Adopcje...młode persiaki nadchodzą!

Koty i kotki do adopcji

Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy

Post » Pon maja 13, 2013 23:28 Re: Adopcje...smutny koniec...:(

Olat pisze:
dalia pisze:ale ja dyskutuje z wypowiedzią pwpw że kota można odebrać w razie niewykastrowania go 9poprzednia strona) oraz koteczekanusi

w przypadku Tigry do rozstrzygnięcia czy zapisy umowy zostały złamane chyba też zostaje są o ile Tusia nie zgodzi się dobrowolnie kota oddać, a oddający do adopcji będzie chciał kota odzyskać
i to sąd rozstrzygnie czy kot bez smyczy na działce (ale pod nadzorem właściciela ) jest kotem wychodzącym czy nie i zostały złamane zapisy umowy i jak to się ma do prawa - bo umowa adopcyjna również niezależnie od nazwy przekazuje prawo własności kota na Tusię - nie jest to wypożyczenie, współwłasność czy czasowe powierzenie opieki
taki lajf niestety

Właśnie zależnie od nazwy.
Bo tytuł umowy generuje zupelnie inne uprawnienia (podkreślenie moje).

jakkie?
inne to znaczy że adoptujący nie jest właścicielem? i nie ma do kota praw?
Obrazek

dalia

Avatar użytkownika
 
Posty: 17361
Od: Nie maja 09, 2004 16:08
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon maja 13, 2013 23:29 Re: Adopcje...smutny koniec...:(

Dalia
Sprawa dotyczy kociąt, nie kota z umowy.. im dalej w las, tym...
Wybacz, ale dużo łatwiej dojść praw, gdy te dotyczą sprzedawanej rzeczy.. a tu nawet z tym nie mamy odczynienia. Wedle wpisów, dziewczyny świadomie zostały wprowadzone w błąd, bo przed podpisaniem umowy T już tu pisała o wypuszczaniu kota, nie jego dzieci.. więc umowa łatwiejsza, dużo bardziej.. choć patrząc na polskie sady, nie ma nic pewnego :roll: Ale co pozostaje, ugoda, albo walka w sądzie.. inaczej chyba rzeczywiście, szkoda papieru na drukowanie umów adopcyjnych i przypominam, T świadomie oszukała, wiedziała, że docelowo kot ma wychodzić, tak czy inaczej, a dziewczyny przekonywała, że kot będzie niewychodzący.. Walki w sądzie w takich sprawach zwykle się nie opłacają, chyba, ze ktoś walczy o sprawę, tu przestrzeganie umów adopcyjnych, czy to dotyczy działki, czy odsprzedaży kota w typie.. w sprawie walczy się nie o kasę, ale o rzeczywistość.. A tą trudno przeliczyć na finanse.
P.S A co do wprowadzenia w błąd, jeśli to udowodnisz przed sadem, unieważnisz umowę. Wiem co mówię.
pwpw
 

Post » Pon maja 13, 2013 23:33 Re: Adopcje...smutny koniec...:(

Nie. Po prostu inne przepisy regulują umowę kupna sprzedaży, inne umowę darowizny, inne umowę przekazania....
I inne są przepisy, które konsekwencje naruszenia umowy sankcjonują.

