Moja Tina też była kotem wychodzącym, ale jak się zrobiło zimno przedostatniej zimy i dostała infekcji górnych dróg oddechowych, przestałam ją wypuszczać. Widzę, że chętnie by wyszła, bo leci do drzwi, jak wychodzą psy, ale zostaje jej tylko balkon.
Za to złośliwie mi sika. Mam już czarne podłogi

ale wiem, że jest bezpieczna.
A dzisiaj z przerażeniem patrzyłam jak moi sąsiedzi potraktowali swojego psa, którego przyszło im pochować

Wielokrotnie zwracałam uwagę, że pies nie może luzem biegać po ulicy. Nie słuchali mnie....Zawsze uważałam, że zwierzęta nie są im do niczego potrzebne, ale kiedyś przywieźli psa ( miniaturkę białego pudelka) i perskiego kota. Podobno mogli tylko nabyć razem, bo one razem się chowały. Od początku towarzystwo chodziło luzem po ulicach. Kotka z dredami ( nigdy nie czesana) miała charakter prawdziwego łowcy.
Atakowała wszystko co miała w zasięgu. Kiedyś widziałam jak wskoczyła na pyszczek biednemu jamniczkowi, który przechodził w pobliżu. Jechała na nim kilkadziesiąt metrów, aż jego pani narobiła krzyku.
Kotka przynosiła upolowane łupy do domu. Aż pewnego dnia nie wróciła, bo zaczęła polować na gołębie u pobliskiego gołębiarza.....

A pieska, którego jeszcze rano widziałam biegającego, nagle zauważyłam z balkonu leżącego na ulicy. Krzyknęłam do Roksanki, żeby szybko pobiegła tam i zobaczyła co się stało, ale w tym czasie zobaczyłam, że poszedł tam właściciel z córką. Na rękach przeniósł go i kiedy zapytałam czy co się stało, powiedział, że nie żyje i nie wiadomo dlaczego. Od razu wziął łopatę i poszedł do lasu..................
Przecież mają ogród 3 razy większy od mojego.........nie mogę tego zrozumieć....bez żadnego uczucia .........bez wrażliwości.......
I chyba tylko ja pożegnałam Fifka[*] łzami. Był taką fajną, wesołą, białą kuleczką.
Przepraszam Gosiu....
