Mój boże, to straszne, rozumiem iwoo1 Twoją rozpacz
Ja też do dzisiaj czuję się winna, że jej to zrobiłam choć wiem, że chciałam dobrze, ale to niczego ne zmienia...
Nasza Kotka nie miała przed zabiegiem robionych żadnych badań, lekarz stwierdził że nie ma takiej potrzeby bo kotka jest młoda i zdrowa. To był nasz pierwszy kotek w życiu, nie mieliśmy żdanej wiedzy ani doświadzenia, więc mu zaufaliśmy. Nasza po wybudzeniu była otumaniona, jak to po narkozie ale nic nie wskazywało na to, że wydarzy się coś takiego.... Przez 2 dni była wyraźnie smutna i ospała ale wet powiedział, że to normalne, aż w końcu zaczęły się kłopoty z oddychaniem i wtedy to już nie trwało długo
Przygarnęliśmy ją w nocy z pewnego baru(decyzja była natychmiastowa i ne wahaliśmy się, chociaż wcale nie planowaliśmy mieć kota), gdzie nie była bezpieczna wśród wielu pijanych i agresywnych facetów, więc nie wiem jaką miała przeszłość.
Po jej śmierci dużo czytałam i podejrzewam, że mogła być chora. Np. kiedy pobiegała za piórkiem, kładła się i ziała z wywalonym językiem jak pies (wtedy myślałam że to pewnie normalne ale później dowiedziałam się, że to może być oznaka wady serca- nie wiedziałam tego wcześniej )
Sekcji jako takiej nie było, ale weterynarze zapytali, czy mogą otworzyc brzuch, żeby zobaczyć czy nie ma krwotoku wewnętrznego - nie było. Chyba się przestraszyli, że będę im robić problemy bo zaproponowali, że zrobią mi zdjęcia na dowód, że to nie ich wina. Ja byłam tak oszalała z rozpaczy, że zachowywałam się jak wariatka. Krzyczałam, płakałam i błagałam ich żeby ją ratowali. Ale jak miałam się zachowywać, skoro moja ukochana kicia umierała patrząc na mnie wielkimi, przerażonymi oczami!!! Do dziś mi się śnią i widzę je kiedy kładę się spać...
Miesiąc temu adoptowaliśmy półroczną Nelę (na zdjeciu), zapełniła straszną pustkę, którą pozostawiła po sobie Lusia. Ale do tamtego weta już nigdy nie pójdę... Nie obwiniam go, może tak musiało być ale wolę dmuchać na zimne. Po czymś takim trudno odbudować zaufanie...