mój kochany kotuś Whiskey ma nowotwór....już Go nie boli [*]

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt kwi 12, 2013 15:48 Re: mój kochany kotuś Whiskey ma nowotwór....już Go nie boli

Przeczytałam ten wątek, bo ostatnio podczytuję po cichu takich wiele - szukam pociechy dla siebie.
Ale tu postanowiłam się odezwać.

Izuniu bardzo, bardzo mi przykro z powodu Whiskey'go. Przytulam wirtualnie i zapalam światełko [']
Wiem, co przeszłaś i rozumiem Cię doskonale.
Ja straciłam moje najukochańsze futrzaste szczęście... to było 3 tygodnie temu... tyle dni, tyle pustych dni bez mojego kiteczka, a serce mi pęka, jakby zgasł przed chwilą... boli ciągle tak samo.
O naszej walce jest trochę tutaj: viewtopic.php?f=1&t=7808&start=930 (od str. 63)
Przeczytaj, to troszkę pomaga - nie ukoić ból - tego się nie da, ale jest coś pocieszającego, że tak kochamy i tak cierpimy, że jest nas więcej.
Trzymaj się... wróć - trzymajcie się ciepło - Ty i Whiskey.

adwokatka

 
Posty: 56
Od: Pon mar 11, 2013 14:06
Lokalizacja: Trojmiasto

Post » Pon kwi 22, 2013 23:31 Re: mój kochany kotuś Whiskey ma nowotwór....już Go nie boli

Ceść Ciocia Izunia :1luvu:

To ja malutka Kokusia psysłam się psywitać i pomiziać Cię po pysiu :1luvu:

Ciocia uśmiechnij się tak od uska do uska dobze :D

i wpadnij do nas na wątecek, to poznas Ryśke i Pysionka :D

Kokusia wesolutka :D
Obrazek

agusialublin

Avatar użytkownika
 
Posty: 16505
Od: Nie lip 29, 2012 20:27
Lokalizacja: lublin

Post » Wto kwi 23, 2013 23:49 Re: mój kochany kotuś Whiskey ma nowotwór....już Go nie boli

Hihihi Agusia. Ty to potrafisz sprawic ze sie czlowiek usmiechnie. :ryk:
U mnie nie ciekawie ale staram sie dojsc do siebie. Slowa rania jak cholera.

A dzisiaj......dzisiaj mija 4 tygodnie jak Whiskus odszedl do lepszego swiata. Ale zaczynam powoli usmiechac sie na mysl o nim a nie plakac. Wspominam jak nam bylo razem fajnie. Gadam dalej do niego i to mi chyba nie minie, tym bardziej ze jest ze mna w domu.

Whiskusiu kochany zawsze bedziesz w moim sercu kochanie. Mama nigdy Cie nie zapomni ty moj slodki bułaśku. Zapalam ci świeczuszkę abys zawsze mial jasno i wiedział gdzie jest twoj dom.

Agus ja bylam na twoim watku wczoraj. Ale chyba musze go przeczytac od poczatku. Jestes taka jak ja, albo ja taka jak ty. W glowie koty, w sercu koty i na jezyku koty.

Caluski dla ciebie i futrzakow

izabela132

 
Posty: 135
Od: Pon kwi 30, 2012 12:05

Post » Wto kwi 23, 2013 23:54 Re: mój kochany kotuś Whiskey ma nowotwór....już Go nie boli

adwokatka pisze:Przeczytałam ten wątek, bo ostatnio podczytuję po cichu takich wiele - szukam pociechy dla siebie.
Ale tu postanowiłam się odezwać.

Izuniu bardzo, bardzo mi przykro z powodu Whiskey'go. Przytulam wirtualnie i zapalam światełko [']
Wiem, co przeszłaś i rozumiem Cię doskonale.
Ja straciłam moje najukochańsze futrzaste szczęście... to było 3 tygodnie temu... tyle dni, tyle pustych dni bez mojego kiteczka, a serce mi pęka, jakby zgasł przed chwilą... boli ciągle tak samo.
O naszej walce jest trochę tutaj: viewtopic.php?f=1&t=7808&start=930 (od str. 63)
Przeczytaj, to troszkę pomaga - nie ukoić ból - tego się nie da, ale jest coś pocieszającego, że tak kochamy i tak cierpimy, że jest nas więcej.
Trzymaj się... wróć - trzymajcie się ciepło - Ty i Whiskey.



