Ciociu Lucynko "pipczysława" mnie rozbroiła
Co do samego Lukierka, to nasz mordek mały "ożywa" dziś na koniec kroplówki dostałam po łapach i wbiła we mnie kiełki

na szczęście to delikatna kić i obrażeń żadnych konkretnych nie ma, ale miałam kłopot w odpięciu kroplówki i założeniu korka na wenflon, gdyby miała inny charakter mogłoby być ciężko

Artur od rana pojechał na mecze i porwałam się na samodzielne radzenie sobie z kroplówką, która dziś leciała raz za szybko, raz za wono a za chwilę w ogóle i tak przeszło godzinę, a jeszcze w trakcie Natalka "mamo!!!!.... chciałabym....." a na koniec Lukierkowe podziękowania "ala atak"

ale jakos sie udało
Lukierek ma apetyt, wcina chętnie kuraka na przemian z chrupkami

mam nadzieję, że to faktycznie jakieś mega-zarobaczenie, bo po tych "nawodnieniach" i jedzeniu brzuchal robi się okrągły i mordeczka Lukierkowa ladniej wygląda i widac, że samopoczucie lepsze. Dziś posmarowałam łyse usiska i boki przy nich, witaminkami na porost "włosów" dopiero miała minę o taką

ale jak jej te łysiny zostaną (jk to przepowiada nasza pani dr) to będzie wyglądała jakby z pseudohodowli sfinksów uciekła

Przestać focić



