kotkins pisze:Zosik może jakaś Twoja koleżanka, KTOŚ go przetrzyma?
Pewnie Fairey nie odmówi.
Przerabialiśmy to już z "koleżankami" kiedy zebraliśmy z ulicy owczarkowatego szczeniaka. W środku zimy, minus 20 stopni, pies wyrzucony w szczerym polu, zamarznięty, zapchlony, zarobaczony, z krzywicą, śmierdzący jak kupa gnoju. Doprowadziliśmy psa w 3 tygodnie do stanu szeroko pojętej normalności, ale w tym czasie dziecko mi się prawie udusiło, a już zdążyło zsinieć, spuchnąć i zakaszleć się na amen. Dzwoniłam w środku nocy do wszystkich po kolei w kontaktach z telefonu. Błagałam, prosiłam, tłumaczyłam, płakałam, krzyczałam, żeby ktoś wziął psa choćby na chwilę, bo dziecko mi się dusiło...
I co?
I TŻ o 5 rano pojechał z psem do schronu, bo NIKT nie chciał pomóc, a byli tacy, którzy do tej pory się do mnie nie odzywają, "bo o TEJ PORZE w TAKICH sprawach się do ludzi nie dzwoni".
Na szczęście psu chwilę później trafił się dobry dom z ogródkiem...