Kot w każdej szafie. Szkielecik poronił.

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw kwi 18, 2013 7:54 Re: Kot w każdej szafie. Łapanki. (str. 52)

A nie chce drugiego cudownie miziastego, młodego kocurka? Jak raz, mam na stanie :D

MonikaSt

 
Posty: 265
Od: Pt kwi 30, 2010 13:46

Post » Czw kwi 18, 2013 8:01 Re: Kot w każdej szafie. Łapanki. (str. 52)

MonikaSt pisze:A nie chce drugiego cudownie miziastego, młodego kocurka? Jak raz, mam na stanie :D


Raczej nie, bo osoba do jednego kota "zwyczajna". Ale zapytam, nie ma przeszkód.
Tyle, że tamtem mizasty ale również bardzo układny, grzeczny. A Twój to diabełek zdaje się?
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Czw kwi 18, 2013 8:49 Re: Kot w każdej szafie. Łapanki. (str. 52)

No jakby trochę potwór z niego jest... Jak wychodziłam siedział wysoko na meblach w kuchni :evil: Nie wiem, jak wszedł, nie wiem, jak zejdzie. Nikomu wcześniej to nawet do głowy nie przyszło.
Tak tylko zapytałam "pół żartem, pół serio" :D

MonikaSt

 
Posty: 265
Od: Pt kwi 30, 2010 13:46

Post » Czw kwi 18, 2013 11:05 Re: Kot w każdej szafie. Łapanki. (str. 52)

Wiele lat temu, już nie pamiętam, w jakich okolicznościach, poznałam kobietę, posiadaczkę 22 kotów i 5 psów. Odludek i dziwaczka, przeciwniczka sterylizacji. Nie wiem czy rozmnażała, rzekomo kocury trzymała w oddzielnych pomieszczeniach. Mieszkanie duże, 3 pokoje w starym budownictwie ale biednie i brudno. Zwierzęta zapchlone. Typowy przypadek, w którym powinno się interweniować. Ale nie zrobiłam tego. Bo co stałoby się ze zwierzętami z interwencji? Wiadomo, schron – Paluch.
Postanowiłam jej pomagać (czytaj jej zwierzętom). Miałam taką możliwość, gdyż byłam jedyną osobą, do której zabrała zaufania. Dzieliłam się karmą, szukałam dla niej sponsorów. Dawałam środki przeciwpasożytnicze. Brała, ale nie stosowała. Potem mówiła mi, że ona chemią nie będzie truć kotów. Na zlecenie wetów robiłam zastrzyki jej kotom (wynosiła na korytarz, bo do domu nie wpuszczała.) Uświadamiałam, prosiłam, straszyłam by pozwoliła posterylizować stado.
Trwało to chyba 3 lata. Dołożyli się sąsiedzi, którzy nasyłali na nią straż miejską. Nie z uwagi na dobro dla zwierząt, tylko hałasy. Kocice w rui darły się nocami, psy wyły do suk, itp.
Zgodziła się w końcu na sterylki. Dzięki moim wetom i fundacji Sfinx ciachnęliśmy wszystkie psy i koty. Przy okazji przeszły gruntowny „przegląd techniczny”. Większość jej zwierząt to staruszki. Trzy młode udało mi się od niej wyciągnąć i wyadoptować. Od tamtej pory chodziła ze zwierzętami do weta w razie potrzeby, leczyli jej zwierzęta praktycznie za darmo. Sytuacja zwierząt generalnie poprawiła się. Ona sama była zadowolona, doceniła sterylizacje, dziękowała mi. Potem pani x (rencistka) znalazła jakaś pracę, więc finansowo też się jej poprawiło. Spotykałam ją często jak robi kocie zakupy. Wtedy mimo jej licznych dziwactw dawało się z nią jakoś dogadywać.
Przez kilka kolejnych lat nasz kontakt był sporadyczny. Odzywała się tylko, jak potrzebowała jakiejś pomocy. Ostatnio jednak nie daje mi spokoju w taki oto sposób. Próbuje wrabiać mnie w jakieś interwencje. Że niby pies bity. Potem okazuje się, że to nie prawda, pies należy do kogoś innego niż ona sugeruje. Jeździ po Warszawie i wyszukuje kocie i psie nieszczęścia, po czym informuje mnie, gdzie i co trzeba zrobić. Zbiera ogłoszenia, gdzie jakiś kot do oddania. Ja się tym denerwuję, bo wiadomo, że każdemu chciałoby się pomóc, ale to nie jest na możliwości jednej osoby. Tłumaczę jej, że ja całego świata nie zbawię. Nie mam na to zdrowia, siły i pieniędzy. Wydzwania do mnie po 5-6 razy dziennie, jak nie odbieram to zostawia kartki w drzwiach.
Gdy na Boże Narodzenie, dałam jej skromną paczkę żywnościową, wieczorem w Wigilie zadzwoniła, żebym zabrała bo: ‘pasztet niedobry, szynka słona, barszczyk kwaśny”.