Adwokatko bardzo mi pzykro ze twoj kochany kotus odszedl od ciebie. Czytala o tym co przeszliscie. Uwierz mi ze on jest caly czasy czas obok ciebie, miauczy, robi ci byczki i masazk. A jak wraca za teczowy most to wtedy sie bawi z whiskim i innymi futrzakami. Zdaje mi sie ze nasze kotki odeszly w tym samym czSie. Moj whiskey 26 marzec, a twoje szczescie futrzane kied .

izabela132

 
Posty: 135
Od: Pon kwi 30, 2012 12:05

Post » Śro kwi 24, 2013 8:53 Re: mój kochany kotuś Whiskey ma nowotwór....już Go nie boli

Czytam i ryczę... przypomina mi się mój Kacperek-odszedł 4 lata temu na niewydolność nerek.Mimo,że 2 nowe futrzaki szaleją w domu,to nigdy nie zastapią Kacpra,to już inne koty, niemniej kochane.
Jeżeli obudzisz się pewnego dnia i stwierdzisz,że łzy żalu zostały zastąpione czułym uśmiechem wspomnień to będzie dobrze. I tak powinna przebiegać żałoba.Wspominaj wszystkie wspaniałe chwile spędzone z kotusiem,oglądaj zdjęcia,filmiki i najważniejsze pamiętaj,że kicia która została, też przeżywa śmierć przyjaciela i potrzebuje ciebie bardziej niż kiedykolwiek.Trzymaj się.

asiek o

Avatar użytkownika
 
Posty: 1020
Od: Śro maja 26, 2010 15:14

Post » Śro kwi 24, 2013 11:59 Re: mój kochany kotuś Whiskey ma nowotwór....już Go nie boli

izabela132 pisze: Adwokatko bardzo mi pzykro ze twoj kochany kotus odszedl od ciebie. Czytala o tym co przeszliscie. Uwierz mi ze on jest caly czasy czas obok ciebie, miauczy, robi ci byczki i masazk. A jak wraca za teczowy most to wtedy sie bawi z whiskim i innymi futrzakami. Zdaje mi sie ze nasze kotki odeszly w tym samym czSie. Moj whiskey 26 marzec, a twoje szczescie futrzane kied .


Moje kochane kociątko odeszło w piątek, Wielki Piątek, 29 marca... [']
Przede wszystkim chcę wierzyć, że mojego Romeo nic już nie boli, że jest szczęśliwy. Ostatnie dni choroby musiały być dla niego ciężkie i wyniszczające.
Romeo nie spędził w moim domu wiele czasu - niecałe 3 miesiące, ale pokochałam go od razu. To był niesamowity kotek, po prostu wielkie mruczące serce porośnięte ślicznym, miękkim futerkiem :-)
Przygarnęliśmy go ze schroniska i chcieliśmy dać najlepszy dom, jaki tylko potrafiliśmy. Od bliskiej osoby usłyszałam, że trafiając do nas - jakby trafił do raju, otworzyło mu się niebo. Ale po tym, co Romeo przeżył (nie wiem, jakie było jego życie, ale raczej niełatwe, skoro trafił do schroniska) i jaki był - zasługiwał na to wszystko, i więcej... ale odszedł... tak bezsensownie szybko odszedł. Serce mi pękło i część została z nim.