Olat

Avatar użytkownika
 
Posty: 39506
Od: Sob mar 30, 2002 21:41
Lokalizacja: Myslowice

Post » Pon maja 13, 2013 23:39 Re: Adopcje...smutny koniec...:(

pwpw pisze:Dalia
Sprawa dotyczy kociąt, nie kota z umowy.. im dalej w las, tym...
Wybacz, ale dużo łatwiej dojść praw, gdy te dotyczą sprzedawanej rzeczy.. a tu nawet z tym nie mamy odczynienia. Wedle wpisów, dziewczyny świadomie zostały wprowadzone w błąd, bo przed podpisaniem umowy T już tu pisała o wypuszczaniu kota, nie jego dzieci.. więc umowa łatwiejsza, dużo bardziej.. choć patrząc na polskie sady, nie ma nic pewnego :roll: Ale co pozostaje, ugoda, albo walka w sądzie.. inaczej chyba rzeczywiście, szkoda papieru na drukowanie umów adopcyjnych i przypominam, T świadomie oszukała, wiedziała, że docelowo kot ma wychodzić, tak czy inaczej, a dziewczyny przekonywała, że kot będzie niewychodzący.. Walki w sądzie w takich sprawach zwykle się nie opłacają, chyba, ze ktoś walczy o sprawę, tu przestrzeganie umów adopcyjnych, czy to dotyczy działki, czy odsprzedaży kota w typie.. w sprawie walczy się nie o kasę, ale o rzeczywistość.. A tą trudno przeliczyć na finanse.
P.S A co do wprowadzenia w błąd, jeśli to udowodnisz przed sadem, unieważnisz umowę. Wiem co mówię.

pwpw mam wrażenie że znalazłam się w matrixie
rozmowa zaczęła się od twojego stwierdzenia że hodowca może odebrać kota w razie braku kastracji mimo zapisów umowy i ja cały czas o tym piszę ponieważ nie zgodzilam się z Twoim twierdzeniem
a Ty plączesz dwie sprawy
koniec dyskusji zatem

co do wprowadzenia w błąd się wypowiedziałam - powtórzę więc aby dobrze wybrzmiało - uważam to za bardzo naganne
Obrazek

dalia

Avatar użytkownika
 
Posty: 17361
Od: Nie maja 09, 2004 16:08
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon maja 13, 2013 23:42 Re: Adopcje...smutny koniec...:(

Te wyjaśnienia prawnika - mam co do nich mieszane uczucia - w zasadzie są słuszne, przynajmniej pewne założenia, chociaż niekoniecznie wnioski i jest kilka sprzeczności i braku konsekwencji w tych wnioskach. Np. ja nie uważam kastracji/sterylizacji za sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Po drugie - skoro umowa nie jest umową sprzedaży, bo nie daje nabywcy prawa do władania kotem i jego pożytkami (a może tak być, bo to nie nazwa jest ważna, tylko istota), tylko "najmu" kota, to nie ma co się powoływać na art. 58 kc itd. Poza tym, tak na marginesie, nie chcę nic mówić, ale szanujący się prawnik nie używa określenia "umowa kupna-sprzedaży". Jest umowa sprzedaży.
Po drugie rzeczywiście ta umowa idzie bardzo daleko - za daleko, bo dotyczy kociąt, które będzie miał ten kot.
Tak naprawdę, to cała sprawa i tak oparłaby się o uznanie sędziego (a sędzia, który by się znał albo chociaż chciał zrozumieć... :roll: ). No, jedynie kary umowne są ewidentnie wygórowane i tu jest jasne, że hodowca by nie wygrał.
No i konkluzja - rzeczywiście hodowca ma gorzej.

