Spotkałam się dziś z kuzynem, nawet dość bliskim, stryjeczno-stryjecznym bratem. Widziałam go przedtem tylko chwilę na pogrzebie matki i w zasadzie nawet nie miałam pojęcia, że istnieje. Dziś okazało się, że w ogóle nie miałam też pojęcia o rodzinie ze strony drugiego mojego dziadka i właściwie nie wiem też, jakim cudem nigdy się tym nie zainteresowałam. Fakt, że dziadek umarł jak miałam rok, niewiele tłumaczy, jego niektórzy bracia wciąż żyją, a ich dzieci - stryjeczne rodzeństwo matki - tym bardziej. Lekki szok przeżyłam, jak ustaliliśmy, że przez dwa lata chodziliśmy do tego samego liceum. Nie mając pojęcia o sobie.
Może nie jestem najlepszą z córek i chyba nawet jestem trochę aspołeczna, ale moja matka to już chyba ciut przesadziła z tą swoją nietowarzyskością i nierodzinnością.
Ja pierdziu.