Myślę, że coś dzieje się z jej umysłem. Niedawno złożyła donos na naszą lecznicę wet. (która przecież bezinteresownie jej pomaga) do inspektoratu weterynarii. Nie wiadomo za co? Mój wet miał telefon. Inspektor sam przypuszcza, że osobą piszącą jest ktoś z problemem psychicznym, sugeruje to sposób pisania i brak istoty sprawy. Mnie powiedziała, że wet zrobił jej świństwo, bo zrobił rtg kotu, a wg niej nie było takiej potrzeby. (Zrobił go gratisowo, bo chciał dobrze zdiagnozować kota.) Na moje oburzenie, powiedziała: „ jak pani nie rozumie dlaczego to zrobiłam, to idiotka z pani.”

I co ja mam zrobić? Jak się od niej uwolnić?
Tylko proszę, nie piszcie, żeby gdzieś donosić, zgłaszać. Zresztą niby gdzie i komu. Nawet jak rozwija się u niej choroba psychiczna, nie zaprowadzę jej do lekarza. Co do jej zwierząt - ma ich teraz znacznie mniej, po sterylizacjach nic nie przybywa, stare odchodzą. Są w dobrym stanie, wiem bo bywa z nimi u weta. Wet na początku po tym donosie, powiedział, że jej nie przyjmie więcej, ale troska o zwierzęta wzięła górę.

Ja unikam kontaktów z nią. Chodzi mi głównie o to by mnie nie nękała i zwalała na głowę wszystkie nieszczęścia tego świata. Bo emocjonalnie tego nie wytrzymuję.
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Czw kwi 18, 2013 11:37 Re: Kot w każdej szafie. Jak się od niej uwolnić? (str. 53)

Agnieszko, nic nie zrobisz. Nie uwolnisz się od niej, bo dzięki temu że jej pomagałaś czuje jakiś przedziwny związek z Tobą. Do lekarza nie da się zaprowadzić. Starość bywa okrutna i psuje ludziom głowy. Z czasem będzie jeszcze gorzej. Niestety...
Obrazek

hanelka

 
Posty: 8984
Od: Nie lut 24, 2008 19:33
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw kwi 18, 2013 11:45 Re: Kot w każdej szafie. Jak się od niej uwolnić? (str. 53)

hanelka pisze:Agnieszko, nic nie zrobisz. Nie uwolnisz się od, bo dzięki temu że jej pomagałaś czuje jakiś przedziwny związek z Tobą. Do lekarza nie da się zaprowadzić. Starość bywa okrutna i psuje ludziom głowy. Z czasem będzie jeszcze gorzej. Niestety...