Teraz, po prawie 4 tygodniach jestem nieco spokojniejsza. 2 nowe koty, które pojawiły się w domu zapełniły nieco przestrzeń... ale nie serce. Mają wszystko, czego kot może chcieć do szczęścia - dobre jedzenie, głaskanie, zabawki, opiekę. Ale nie czuję tych uczuć, jakie miałam dla mojego Romeo - i nawet chyba nie chcę czuć. Często, gdy zachowują się skrajnie różnie od nawyków Romeo - jest mi przykro. Oglądam wtedy zdjęcia i filmiki z Romeo i pozwalam sobie na chwile słabości.
Wiem, że z czasem to też będzie coraz rzadsze, ale Romeo zawsze będzie mój, wyjątkowy i najwspanialszy i żadnego zwierzaka już tak nie pokocham.
Życzę Ci wiele dobrego Izuniu i życzę spokoju serca - skoro tak kochałaś swojego kotka, to musisz być bardzo dobrą osobą :-)

adwokatka

 
Posty: 56
Od: Pon mar 11, 2013 14:06
Lokalizacja: Trojmiasto

Post » Śro kwi 24, 2013 12:10 Re: mój kochany kotuś Whiskey ma nowotwór....już Go nie boli

szkoda go

dawajkwiatki

 
Posty: 3
Od: Śro kwi 24, 2013 12:08
Lokalizacja: Gdynia

Post » Śro kwi 24, 2013 16:32 Re: mój kochany kotuś Whiskey ma nowotwór....już Go nie boli

Adwokatko....twój kotuś odszedł w dniu urodzin mojego Whiskusia. Whiskey poszedł spać 26 marca. I tak jak Ty odczuwam wielką pustkę w sercu, w domu i gdziekolwiek spojrzę. Już się nawet złapałam na tym że jak wchodzę do domu z ogródka to mówię "no chodź do domu kochanie" ....i czekam. Podświadomie on wchodzi a rzeczywistośc jest inna.
Adwokatko musimy wierzyć że nasze kotki, tam, za tęczowym mostem są zdrowe i nic je nie boli. Że są szczęśliwe, mają dużo miłości i jedzonka. I że wybiegną nam kiedys na spotkanie.....wyobrażasz to sobie, jak tyle kotków przyjdzie nas powitać jak już nadejdzie nasz czas. To będzie piękne.
Ja mam w domu jeszcze Bonkę. Z tej samej hodowli co Whiskuś ale nie rodzieństwo. Byli ze sobą od maleńkości. Nawet nie możesz sobie tego wyobrazić jak ona strasznie tęskni. Jak go szuka po całym domu, w jego ulubionych miejscach na ogródku. Patrzę na nią i wyję. I obiecuję że będzie miała kiedyś znowu z kim się bawić. Edek...ogródkowy przygarnięty kociak nie chce się bawić z Bonką. On myśli że ona go atakuje, więc ją bije. Dlatego Bonka omija go teraz z daleka. Edek nie chce do domu, więc jest tylko na ogródku.
Bonka jest przeciwieństwem Whiskiego. On dostojny kawaler, ułożony, kulturalny, czysty (chodził po chodniku, nie tarzał się w ziemi) a Bonusia to żywe srebro. Podobno jest biała z szarym ale tylko podobno. Tarza się gdzie popadnie. Przychodzi oblepiona nawet ślimakami do domu. I potrafi krzyczeć całymi godzinami. Ja wiem że ona tęskni za przyjacielem. I wiem że musze szybko się pozbierać do kupy i zacząć myśleć o kolejnym kociaku. Zdaję sobie sprawę że żaden już nie będzie taki jak Whiskey. Pomiędzy nami była chemia. Zaiskrzyło już w hodowli. Na tyle kotów ile tam było tylko nasze oczy sie spotkały. Zastanawiam się czy to tak miało być. Bo Whiskus miał problemy ze zdrowiem od maleńkości. Może miał do mnie trafic aby mógł przeżyć godnie i w miłosci, niż trafic do kogoś, kto po usłyszeniu że kociak ma problemy ze zdrowiem mógły się go pozbyć. Sama nie wiem. U mnie był 2 i pół roku. I były to dla nas najlepsze czasy. Dał mi bezwarunkową miłość i oddanie, czego nie mam od najbliższych.

