» Nie kwi 21, 2013 18:56
Re: Skrajnie zaniedbane persy cudem odzyskane...obydwa chore
Z tej strony Natalia, to ja założyłam pierwszy wątek dotyczący Lalusia i Ramzesa.
Właściwie to nie mam pojęcia od czego zacząć. Jestem głęboko zszokowana całą tą sytuacją i faktem, że można do tak karygodnego stanu doprowadzić koty (pomaganiem w adopcjach zajmuję się od zeszłego roku, moje doświadczenie jest skromne, stąd też wątek założony na miau i prośba do Neigh o PA). O całej sytuacji dowiedziałam się od wolontariuszki "bardziej rozgarniętej" (jak to nazwałyście), jestem osobą mieszkającą we Wrocławiu na stałe, w Nysie bywam raz na jakiś czas toteż pomagałam wirtualnie. Nie widziałam kotów, jedynie przesłane przeze mnie zdjęcia i klnę teraz, bo mój błąd polega na tym że mogłam wyczuć "smroda" tej sprawy i wybrać się tam, nie zrobiłam tego (bardzo tego żałuję), ponieważ po pierwsze - została mi (delikatnie mówiąc) zwrócona uwaga że "nadskakuję", po drugie - zostałam zapewniona o tym że koty mają opiekę na miejscu.
Uważam, że bardzo dobrze się stało że koty trafiły do "pani Marleny" - w Nysie nie ma TOZu. Formuje się jedynie "stowarzyszenie". Dziewczyna, która przekazała koty Kotkinsowi to moja koleżanka. Miałam zrobić to ja, ale niestety nie mogłam tego zrobić w sobotę, stąd prośba do koleżanki. I stało się bardzo dobrze. Starsza kobieta nie chciała oddać kotów i tylko doświadczenie mojej koleżanki pomogło w "odbiciu kotów". Wydaje mi się, że ja ze swoim znikomym jeszcze doświadczeniem (bo co to jest rok, brałam udział w paru adopcjach, paru szkoleniach - nic poza tym) nie dałabym rady.
Może to zabrzmi absurdalnie w świetle tej sytuacji, ale razem z moją koleżanką rozmawiałyśmy z dziewczynami, poznałyśmy prawdę i ,myślę że przynajmniej 3 z tych wolontariuszek są wstrząśnięte, okazało się że nikt tam od miesiąca nie zaglądał ponieważ starsza pani przez telefon zapewniła je że jest dobrze :/. Jedną z nich znam dobrze (tą rozgarniętą) - to dobra osoba, nie ma dużego doświadczenia, właściwie to nawet nie ona zajmowała się tą sprawą ale starała się pomóc. Jest bardzo przejętą tą sprawą i gotowa na "szkolenie" ze strony osoby doświadczonej. Podpisuję się pod jej zdaniem - sama chętnie przyjęłabym pomoc ze strony takiej osoby.
Jak już mówiłam, mój kontakt z dziewczynami był różny, z osobą która zajmowała się tą sprawą (była organizatorem wydarzenia na FB) właściwie nie mogłam się dogadać. Nie chcę teraz zwalać winy, myślę że każda z nas (nawet ja działając wirtualnie) ją ponoszę.
Nie wiem czy dobrze robię pisząc to wszystko, ale chciałam żebyście poznali tę historię z mojego punktu widzenia - starałam się pomóc nie będą poinformowaną o tym co się działo na miejscu. Jeszcze raz dziękuję Neigh - za to, że wpadła na mój wątek i zrobiła PA, a następnie działała i Kotkinsowi - za to, że zabrała koty.
To chyba wszystko co chciałam powiedzieć, proszę nie odbierajcie tego negatywnie. Nie bronię nikogo, chciałam tylko powiedzieć jak ja to widziałam. Jestem tą sytuacją tak poruszona, musiałam to komuś powiedzieć...
Ostatnio edytowano Śro kwi 24, 2013 18:00 przez
NataliaJas, łącznie edytowano 1 raz

Jej Kocia Wysokość Królewna Psotka