koteczekanusi

 
Posty: 3666
Od: Pon sty 07, 2008 12:03
Lokalizacja: Warszawa - Żoliborz

Post » Pon maja 13, 2013 23:58 Re: Adopcje...smutny koniec...:(

Dalia
Wybacz zatem, jeśli źle mnie zrozumiałaś.. nie piszę, ze są to łatwe sprawy i że można w nich uzyskać pewny wynik (odebranie kota), ale nie są to sprawy beznadziejne, tylko trzeba zaryzykować kasę na prawnika mając przed sobą niepewny wynik, który niekoniecznie zbilansuje wydane finanse... Jak pisałam to bardziej walki o rację, niż o gratyfikację finansową, stąd taka kultura prawna, a nie inna.. Jak każdy, hodowca przelicza, co mu się opłaca. Przykładów aż nadto mogłabym ci podać.. Nie w sprawie hodowlanej, ale ogólnoprawnej.. Sprawa dziewczyn, przy wsparciu jakiejś fundacji, jest jak najbardziej do wygrania, tylko nikt nie zagwarantuje wyniku.. mamy takie sądy, jakie mamy, więc to byłaby bardziej sprawa propagandowa i opłacała się bardziej ogólnie, niż w tym konkretnym przypadku.. Choćby poprzez zainteresowanie nią mediów.. no cóż, może warto kiedyś taką podjąć, by ludzie nie traktowali umów adopcyjnych, jak świstków papieru do dowolnej ich własnej interpretacji.. T wiedziała o jakiego kota apeluje, stąd kłamstwa, ze nie będzie wychodzący, wątpię by tu dostała za darmo Maine Coon do wolnego wybiegu.. stąd zdecydowała się na oszustwo, na szkodę kota, odbierając mu lepszy dom :evil: Zwykłe oszustwo. I żeby nie było, moje dwie byłe sąsiadki mają maine coony zgarnięte z bezdomności, wychodzące, ale to co innego, niż w złej wierze podpisywanie umowy adopcyjnej o konkretnych wymogach i wprowadzenie kogoś w błąd :evil: Złego słowa o nich nie powiem, choć jednej kota ukradziono, najprawdopodobniej, na to wskazywał jego stan, gdy wrócił po 2 miesiącach... to kolejne niebezpieczeństwo w przypadku kotów w typie, wychodzących. Też mogłabym naopowiadać :roll:
Dalia to tak ogólnie, nie personalnie tylko do Ciebie.. żyłam na wsi, wiem, jakie złudne jest tam poczucie bezpieczeństwa zwierząt.. Sama popełniłam błąd.. nie dziwię się dziewczynom i takiemu a nie innemu zapisu w umowie...I tym bardziej wq mnie takie 'tanie oszustwo' ze strony T.
pwpw
 

Post » Wto maja 14, 2013 0:34 Re: Adopcje...smutny koniec...:(

wychodznie pod "nadzorem" skończyło sie dwa razy u nas tak:
1.ukradziono mam kota na naszych oczach-podjechał samochód i zwineli nam kota z podwórka 8O nie zdazylismy dobiec
2.odmówilam wydania kota sasiadowi-kota jakiego uratowałam,był po 2 operacjach kregosłupa.Kot został zabrany z podwórka,a ,ze był na lekach wymagał stałej opieki i był kotem domowym,wychodził tylko na siku :( W dniu odmowy wydania TEGO kota własnie mój Całusek nie wrócił do domu :( 12 minut wystarczyło,zeby rozpłynał sie w powietrze...Szukalismy go dniem i nocą,sami i z psami..potem szukalismy zwłok...ZERO...Po dwóch latach go znalazłam..lezał za moja posesja pod deskami z odrabana głową...

Uciekł mi kot z domu,kot niewychodzacy,wystraszył sie i uciekł....przed zimą...nie mam go u siebie :( -szukam-mam info,że żyje-sprawdzam-nie ma i tak w kółko :( raz go widziałam..przyszedł jesc na taras...nie zdażyłam go złapać-uciekł z innymi dzikusami :(

forum nie jest gwarantem dobrej adopcji-ludzie zmieniaja nicki,zapominaja na co się umawiaja...
kot nakolankowo-kanapowy mieszka potem w kotłowni,albo znika z domu do garażu...Nawet najblizsza rodzina moze okazac się....domem z czarnej listy kociarza/psiarza...

przykra sprawa do czytania.... :(
BOZENAZWISNIEWA
 

Post » Wto maja 14, 2013 0:50 Re: Adopcje...smutny koniec...:(

To i ja mam coś do (chyba) śmiechu http://piekielni.pl/49910#comments i do płaczu: http://piekielni.pl/49543#comments
Obrazek Kawunia?

