Yyy...mam tonę kurzu w domu, pan kończy układanie płytek, zaraz pomaluje i zafuguje...za trzy godziny przyjeżdżają meble.
Oraz sprzęt.
No i jeszcze SPRZĄTANIE.
Na niejaką Amelię machnęłam już ręką.
Moja ukochana koteczka siedzi przeszczęśliwa na parapecie w kuchni i czule patrzy w oczy panu złotej rączce.
I je szynkę z jego kanapek.
Bo u nas na szynkę Amka nawet nie spojrzy- lubi surowego tuńczyka i polędwiczki z kurczaka.
Taaa...miłość zmienia świat...
Pan się nawet podpytywał, czy ona aby nie jest do adopcji.
Pewnie by chodziła z nim do pracy.
Dużo z nią rozmawia:)
Ona z nim chyba też...
Przypominam, że Amelka to taki szary kotek perski co u nas mieszka...
Moje drugie cudo, Leoś ZUPEŁNIE SIĘ NIE ŚLINI!!
A ślinił się od przybycia do Kotkinsowa, do tego zapach z zioba powalał.
Zapach jest już kocio- normalny,
Do tego: nie ma wycieku z noska (sam nosek jest różowy , z przyzwyczajenia smarujemy ten biedny nosek wazelinką raz dziennie).
Oczy są persko- normalne.
Skóra czysta.
Kot tłusty i puchaty.
Gdyby Leoś nie był Leonem Kotkinsem to by zaczął się nadawać do adopcji...
Ale Leoś Kotkins jest już od dawna u siebie , więc zadowolony z życia śpi sobie na różowej podusi , tej , która jest własnością Fio.
Fio
popaczyła , podumała i się położyła na beżowej...
Ech, nie mają te koty lekko, oj nie...