Eranka nadal w zamknięciu. Ma swój pokój póki co. W drodze do weta razem z Julciem płakali głośno i żałośnie. Za to po powrocie Eranka przestała całkiem na Julianka warczeć. Chyba ich zjednoczyła wspólna niedola

.
Na dzień dzisiejszy wygląda to tak: leczymy swierzba jeszcze tydzień, więc jeszcze musi być osobno, żeby moje kociaste nie pozarażać. Jak trzymałam na kolanach śpiącego Batmanka, a potem chciałam wziąć na kolana Erankę, dostałam łapką w głowę. I poszła sobie obrażona na fotel. Wygląda na to, że Eranka urodziła się jako królewna, ale nie wzięła pod uwagę, że jeszcze dwóch królewiczów jest w tym domu. Za to leki dousznie aplikować sobie pozwala bez większych problemów. Kochana jest i wdzięczna bardzo

Chodząc podnosi do góry ogonek, koniuszkiem wachlując w lewo i prawo. Łepek zadarty w górę i stąpa sobie prawie na paluszkach w tych swoich białych skarpeteczkach. No zupełnie jak koteczka z kreskówek, tylko jej wielkiej różowej kokardy pod szyjką brakuje

Ale jak warczeć zaczyna, to tygrys istny tkwi w tym małym ciałku

Czasem chłopcy chcą bardzo dostać się do pokoju Erankowego. Do soboty muszą wytrzymać, potem zobaczymy