koteczekanusi

 
Posty: 3666
Od: Pon sty 07, 2008 12:03
Lokalizacja: Warszawa - Żoliborz

Post » Wto maja 14, 2013 6:57 Re: Adopcje...smutny koniec...:(

Prawo, umowa ...
A gdzie zwykłe ludzkie poczucie przyzwoitości i odpowiedzialność za dane słowo?
Obrazek
Obrazek Czesio 6.04.2015 [*]

Mulesia

Avatar użytkownika
 
Posty: 6440
Od: Czw cze 03, 2010 9:04
Lokalizacja: Wielkopolska

Post » Wto maja 14, 2013 7:23 Re: Adopcje...smutny koniec...:(

Mulesia pisze:Prawo, umowa ...
A gdzie zwykłe ludzkie poczucie przyzwoitości i odpowiedzialność za dane słowo?

Bardzo daleko to zaszło...
A sprawa jest prosta - dziewczyna świadomie oszukała. Cześć. Chciała kota wychodzącego? Pełno takich na forum.
Ale zdarza się - też nie siedzę jej w głowie i nie wiem co nią kierowało, a jedynie mogę się domyślać.
Gdyby zechciała... - rozwiązanie jest proste. Kotka wychodzi na smyczy... Ale to zależy od opiekunki.
Prawo i Sprawiedliwość jest najbardziej mściwym gangiem politycznym w Europie./Davies

Obrazek
"Lepiej czasem zapalić małą świeczkę, niż przeklinać mrok.."

morelowa

 
Posty: 25569
Od: Sob gru 19, 2009 10:38
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto maja 14, 2013 8:43 Re: Adopcje...smutny koniec...:(

Morelowa - zgadzam się z tobą. Jeżeli chce się kota wychodzącego - to się takiego szuka. Jeżeli bierze się kota który ma być niewychodzący - to zwykła uczciwość i przyzwoitość nakazują kota nie wypuszczać. Chyba że na smyczy lub do woliery - ale i w takim przypadku ja osobiście uzgodniłabym to z osobą od której wzięłabym kota i np. przesłała zdjęcie wykonanej woliery. Po to, żeby być w porządku wobec osoby, która kota uratowała, wychuchała i mi przekazała.
Tyle w temacie.

Trzymam kciuki, żeby adopcje pozostałych kotów z tego wątku przebiegły sprawnie i bezproblemowo :ok: :ok: :ok:
wątek Księżniczki Ofelii i Małej Czarnej Carmen
viewtopic.php?f=46&t=213181 - cz. IX
Obrazek

MB&Ofelia

 
Posty: 35094
Od: Pt gru 09, 2011 9:20
Lokalizacja: Koszalin

Post » Wto maja 14, 2013 8:47 Re: Adopcje...smutny koniec...:(

MariaD pisze:koteczekanusi - nie ma czegoś takiego jak umowa adopcji. Jest za to nieodpłatne przekazanie rzeczy jaką jest kot. I te artykuły, które cytujesz są niestosowne w tym przypadku. I jest trudniej a nie łatwiej obronić ją w sądzie. Zwłaszcza używając jako argumentu tak nieprecyzyjnie określonego w umowie punktu jakim jest "niewychodzenie kota".

Pytanie na ile umowa ta, tu zwana adopcyjną, jest umową przenoszącą własność, a na ile adoptujący jest posiadaczem zależnym, czy jakoś tak, a nie doszło do przeniesienia własności rzeczy :roll: .. To nie takie proste i można się pogimnastykować:
http://forumprawne.org/prawo-cywilne/83 ... -czas.html
Sama umowa jak widać nie jest nic nie warta.. pytanie tylko o praktykę w sądach..
Dla Tigry najlepiej byłoby, gdyby T naprawiła swój błąd (eufemizm).. inaczej żądanie wydania rzeczy :roll: bo warunki umowy zostały złamane.
EOT
pwpw
 

Post » Wto maja 14, 2013 9:17 Re: Adopcje...smutny koniec...:(

Dalia
nie cofam ani jednego napisanego slowa na tym wątku - w tym także o Lusi badź uprzejma wejść ns wątek Tusi i przeczytac co o swoich wątpliwościach dot. Lusi napisała morelowa.