Adwokatko trzymaj się cieplutko. Taka już nasza dola że trafiają do nas kociaki specjalnej troski aby przeżyć w miłości, cieple nawet tak krótki czas. Twój kotuś tego doznał i zapewne jest ci wdzięczny za to. I uwierz w to że on Cie obserwuje z góry i cieszy sie że znowu masz kogoś, komu możesz ofiarować dom i miłość

izabela132

 
Posty: 135
Od: Pon kwi 30, 2012 12:05

Post » Śro kwi 24, 2013 16:33 Re: mój kochany kotuś Whiskey ma nowotwór....już Go nie boli

nieraz jeszcze poleci lza albo i morze lez na wspomnienie kociego przyjaciela, czasem tak musi byc. Ale jesli potraficie sie usmiechac do wspomnien o Nim-to znaczy, ze jest juz lepiej :) Kotus na pewno za TM znalazl kochajacego go czlowieka, dom, jaki mial tutaj i dzieki temu tez czuwa nad ukochanym czlowiekiem, ktory tu, na ziemi pozostal teskniac za najukochanszym miauczacym pyszczkiem.

Whiskey [*] -pamietamy

Kociara82

 
Posty: 45874
Od: Czw paź 09, 2008 22:20

Post » Śro kwi 24, 2013 16:41 Re: mój kochany kotuś Whiskey ma nowotwór....już Go nie boli

asiek o pisze:Czytam i ryczę... przypomina mi się mój Kacperek-odszedł 4 lata temu na niewydolność nerek.Mimo,że 2 nowe futrzaki szaleją w domu,to nigdy nie zastapią Kacpra,to już inne koty, niemniej kochane.
Jeżeli obudzisz się pewnego dnia i stwierdzisz,że łzy żalu zostały zastąpione czułym uśmiechem wspomnień to będzie dobrze. I tak powinna przebiegać żałoba.Wspominaj wszystkie wspaniałe chwile spędzone z kotusiem,oglądaj zdjęcia,filmiki i najważniejsze pamiętaj,że kicia która została, też przeżywa śmierć przyjaciela i potrzebuje ciebie bardziej niż kiedykolwiek.Trzymaj się.



Asiek mój pierwszy kociak w Angli odszedł 2 i pół roku temu. Po czterech dniach miałam już Whiskusia ale pierwszy miesiąć był straszny. Patrzyłam na malucha i wyłam, bo nie był taki jak Boluś. Wszędzie dopatrywałam się zalet i wad Bolusia. Ale.......ale każdy kot jest inny. W każdym widzimy wyjątkowość. Whiskey nigdy nie był taki jak Boluś. I dobrze. Whiskey to whiskey. I tak miało być. Ukoił moją duszę. Był moim przyjacielem, nauczycielem, miłością. Powoli się uspokajam ale serce dalej boli i wali jak oszalała. Ciągle mu śpiewam, piosenkę którą mu nuciłam na 30 minut przed uśpieniem. To jakisz koszmar. Nie potrafie sie obudzić.
Postanowiłam zrobic sobie tzw photobook-a. Zebrałam już zdjęcia, poopisuję je, parę wierszyków i do realizacji. Będę miała piękną pamiątkę. Ponadto córka robi mi Canvas ze zdjęciem Whiskiego. Chcę go widzieć codziennie jak będe szła spać i jak będę wstawała. To co otrzymałam od niego nie dostanę nigdy od nikogo z moich blizkich. Takie mam życie.
Bonusią zajmuję sie cały czas. Bawię się, opowiadam itp. I szukam przyjaciela dla niej. Kogoś wyjątkowego. Kogoś kto ja utemperuje hihihi

izabela132

 
Posty: 135
Od: Pon kwi 30, 2012 12:05

Post » Śro kwi 24, 2013 16:44 Re: mój kochany kotuś Whiskey ma nowotwór....już Go nie boli

Kociara82 pisze:nieraz jeszcze poleci lza albo i morze lez na wspomnienie kociego przyjaciela, czasem tak musi byc. Ale jesli potraficie sie usmiechac do wspomnien o Nim-to znaczy, ze jest juz lepiej :) Kotus na pewno za TM znalazl kochajacego go czlowieka, dom, jaki mial tutaj i dzieki temu tez czuwa nad ukochanym czlowiekiem, ktory tu, na ziemi pozostal teskniac za najukochanszym miauczacym pyszczkiem.

