak się chce - można osiągnąć nawet tak spektakularny sukces pedagogiczny![]()
PS: na fali propagandy sukcesu i hurra -optymizmu ja bym się podjęła socjalizować te jaja, Sz.P. ser-niczek potraktowałaby je muzykoterapiąi tak wespół w zespół........c.d.n.
Aniada pisze:kotkins pisze:Aniada jest wspaniałym przykładem całkowitej porażki wychowawczej...ale za to ma szczęśliwe dziecko:)!
Dziękuję, Kotkins. Potrafisz człowieka wzruszająco pokrzepić.
Bolkowa pisze:Chłop jest jak dziecko, bez względu na liczbę literek przed nazwiskiem.
Monika_Krk pisze:Bolkowa pisze:Chłop jest jak dziecko, bez względu na liczbę literek przed nazwiskiem.
Mam znajomego zapaśnika- ogromne chłopisko, jowialna dusza.
Ważne dla krótkiej opowieści : ma wadę wymowy, sepleni.
Ma też dziwną skłonność do chodzenia letnią porą w bermudach, takich kolorowych mooocnooo i ogólnie sandałkach wszelakich.
Chłopisko 1,96 wzrostu... wyobraźcie sobie.
Kiedyś w sklepie była kolejka do kasy, stoimy razem , kolega odzywa się :
-Ale weśniem siem teś i chipsy ?
Przed nami jegomoście nieco wczorajsi po imprezowo.
Jeden się odwraca , mierzy wzrokiemi słyszymy :
- Kaziuuu - ależ nam kur... te dzieci rosną ...
Bolkowa pisze::lol:
Wysłałam starszego syna do sklepu (Biedonka) po seler i por, inteligentne jest to dziecię, wtedy w wieku 14lat, wróciło mówiąc, że nie znalazło takich warzyw. Nie uwierzyłam, zaczęłam drążyć. Okazało się, że znalazło kartkę z nazwą i ceną , ale nie było na tej kartce rysunku. Na chwilę odjęło mi mowę. W końcu dziecię przyznało, że do tej pory nie uważało, że musi wiedzieć jak te warzywa wyglądają, nie interesowało go co w siatce jest i jak się nazywa. zna je w wersji utartej/pokrojonej/obranej. Nie pozostało mi nic innego, jak ubrać się i w sklepie przeprowadzić lekcję poglądową.
Z owocami problemu nie było i nie ma,mylą my się czasami 3 sztuki i 3 kg (wzdech)
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 461 gości