A wracając do meritum bez wypisywania i popisywania się " wiedzą prawniczą" dalej uważam , że Tusia jest oszustką i tego akurat usprawiedliwić się nie da Ewa Szymańska
Kot składa się z materii ,antymaterii i fanaberii

Obrazek

nasz wątek : http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=46&t=155410

ewissko

 
Posty: 584
Od: Pon gru 03, 2012 21:35
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto maja 14, 2013 10:23 Re: Adopcje...smutny koniec...:(

ewissko pisze:Dalia
nie cofam ani jednego napisanego slowa na tym wątku - w tym także o Lusi badź uprzejma wejść ns wątek Tusi i przeczytac co o swoich wątpliwościach dot. Lusi napisała morelowa.

A wracając do meritum bez wypisywania i popisywania się " wiedzą prawniczą" dalej uważam , że Tusia jest oszustką i tego akurat usprawiedliwić się nie da Ewa Szymańska


ewissko nic Cie nie upoważnia do sugerowania że Tusia chce celowo skrzywdzić Lusię
nie podoba Ci się to jak Tusia postępuje z Luśką - Twoje prawo, ale wyciąganie i artykułowanie wniosków oskarżających o celowe pozbycie się kota jest nadużyciem. Niegodnym.
masz prawo napisać że nie podoba Ci się to i to, nie masz prawa napisać że Tusia świadomie i celowo skrzywdzi Luśkę (pozbywając się jej w lesie jak to napisałaś)

mnie również nic nie upoważnia do twierdzenia że oddasz Blusię mimo tego że jak sama piszesz są na Ciebie naciski rodziny, a postępując tak jak Ty postępujesz powinnam tak napisać choćby dlatego że czytając Twój wątek co do Twojego postępowania mam wątpliwości, dodatkowo mogą mi się niektóre rzeczy nie podobać, a poza tym rodzina naciska.
Twoim zdaniem na powyższej podstawie mogę pisać że obawiam się o Blusię bo ją celowo skrzywdzisz (np bojąc się ją oddać z powrotem, wypuścisz w lesie - analogicznie jak Ty napisałaś w stosunku do Tusi)?

widzisz podobieństwa? podobna sytuacja osoby różne, efekt ten sam
nie wolno czynić spekulacji opartych na własnym widzimisię i już
ani Tobie ani nikomu innemu
Obrazek

dalia

Avatar użytkownika
 
Posty: 17361
Od: Nie maja 09, 2004 16:08
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto maja 14, 2013 11:00 Re: Adopcje...smutny koniec...:(

Napisałam wyraźnie , że ja boję się o los Lusi i jej bezpieczeństwo bo na działce też przebywa bez szelek i zabezpieczeń.Jeszcze nie widziałam ani jednej "baby" biegnącej równolegle z uciekającym kotem.Przyznasz sama ,że szybkości są inne.

.Co zaś do Blusi ,gdybyś nie pamiętała to napisałam również , że dawno skończyłam 18 lat a więc jestem samodzielna , samorządna i samofinansująca się i naciski mnie nie dotyczą.

A tak na marginesie każdy weterynarz , który zobaczyłby rany jakie zadała mi Blusia zakwalifikowałby ją jako kota agresywnego do eutanazji , no i teraz będzie o czym mówić i domniemywać aby tylko w jakiś sposób zakończyć sprawę Tusi .

Pażałsta można pojechać po mnie i myśl sobie co chcesz Dalio ,pozdrawiam
Kot składa się z materii ,antymaterii i fanaberii

Obrazek

nasz wątek : http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=46&t=155410

ewissko

 
Posty: 584
Od: Pon gru 03, 2012 21:35
Lokalizacja: Poznań

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 9 gości