Niech będzie Felixem

Dziś kotki były u weterynarza. Mama ma się dobrze, ma już zdjęte szwy z brzuszka, ale jeszcze chodzi w kubraczku, bo po wyciągnięciu szwów zrobiły się ranki, które lizała. Przemywam ranę ryvanolem i ładnie się goi. W miejscu cięcia już się pięknie zagoiło, tylko tam gdzie były szwy jest jeszcze zaczerwienienie. Gorzej natomiast z Felixem - okazało się, że ma koci katar... Miał gorączkę, zaczerwienione spojówki, powiększone węzły chłonne. Dostał lekarstwa na 10 dni. Kotki mam też odrobaczać przez 3 kolejne dni. Aly ładnie pochłonęła tabletki w pasztetowej, ale młody jest sprytniejszy i trochę polizał, po czym zostawił resztę
W niedzielę jadę po trzeciego kotka. Proszę trzymajcie mocno kciuki! Marcela nie pisała o kobiecie która tam karmi koty. Ma pewnie koło 80 lat i rozpaczała po zabraniu tych dwóch. Powiedziała, że Aly jest córką jej kotki, którą ma w domu - czyli pewnie wyrzuciła maluchy na dwór, bo po co mieć w domu

i tak się dalej mnożą. Przy niej nawet trzeci kotek dawał się Marceli pogłaskać. Baba nie chce żeby trzeciego zabierać, Marcela próbowała tłumaczyć, że to tylko na sterylizację, żeby się nie rozmnażały, a baba powiedziała, że nie chce byśmy go zabrały BO CHCE ŻEBY BYŁY MAŁE KOTKI. I jak tu gadać z taką? Marcela z siostrą muszą przekonać babę żeby pomogła złapać kotka, bo sam do klatki nie wejdzie. Trzeba powiedzieć, że jest chory - bo kuleje i ma język na wierzchu i że go wyleczymy i oddamy. Mam nadzieję, że połknie haczyk. Tamten kotek wygląda żałośnie i to na nim zależało mi najbardziej, ale on był najostrożniejszy. Na pewno jest chory skoro Felix też jest... Poza tym odnoszę wrażenie, że to kotka, bo jest koteczkiem maleńkim i drobniutkim