Whiskey [*] -pamietamy



Kochana, dziękuję za te słowa. Głęboko wierzę że jest tak jak piszesz. Wiem że mój tata napewno się nim opiekuje. I tego się trzymam. Napewno kiedys mój tata powie...Whiskey idź.....przywitaj mamusię, która juz na zawsze będzie z Tobą.

Whiskey...na zawsze w moim sercu i pamieci. Kocham Cie bułasiu. Trzymaj sie cieplutko i dbaj o siebie:-)

izabela132

 
Posty: 135
Od: Pon kwi 30, 2012 12:05

Post » Śro kwi 24, 2013 18:10 Re: mój kochany kotuś Whiskey ma nowotwór....już Go nie boli

Oj dziewczyny, czytam i płaczę razem z Wami.
Romeo, Whiskey teraz są w innym wspanialszym miejscu i patrzą na Was i machają Wam łapkami. I będą zawsze Was kochać tak mocno jak Wy będziecie kochać je. I na zawsze pozostaną w Waszych sercach.

Ale myślę też że w Waszych sercach znajdzie się jeszcze miejsce dla innego kotusia. Adwokatko nie porównuj innych kotów do Romeo. Kochaj je takimi jakie są. Żaden kotus nie będzie tak jak Romeo ale każdy z nich czeka na to aż go pokochasz i dasz mu z siebie wszystko co najlepsze.

Nie wiem jak to jest stracić kotusia ale wiem jak to jest stracić najwierniejszego przyjaciela, psa. Serce pęka, ten smutek i żal aż boli fizycznie. Pierwszą psinę musieliśmy uśpić, nosówka. Była u nas chyba z miesiąc. Walczyliśmy do końca, do momentu kiedy już nic nie dało się zrobić i nie można było patrzeć na jej cierpienie. Drugi psiak był z nami 3 lata. Wpadł pod samochód, zginął na miejscu.
Brakuje mi słów żeby opisać co ja wtedy czułam. Trzecia psinka była u nas rok. Trzeba było uśpić bo już nie można było patrzeć jak się męczy,od samego początku schorowana.

Teraz mam koty. Trzy. Są moim całym światem, moimi dziećmi. Całe moje życie kręci się wokół nich. Każde z nich traktuję tak samo, tyle samo miłości dla Rysi, Koko i Pysia. Ale nie porównuję ich ze sobą. Każde jest dla mnie moim skarbem i należy mu się tyle samo miłości. Gdybym wzięła czwartego kota(co jest moim marzeniem) tak samo bym go kochała jak te trzy.

Rozumiem to jak mówicie że drugi kotuś nie zastąpi Wam Romcia ani Whiskusia. Ze to nie będą oni. To fakt. Ale wiecie co te drugie kotusie zasługują też na Wasz miłość Dziewczyny. Nie można patrzeć codziennie na kota,karmić go,bawić się z nim i nic do niego czuć. Nie da się.

Tak bardzo bym chciała żeby Wasze serca się zagoiły, żebyście częściej się uśmiechały. Teraz jest czas żałoby. To wszystko jest takie świeże, gdzie nie spojrzeć to widzicie Romusia i Whiskusia. Też tak miałam jak straciłam swoje maleństwa. Potrafiłam rozpłakać się na ulicy na widok innego psiaka. Ale wiecie co, z czasem rany się zabliźniły. Z czasem zrobiłam się bardziej spokojna. Pamiętam je i zawsze będą w moim sercu. Ale teraz mam dla kogo życ, muszę żyć dla moich pociech.
Wy też macie dla kogo żyć. Dajcie im z siebie wszystko co macie najlepsze. One na to zasługują, bo kochają Was całymi swoimi serduszkami.

Dobra kończę bo się zapłaczę, piszę i ryczę :cry:
Obrazek

agusialublin

Avatar użytkownika
 
Posty: 16505
Od: Nie lip 29, 2012 20:27
Lokalizacja: lublin

Post » Śro kwi 24, 2013 19:23 Re: mój kochany kotuś Whiskey ma nowotwór....już Go nie boli

Nie będę się rozpisywać bo łzy palą i tak oczy i serce. Pożegnałam koty co zapadły tak głęboko,że ich odejście odebrało oddech. 5 kwietnia odszedł Bisek. 14 dni i kota nie ma. Bisek-Kot, który był skazany na śmierć 3 lata temu. Wtedy się udało.Teraz nie. W nocy po jego odejściu usłyszałam płacz kota.Zerwana ,zapłakana usiadłam myśląc,że Bisio płacze bo Go boli. Ale to nie on.Mimo zamkniętych okien usłyszałam płacz kota. Bieg z 4 piętra, kicianie...Przyszła Trusia.One wracają do nas.

Dzięki naszemu pierwszemu kotu, znajdzie Tigerkowi co odszeddł po 2 latach, otworzyliśmy się na kocie biedy. Tymczasujemy...

Bardzo Tobie, Wam współczuję .Wiem jak boli.
Przytulam.

On w r ó c i

Zapłacz
kiedy odejdzie,
jeśli Cię serce zaboli,
że to o wiele za wcześnie
choć może i z Bożej woli.

Zapłacz
bo dla płaczących
Niebo bywa łaskawsze
lecz niech uwierzą wierzący,
że on nie odszedł na zawsze .

Zapłacz
kiedy odejdzie,
uroń łzę jedną i drugą,
i – przestań
nim słońce wzejdzie,
bo on nie odszedł na długo.

Potem
rozglądnij się wkoło
ale nie w górę
patrz nisko
i - może wystarczy zawołać,
on może być już tu blisko . . .
. . . . . . . . . . . . . . . .

A jeśli ktoś mi zarzuci
że świat widzę w krzywym lusterku
to ja powtórzę :
on w r ó c i .
Choć może w innym futerku . . .

FJK
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 56005
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 12 >>

Post » Śro kwi 24, 2013 21:41 Re: mój kochany kotuś Whiskey ma nowotwór....już Go nie boli

ASK@ tak bardzo mi przykro z powodu odejścia Biska. Przytulam Cię mocno i zapalam światełko dla Biska. To trudne przez co musimy przechodzić po stracie przyjaciela-kota. Mój Whiskuś odszedł 12 dni od zrobienia biopsji. I cały czas się zadręczam czy dobrze zrobiłam, bo po tym już nie chciał nic. Ale nie będę tego roztrząsała bo znowu się poryczę. Bisek jest juz szczęśliwy i nic go nie boli. Popatrz ilu ma przyjaciół za tęczowym mostem. Jest mu już dobrze jest :aniolek: :aniolek: :aniolek: :aniolek: :aniolek:

Przeczytaj ten wierszyk i zadedykuj go Biskowi, będzie mu łatwiej za tęczowym mostem

Śpij Whiskey, śpij, już odpocząć trzeba.
Pewnie już masz swój kawałek nieba
Może jest tam piękniej niż tu teraz
Może spotkasz tych, których tu już nie ma…
Śnij Whiskey śnij, w snach jest zawsze pięknie
Ciepły dom, miejsca dość na twe czułe serce
Przyjdzie kiedyś czas spotkać się, futerko wytarmosić
I o wspólne życie wieczne Pana Boga prosić
Lecz dziś sobie śpij i śnij........a czas łzy osuszy

Wiem że mój Whiskey wróci do mnie, czekam z niecierpliwością na tę chwilę....może już niedługo będzie :catmilk: :catmilk:

izabela132

 
Posty: 135
Od: Pon kwi 30, 2012 12:05

Post » Śro kwi 24, 2013 21:49 Re: mój kochany kotuś Whiskey ma nowotwór....już Go nie boli

agusialublin pisze:Oj dziewczyny, czytam i płaczę razem z Wami.
Romeo, Whiskey teraz są w innym wspanialszym miejscu i patrzą na Was i machają Wam łapkami. I będą zawsze Was kochać tak mocno jak Wy będziecie kochać je. I na zawsze pozostaną w Waszych sercach.

