Tak pani odezwałam się w wątku bo w pracy dzisiaj miałam chwilkę wolną i nadzieję na jej przedłużenie ..... na nadziei zakończyło się wszystko

. Poza tym mam jeszcze kilka innych spraw do zrobienia i załatwienia - real, życie.
Sytuacja wygląda następujaco.
Sonia poszła na sterylkę a ja starałam się nie zejść. Wszystko poszło dobrze (szef jest świetnym chirurgiem i nie rozumiem dlaczego wciąż sobie gabinetu nie doposaża tylko takie ...... dobra nie o tym) i szybko i dobrze. Problem zaczął się w trakcie operacji bo zaczęła się kosmiczna burza ..... w czym z nią problem? Hyyyy jak nie do końca wybudzonego psa zapakować do kojca pod chmurkę gdzie jest trawa i piasek i leje się woda strumieniami i grzmi i .... no, to tak z grubsza. Jedyne co mi pozostało to samochód. I tak spędziłam noc w samochodzie a rano pojechałam do pracy przez pola, na których była również Sonia. W tym czasie Sońka z mężem siedziała - w zasadzie posypiała po lekach- w pokoju obok pokoju gangu. Dlaczego nie można jej tam zostawić? Bo tam stoją antyczne meble właścicielki, meble za takie pieniądze że...... nawet myśleć nie chcę. Co prawda popakowane ale..... ja wolę się trzymać od nich z daleka i wszelkie pazurki, języki i takie tam lepiej też niech się nie zbliżają. Gdy wróciłam z pracy, Sonia z powrotem wróciła do samochodu i tak od sterylki mieszka w samochodzie. Dlaczego? Ponieważ wciąż są burze i wciąż jest mokro - nie zaryzykuję ..... no i jeszcze dostaje 3xdziennie leki więc nie bardzo wyobrażam sobie wycieczki do niej do kojca nawet jeśli przestanie padać - do czwartku ma leki i do czwartku mieszka w samochodzie chyba, że pogoda się bardzo zmieni czyli bardzo ociepli wtedy prawdopodobnie ja wprowadzę się do..... kojca. Dzisiaj była ze mną w pracy tzn. w samochodzie spała grzecznie tylko o 14 tej wyszłam do niej dać leki. No i na wizycie kontrolnej po 16tej byłyśmy - szef ją wygłaskał, wymiział (wycałował - jakby co to nikt oczywiście nic nie widział a ja nie napisałam) i powiedział, że jak zwykle u mnie jest lepiej niż przypuszczał i powinno (to dopiero 3 doba właśnie minęła kilka minut temu). Sonia jest słodka i kochana - w nocy gdy chciała wyjść siusiu to piszczała i noskiem klapę chciała otworzyć. Siedzi w tym samochodzie tyle godzin a nawet kocyka czy kołderki nie poprzekładała, nic nie ściągnęła, nie nabrudziła. Dzisiaj tylko kubraczek miałam kłopot dopasować na nią bo się chciała bawić i taka dziewczynka z podstawówki z litością w oczach zaoferowała mi pomoc a Sonia dalej bawić się chciała.
I jeszcze jedno, to jest tekst od Szefa, gościa z 20 kilkuletnim stażem w leczeniu futerek - Niech ten, kto chce oddać psa do schronu najpierw sam tam pojedzie i pobędzie tylko pół dnia i wróci tam w dniu następnym - czego zapewne nie będzie w stanie zrobić. Po tym będzie mógł cokolwiek spróbować powiedzieć. Bo schron jest gorszy dla psa niż obóz koncentracyjny dla człowieka. Nie ma prawa wypowiadać się nikt, kto tam chociaż raz w życiu nie był przez kilkanaście godzin.
Zgadzam się z tym całkowicie bo.......
Ja byłam w schronie, nie raz, dałam radę kilka razy być - drogo za to zapłaciłam. Teraz pewnie bym nie zdzierżyła, wariatkowo murowane. Za słaba już jestem.
Tyle co do Soni. Szukajmy dla niej domu. To nie jest pies do kojca.
W sobotę jak zwykle w drodze do pracy karmiłam psy .... tak psy bo był ten duży brązowo różny i wystraszony niskopodłogowy "haski" i kolejna suczka

cała czarna.
No i teraz hit sezonu - tym razem była awantura na całego. Przyjechał jakiś gościu i ... no było bardzo mało kulturalnie i .... słów brak na takie łajdactwo. Tym razem chyba nie pojadę sama - tak mam zapowiedziane a więc.......... dopiero będzie afera.
W tym czasie gdy mieszkam w samochodzie robię jeszcze inne ciekawe rzeczy np. zajmuje się gangiem, Ichigo, staram sie złapać chorego kocura, ........ a zapomniałam .... pracuję, no i znów zapomniałam toż ja mam rodzinę .... i dom i ..... parę rzeczy by się jeszcze znalazło.
Szalony Kocie na pierwszej stronie jest cały gang, który jest do adopcji ... co prawda jest jeszcze część gangu w domu ale to druga tura - burasy maja mało czasu, coraz mniej czasu

. Za chwilkę ich czas się skończy ... nie chcę myśleć co będzie.
Ichigo ma się ku mojemu zaskoczeniu całkiem dobrze. Nawet bardzo dobrze fizycznie (dzisiaj jestem znów kolejną noc w plecy bo łapię jego siuski na posiew). Psychicznie troszeczkę jakby gorzej, ale karze się wypuszczać do stada i chce byc ze wszystkimi więc wygląda na to, że aklimatyzacja trwa (nie ucieka). Mięsko dostaje jednak oddzielnie ponieważ ze stadem nie jje - siedzi i patrzy..... w oddzielnym pokoju zjada ze smakiem. Jest dobrze - aż boję się to pisać.