Dalia z całym szacunkiem, ale ja z tego wpisu wyczytuje, że najchętniej docelowo koty mają tam biegać cały dzień, pod nadzorem.. czyli ktoś tam może spojrzy co godzinkę, czy nadal są.. Nie wiem jak jest teraz, ale obawiam się, że tak się skończy. No w nocy może nie, bo będą gryźć się z 'tubylcami'. To powinna wyjaśnić faktyczna opiekunka Tigry.. więc jest potrzeba kontaktu, a jak widać po wpisaniu "100%" ma ona w d..e dziewczyny

Fajna postawa, rokująca na przyszłość... uważam, że spełniłam, bo tak i co najwyżej będę was obrażać
Miałam koty wychodzące w innej okolicy i przed miau.. Ale co innego zgarnąć kota z podwórka i poza opieką zostawić statu quo.. A co innego adoptować kota i zapomnieć dodać, że co prawda na osiedlu kot będzie niewychodzący, ale po przewiezieniu na działkę będzie uczył się wychodzenia by w docelowym domku na wsi stać się kotem wychodzącym, bo przecież taki jest w planach, jeśli nie w budowie.. perfidne oszustwo i tyle. I jeśli przypuszczam prawidłowo, to wnioski nasuwają się same..
A co do bezpiecznej okolicy, to dodam przypadek mojego sąsiada.. Koty miał wychodzące, moje dwa małe (niedożywienie) rudzielce, dokarmiane przez płot. Sama jednego ratowałam po wypadku

Przeżył. Okolica bezpieczna, góra 6 aut na dobę, pola, jakieś 300m dalej las. Wyprowadził się do jeszcze dalej położonej od głównych dróg okolicy, jeszcze bardziej wiejskiej, jeszcze dalej inny już las.. Po trzech miesiącach go spotkałam i nie mogłam nie zapytać o rudzielce.. Lisy je wyłapały, bo tam łapią i nikt nie ma już kota - coś w tym stylu z rozbrajającym uśmiechem oświadczył. Oba, nawet trzech miesięcy nie przeżyły, oba ledwo 2 letnie. A czy się mylę, czy za działką nie ma lasu..
Dla mnie są mocne podstawy by odebrać Tigrę, umowa została złamana, mało tego wpis z 9 stycznia udowadnia, że została podpisana 'w złej wierze', a dodatkowo dziewczyny mogą ją unieważnić bo zostały 'wprowadzone w błąd' .. jest aż nadto podstaw prawnych by ścigać takich oszustów. Jaką podejmą ostateczną decyzje, ja nawet nie chcę doradzać. Jakoś tak po ludzku, dla mnie umowa to umowa, nie pasuje, nie podpisuje- przymusu nie ma.
Dodam tylko, ze chyba jasne tu jest dla wszystkich, że hodowca ma prawo odebrać kota, gdy ten nie zostanie wysterylizowany, nawet gdy właściciel (który go kupił za kasę) uważa, że wystarczy, jak kot z domu nie wychodzi. Tu mamy dokładnie to samo.
I na tym koniec z mojej strony, obiecałam sobie nie wchodzić tu w punkty zapalne. Tyle, że takie oszustwa zawsze mnie wq i dziwie się, że ktoś tu broni postawy T
Ale nic.. mam swoje życie.