Ale myślę też że w Waszych sercach znajdzie się jeszcze miejsce dla innego kotusia. Adwokatko nie porównuj innych kotów do Romeo. Kochaj je takimi jakie są. Żaden kotus nie będzie tak jak Romeo ale każdy z nich czeka na to aż go pokochasz i dasz mu z siebie wszystko co najlepsze.

Nie wiem jak to jest stracić kotusia ale wiem jak to jest stracić najwierniejszego przyjaciela, psa. Serce pęka, ten smutek i żal aż boli fizycznie. Pierwszą psinę musieliśmy uśpić, nosówka. Była u nas chyba z miesiąc. Walczyliśmy do końca, do momentu kiedy już nic nie dało się zrobić i nie można było patrzeć na jej cierpienie. Drugi psiak był z nami 3 lata. Wpadł pod samochód, zginął na miejscu.
Brakuje mi słów żeby opisać co ja wtedy czułam. Trzecia psinka była u nas rok. Trzeba było uśpić bo już nie można było patrzeć jak się męczy,od samego początku schorowana.

Teraz mam koty. Trzy. Są moim całym światem, moimi dziećmi. Całe moje życie kręci się wokół nich. Każde z nich traktuję tak samo, tyle samo miłości dla Rysi, Koko i Pysia. Ale nie porównuję ich ze sobą. Każde jest dla mnie moim skarbem i należy mu się tyle samo miłości. Gdybym wzięła czwartego kota(co jest moim marzeniem) tak samo bym go kochała jak te trzy.

Rozumiem to jak mówicie że drugi kotuś nie zastąpi Wam Romcia ani Whiskusia. Ze to nie będą oni. To fakt. Ale wiecie co te drugie kotusie zasługują też na Wasz miłość Dziewczyny. Nie można patrzeć codziennie na kota,karmić go,bawić się z nim i nic do niego czuć. Nie da się.

Tak bardzo bym chciała żeby Wasze serca się zagoiły, żebyście częściej się uśmiechały. Teraz jest czas żałoby. To wszystko jest takie świeże, gdzie nie spojrzeć to widzicie Romusia i Whiskusia. Też tak miałam jak straciłam swoje maleństwa. Potrafiłam rozpłakać się na ulicy na widok innego psiaka. Ale wiecie co, z czasem rany się zabliźniły. Z czasem zrobiłam się bardziej spokojna. Pamiętam je i zawsze będą w moim sercu. Ale teraz mam dla kogo życ, muszę żyć dla moich pociech.
Wy też macie dla kogo żyć. Dajcie im z siebie wszystko co macie najlepsze. One na to zasługują, bo kochają Was całymi swoimi serduszkami.

Dobra kończę bo się zapłaczę, piszę i ryczę :cry:



Wiesz Aguś chyba najwyższy czas wziąć się w garść.....bo muszę przyznac że mam taką deprechę że najchętniej bym się spakowała i uciekła gdzieś głęboko w las i czekała na śmierć. Ale wiem że nie mogę. Mam córkę fakt że dorosłą ale jest. Mam Bonusię. I poza nimi nie mam tu nikogo. Mój facet okazał się zwykłym ch.... i to też trzeba zakończyć. To co pisałam na FB to powiedział mi jego przyjaciel a on mnie nawet nie obronił tylko powiedział "nie obchodzi mnie to".....Jakbym w pysk dostała. Muszę się wziąć w garść i się z nim pożegnać. Miałam na tyle siły by podjąć decyzję o eutanazji mojego kochanego przyjaciela, będę też miała siłę by wykopać dręczyciela.
Oczywiście będę dalej tu pisała bo ból po stracie Whiskiego nie przejdzie mi szybko, a tytaj to jedyne miejsce gdzie mogę się wygadać i nikt mnie nie wyśmieje

izabela132

 
Posty: 135
Od: Pon kwi 30, 2012 12:05

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Silverblue i 19 gości