U Gryzi koty3. Gala, Stefan, Mirmiłek, Wiki [']. tęsknię ...

cieszę się, że dziś nie ma wolnego i TŻ w pracy, a ja mam czas dla siebie- i DLA NICH.

Dla mnie dzień wspominania jest DZIŚ.
Nie wszystkie miały własne wątki, niektóre nawet nie mają jednego zdjęcia....

Myślę od rana o Galuni, mojej-niemojej kochanej seniorce, która jako pierwsza posiadała koci balkon, dla której zrobiłam pierwszą budkę. Te czarne uszy i błyszczące oczy wyłaniające się zza oparcia fotela i czarny futrzany posążek na parapecie o 5:45, i ten jeden jedyny raz jak odważyła się po mnie przeleźć, powoli, delikatnie, niemal na bezdechu, powoli łapki stawiając.

I o jej Wągliku, który nie zdążył nic. I o BiałejMamuśce i o Zezolku, które zniknęły zeszłej zimy. I o Bolusiu, który po jej śmierci zniknął a od śmierci Stefcia nie pojawił się ani razu.

I o tych sprzed wielu, wielu lat, których nie umiałam dobrze kochać, bo nie wiedziałam, nie myślałam - malutkiej puchatej tri, Łaciatce obłuskiej która z kocura stała się kotką z małymi, wielkim Gargamelu który chodził ze mną na spacery, Klakierze który był "za brzydki" żeby mógł być w domu, krówce Koteczce, małej trójcy żebraczej Hyziu, Zyziu i Dyziu, zostawionym Iwanie, Kubusiu z poparzonym ogonkiem, nieukradzionej Mamci .... pamiętam, żałuję, przepraszam. Teraz wiem. I nigdy więcej, obiecuję.

Poker, ale co mogłaś realnie zrobić? Nie da się zabrać do domu wszystkich kotów wolnożyjących, a one niestety zwykle żyją krótko. Na moim podwórku ze stadka 10 kotów w ciągu kilku lat została jedna, dziś 3,5 letnia kotka. Wcześniej długo przychodziła razem z młodszą o 1,5 roku szylkretką, ale śliczna 2-letnia szylka niestety we wrześniu wpadła pod samochód :cry:

Po akcji sterylizacyjnej, jaką przeprowadziłam z sąsiadami w ostatnich latach, koty przestały się rozmnażać, a te, co były, zginęły pod kołami samochodów albo znikły przepłoszone przez kocura terytorialnego z innego podwórka. Były zadbane, dokarmiane, miały domki, ale i tak dopadł je koci los. Tak, jak czasem rozmawiam z sąsiadem-kociarzem - możemy zrobić dla nich tylko tyle, by przez ten czas, jaki jest im dany, zapewnić im jakiś komfort życia, żeby były syte, zdrowe i miały ciepło. A nie mamy wpływu na to, czy dorosła kotka będzie przebiegać przez ulicę.

Ja też mam swój rachunek kotów, dla których nie umiałam być

Można się tłumaczyć, że nie wiedzialam, nie umiałam, nie mogłam, ale w głębi duszy boli. I wstyd mi

powie mi ktoś, od kiedy stałam się LOKAJEM?

BO TO JAKAŚ KOSMICZNA GRANDA JEST!

Na balkonie oprócz Burasi która ma fochy i humory i własne zdanie zadomowił się Bazyl. Bazyl jest czarny dziki sikający brzydki (nie no, Jarekm widział, urodny nie jest paskud) i syczący.

Od jakiegoś czasu Bazyl wygląda trochę mniej niż zwykle, do tego kicha mocno. Inna sprawa że jak na chorego ktoa całkiem nieźle skacze przez balkon, ale mniejsza. Bazylowi zaocznie zaordynowano synulox.
Więc dziś południowa porcja żarcia była nieco więcej czasowa. zwykle tylko sypię i po ptakach, dziś musiałąm obie miseczki wziąść, rozdzielić żarcie żeby jedno dostało tabletkę a drugie nie, i tabletkę schować.

W tym czasie drzwi balkonowe otwarte, dwa kroki w pokoju wkurza się Burasia, za nią tuż za progiem gapi się Bazyl.
I co?
I OBERWAŁAM ZA OPIESZAŁOŚĆ!!!!

Kuźwa!
Lezę z tymi miskami i kilerowym tekstem "lewa jego mać" (coby nie pomylić), stawiam... a z jednej strony Bazyl syczy że długo czekał, z drugiej zaś Burasia mnie popędza łapą. Normalnie oberwałam od niej z plaskacza!

TŻ mówi coś o kołnierzach zimowych.