Od wtorku Ćwirek vel Fryderyk jest u nas. Pierwsze dwa dni to był koszmar... Mały był sztywny ze strachu, nie chciał jeść, pić, nie załatwił się ani razu, poza jednym wyjątkiem - siusiu i mega biegunka na łóżku... Nie wiedziałam co robić, nie chciał żeby go dotykać, bał się. Zmiana miejsca pobytu była dla niego traumą...
Na szczęście trzeciego dnia sie nieco wyluzował, załatwił do kuwety - już normalnie, bawił swoją myszką, którą dostał od MartyK, włączył mruczando przy głaskaniu i co najważniejsze - zjadł ze smakiem kurczaczka. Dziś natomiast wręcz rzucił sie na Bozitę
Generalnie sytuacja z nim nie jest najlepsza. To, że nie ma oczu wiemy, ale okazało się, że weterynarz podczas zabiegu, usunął kotu prawie wszystkie zęby - zostały głównie kły, po których bardzo trudno określić wiek kota. Na domiar złego Fredek jest wnętrem, co znacznie komplikuje przebieg kastracji. Widać po nim jeszcze ślady po niedożywieniu, jego sierść jest sztywna i szorstka. Przez brak zębów, kot musi jeść głównie miękkie jedzenie, z resztą suchego u nas nawet nie chce. Jedzenie wypada mu z pyszczka, ślini się, no i jak widać na zdjęciach - słodko wystaje mu języczek.
Zastanawia mnie to, że on bardzo głośno oddycha. Jest to oddech miarowy, naturalny, ale po prostu bardzo głośny...
Moje koty na razie fukają i warczą, ale pewnie za jakiś czas to minie... Widocznie zapomniały już jak same były biedne jak myszy kościelne...
Jak wiadomo, jesteśmy dla niego domem tymczasowym. Będę zobowiązana za umieszczenie zdjeć kotka jako szukającego domku na resztę życia na stronkach ślepaczkowych...
A tu kilka fotek z dzisiaj:





