Monika_Krk pisze::twisted: Petroniusz:
Ufff - wiedziałam kiedy wyjść z forum, nie ma co.
Ominęły mnie szkandale, ekszcesy i fukoskrzeki.
Ja się na masowym dokoceniu nie znam.
Wydaje mi się, że faktycznie póki co lepiej jeden na jeden ją oswajać.
No ale mówię, ja jestem mądrala żadna bo ja mam 1+1 -a tak naprawdę,
dokocenie mojego zwichrowanego Borysa trwa od grudnia.
Dziś dopiero mogę powiedzieć, że mam sukces w dokoceniu.
Wiesz, ja się dokociłam (do Kociann Tri) jakieś siedem lat temu i dotąd widzę, jak pierze lata, a przekonana o swej krzywdzie Mori wydaje przerażające dźwięki, ale ja już ją znam jak zły szeląg i wiem, kiedy histeryzuje

Kocurra wydaje czasem dziiiiiiwne dźwięki

Słyszałam to już wcześniej w lecznicy, kiedy wetka czyściła jej uszy - spod ręcznika wydobywał się głęboki dźwięk, taki z kocich trzewi, wycie, skowyt czy cuś

A ponieważ moje dotychczasowe stwory takich dźwięków nie wydawały, to do końca nie wiem, co to znaczy: strach, zapowiedź ataku, desperację, poczucie osaczenia, nieokreśloną groźbę, próbę nastraszenia przeciwnika??? Migota wie, co to za dźwięk, też to słyszała.
A zaczęło się od tego, że Kocurra (która zaczęła się nudzić w łazience albo też miała nadzieję, że może balkon otwarty i złodzieje siatkę rozcięli

) wyrwała się znowu ze swego schronienia. Tym razem Skierka osyczała ją kilka razy, żeby obcej kupie futra dobrze wbiło się to w pamięć (i wtedy to ja mogłam sobie gadać do upadłego, hłe hłe), a potem jeszcze na dobitkę osyczała Fairy, żeby świeżo włączona do stada smarkateria nie wyobrażała sobie za dużo.
Z kolei Banshee wydawała się raczej życzliwie zaciekawiona i uparcie próbowała zapoznać się bliżej z gościem, który zaszył się w kuchni pod ławoskrzynią. Padło parę cichych, łagodnych miauków (Kocurra reagowała tak na mój głos, Banshee też, zresztą ona reaguje i na swoje imię), po czym Kocurra chyba poczuła się tam osaczona (faktycznie nie miała możliwości ucieczki z tego miejsca, a Banshee cały czas próbowała się do niej zbliżyć i rzetelnie obwąchać), bo wydała ten dźwięk z trzewi, ni to skowyt, ni to niskie wycie

Ktoś to przełożyłby z kociego na polski?
Bo ja stawiam na to, że próbowała odstraszyć Banshee, a przestraszyła lekko swojego ludzia
Na wszelki wypadek zamknęłam wszystkie Kocianny w pokoju, po czym zaczęłam wywabiać Kocurrę spod ławoskrzyni. Chyba nie całkiem wierzyła, że przejście ma wolne, bo nie spieszyła się do wyjścia. Przyznam uczciwie, że miałam lekkiego stracha, kiedy w końcu wygarniałam ją stamtąd

Nadal nie całkiem wiem, czego po niej się spodziewać, a że to taki kawał kota, to swoje wrażenie robi... Ale ona dała się spokojnie wygarnąć i zwiała do łazienki na niskich łapach. Albo naprawdę zaczęła mi ufać, albo po prostu nie okazuje agresji wobec człowieka.
Ufff, mam dość tych emocji, jutro chyba będę konsekwentnie izolować koty (nie mam zresztą wielkiego wyboru, bo idę do pracy na 12 godzin, właściwie to nie wiem, o której wrócę).