Wczoraj przez dwie godziny były u mnie fretki.... miały sobie grzecznie siedzieć w przygotowanej dla nich klateczce. A tu owe tchórzofretki czmychnęły z klateczki w mgnieniu oka.... Zamkniętej dodam, przez krateczki bez problemu się przecisnęły... I niczego sobie między zainteresowanymi kocimi łapkami biegały.... To była masakra.... Szybkie, zwinne i tyle dobrze, że mega oswojone więc można było swobodnie łapać....
Szybko poleciałam po starą klatkę od Dorobelli i tam je umieściłam, z niej większy fretek uciec nie mógł, więc pilnować musiałam samiczkę. Nie przypuszczałam, że one takie malućkie będą.... ( oba mają ok roku).
Za telefon i muszę powiedzieć, że jestem pełna podziwu, dla zorganizowania pełnej akcji przejęcia fretek przez Stowarzyszenie Pomocy Fretek.... W 10 min Pani oddzwoniła mówiąc, że będzie do dwóch godzin i rzeczywiście była... ( w między czasie fretki zjadły już całego ogórka, wyspały się, uciekały/próbowały uciekać z klatki, dały się wygłaskać) One mają więcej życia niż ja....
Po dwóch godzinach z tymi frecikami byłam padnięta jakby mnie czołg przejechał....
Co ciekawe reakcja kotów na fretki była następująca:
Herszt - zobaczył i uciekł aż się za nimi kurzyło.
Tomcio i Fruzia nie wiedziały co się dzieje.
Bubu - od klatki i fretek nie dało rady go odciągnąć, on się będzie przyjaźnił, najchętniej by razem z Fretkami zamieszkał w klatce....
Na forum nie chce pisać skąd fretki się wzięły, w każdym razie były w potrzebie i cieszę się, że udało im się pomóc. A same freciole będą pod opieką doświadczonych osób w odpowiednim sprzętem...
