» Pt maja 10, 2013 17:42
Re: Sami i ja. Świerzbowca mamy.
Arian, witaj w klubie chorych uszu. Walczymy z Feliksem już prawie dwa tygodnie, tylko u nas akurat zapalenie w środku, a na zewnątrz grzyb. Zabiegi wyglądają mniej więcej tak: najpierw wkładamy kotka w worek bawełniany, żeby mu uniemożliwić wierzganie tylnymi łapami, później zawijamy w ręcznik, żeby unieruchomić przednie i kładziemy kotka bokiem na podłodze. Nieoceniony jest w tej sytuacji asystent, ale czasami nie było i wtedy kotek lądował między moimi kolanami. Najpierw muszę przepłukać ucho borasolem, później porządnie wyczyścić patyczkiem, a na końcu zapuścić kropelki. I tak dwoje uszu dwa razy dziennie. Wierz mi, na początku byłam tym nieco przerażona i dwa tygodnie wydawały mi się wiecznością. Ale zleciało zanim się obejrzałam, ja nabrałam wprawy, emocje też są już mniejsze niż na początku, zarówno u mnie, jak i u kotka. Myślałam, że Feliks mnie za to znienawidzi, ale chyba się przyzwyczaił. Nie, nie powiem, że to lubi, ale bardzo szybko zapomina, tym bardziej, że później zawsze dostaje coś dobrego. Najgorsze jest grzebanie w uchu, wtedy słychać najgroźniejsze pomruki i warczenie. Moja weterynarz powiedziała, że mam czyścić głęboko, ile się da. Kot ma kanał słuchowy zakrzywiony pod kątem prostym i nie tak łatwo jest coś uszkodzić. Chociaż, oczywiście, reakcje są takie, jakbym się co najmniej do mózgu dogrzebała tym patyczkiem. Ale jeszcze tylko trzy dni, w poniedziałek kontrola i mamy nadzieję, że będzie po wszystkim. Więc głowa do góry, dacie radę!Weź pod uwagę, że z każdym dniem Sami będzie zdrowsza, więc to wszystko będzie dla niej mniej nieprzyjemne.
Gdyby się okazało, że przydałoby się wzmocnić odporność Sami, to właśnie zaopatrzyłam się w betaglukan (ten ludzki). Jeśli będziesz potrzebowała, daj znać, mogę się podzielić.