Ona nie jest taka stara.
Tego się obawiam. Że będzie już moją zmorą. Liczę tylko na jakiś dłuższy okres wyciszenia w jej emocjach, bo to dzieje sie tak falowo. Jak ją "ochrzanię", to milknie na jakis czas.
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Czw kwi 18, 2013 12:07 Re: Kot w każdej szafie. Jak się od niej uwolnić? (str. 53)

Nasza wspólna znajoma w typie twojej (Agneskowa i moja) napisała na nas skargę do TOZ-u :wink:
Nachodziła mnie,zagladałą w gary, wydzwaniała po nocach, groziła, nasyłała ludzi co chcieli coś za darmo (cuda sie działy...)
Agnieszko, jak masz opcję w telefonie to odrzucaj jej numer. Lub poproś operatora o zablokowanie.
Nie wiem czy to zrobisz bo troska o koty nie pozwoli. Będzie coraz gorzej falowo. Tak jak napisałaś. Nie wiem czy pogoda nie ma wpływu na to.

Staraj sie odciąć i do minimum ograniczyć kontakty.Zero paczek, zero pogaduszek...
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 55985
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 12 >>

Post » Czw kwi 18, 2013 12:10 Re: Kot w każdej szafie. Jak się od niej uwolnić? (str. 53)

Mnie to wygląda schizofrenicznie... Współczuję :?
Obrazek

rastanja

 
Posty: 1637
Od: Czw maja 10, 2012 20:37
Lokalizacja: M-chód

Post » Czw kwi 18, 2013 12:16 Re: Kot w każdej szafie. Jak się od niej uwolnić? (str. 53)

ASK@ pisze:Nasza wspólna znajoma w typie twojej (Agneskowa i moja) napisała na nas skargę do TOZ-u :wink:
Nachodziła mnie,zagladałą w gary, wydzwaniała po nocach, groziła, nasyłała ludzi co chcieli coś za darmo (cuda sie działy...)
Agnieszko, jak masz opcję w telefonie to odrzucaj jej numer. Lub poproś operatora o zablokowanie.
Nie wiem czy to zrobisz bo troska o koty nie pozwoli. Będzie coraz gorzej falowo. Tak jak napisałaś. Nie wiem czy pogoda nie ma wpływu na to.

Staraj sie odciąć i do minimum ograniczyć kontakty.Zero paczek, zero pogaduszek...


Już wyleczyłam sie z podarunków osobistych. Jeżeli zwróci się o pomoc jej kotom, to pewnie nie uda mi sie zachować zimnej krwi. Unikam jak mogę, nie odbieram tel., powiedziałam, że zepsuty.
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Czw kwi 18, 2013 12:38 Re: Kot w każdej szafie. Jak się od niej uwolnić? (str. 53)

Przypomina naszą staruchę z Jezuickiej. Tę która mieszka nad mamą Moniki. CUCHNIE NA KLATCE. To babsko ma kilkadziesiąt kotów nie sterylizowanych, dwóch synów schizoidów (w kapturach na głowie), drugie mieszkanie na Mokotowie i działkę. Koty mnoży i wyrzuca/gubi?
Od niej w mróz 20 stopniowy mam Ziutka i za TM Tolcia. Kotów od niej przewineło się mnóstwo. Dzikie, zaniedbane, z białaczką. Konały u nas w bramie. Takiego biedaka kiedyś ratowałam, trzeba było uśpić, zapłaciłam 700 zł...A ile kasy poszło na Ziutka i Tolka. A ich ojciec Kacap jak konał u nas w bramie, to straż Miejska przyjechała go złapać i uśpić, bo już kompletnie nic nie można było zrobić dla biedaka! I to cholerne babsko wozi koty z mieszkania do mieszkania i na działkę w walizce na kółkach. Pewnie uśpione. Ona i synkowie cuchną na kilometr moczem kocurów, nie odzywają się.
Parę razy jak Ziutek (czyli Zuzia -była w ciąży z tatusiem Kacapem i pewnie od niego ma AIDS) pojechałam po babie na ulicy. Leciałam z Ziutkiem do weta, a babsko weszło mi w drogę. Pojechałam po niej i co? I nic, ona nie rozumie, ona tak jak ja, kotkom pomaga ! No trzymajcie mnie!
Jestem kotem

Soseki Natsume

lamiglowka

Avatar użytkownika
 
Posty: 1133
Od: Pt paź 08, 2010 13:07
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw kwi 18, 2013 13:30 Re: Kot w każdej szafie. Jak się od niej uwolnić? (str. 53)

No, bo ci ludzie naprawdę wierzą, że pomagają... :| i to jest w tym wszystkim najgorszy ambaras.
Obrazek

rastanja

 
Posty: 1637
Od: Czw maja 10, 2012 20:37
Lokalizacja: M-chód

Post » Czw kwi 18, 2013 13:40 Re: Kot w każdej szafie. Jak się od niej uwolnić? (str. 53)

lamiglowka pisze:Przypomina naszą staruchę z Jezuickiej. Tę która mieszka nad mamą Moniki. CUCHNIE NA KLATCE. To babsko ma kilkadziesiąt kotów nie sterylizowanych, dwóch synów schizoidów (w kapturach na głowie), drugie mieszkanie na Mokotowie i działkę. Koty mnoży i wyrzuca/gubi?
Od niej w mróz 20 stopniowy mam Ziutka i za TM Tolcia. Kotów od niej przewineło się mnóstwo. Dzikie, zaniedbane, z białaczką. Konały u nas w bramie. Takiego biedaka kiedyś ratowałam, trzeba było uśpić, zapłaciłam 700 zł...A ile kasy poszło na Ziutka i Tolka. A ich ojciec Kacap jak konał u nas w bramie, to straż Miejska przyjechała go złapać i uśpić, bo już kompletnie nic nie można było zrobić dla biedaka! I to cholerne babsko wozi koty z mieszkania do mieszkania i na działkę w walizce na kółkach. Pewnie uśpione. Ona i synkowie cuchną na kilometr moczem kocurów, nie odzywają się.
Parę razy jak Ziutek (czyli Zuzia -była w ciąży z tatusiem Kacapem i pewnie od niego ma AIDS) pojechałam po babie na ulicy. Leciałam z Ziutkiem do weta, a babsko weszło mi w drogę. Pojechałam po niej i co? I nic, ona nie rozumie, ona tak jak ja, kotkom pomaga ! No trzymajcie mnie!


Nie no, moja trochę lepsza. Kotów nie wynosi, nie konają na klatce. Raczej skłonna zabierać, a teraz juz raczaj mnie wciskać. Do weta chodzi.
Ale upierdliwa na maksa.
Kiedyś dzwoni, żebym z nią gdzieś poszła "na ratunek". Przed chwilą zasłabłam, leżę lewo żywa. Mówię, że nie dam rady wyjść. Ona ze wspólczuciem: "tak, musi pani dbac o siebie, oszczędzać się". Ale juz po chwili: "no to kiedy idziemy?"
A bywa i tak, że umawiała się ze mną na łapanie w nieznane mi miejsce. Jadę z klatkami, z żarciem, czekam 15 min, 30 min. Telefonu nie odbiera. W końcu łaskawie odzywa się: "Mnie dziś nie pasuje, niech pani sama łapie. To za rogiem, drugi dom, pod trzecim balkonem...... itp. A zresztą one i tak się nie złapią."
Ja jestem z natury cierpliwa, ale udusiłabym babę.
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Czw kwi 18, 2013 14:22 Re: Kot w każdej szafie. Jak się od niej uwolnić? (str. 53)

Też miałam taką babę. Całkiem niedawno. Stale też prosiła mnie o pożyczenie pieniędzy albo na leki dla niej, albo na weterynarza lub na leki dla zwierzaków. Powiedziałam jej szczerze i boleśnie, żeby się ode mnie odczepiła i odczepiła się.
Spróbuj tej swojej też tak powiedzieć, tyle że gdy się odczepi, to nie będziesz miała wiedzy o jej zwierzakach.
Moja ma tylko psa i kota, mam nadzieję że o nie dba.
To, jak traktujesz koty, decyduje o twoim miejscu w niebie. - Robert A. Heinlein
Justynka [*] 26.8.2011 Piglunia [*] 29.9.2011 Babunia [*] 24.11.2014 Rysio [*] 10.10.2016 Ogrynia-zaginęła 8.10.2011 odnaleziona 25.02.2012 zm. 26.11.2018, Tosia [*] 25.03.2019

Iwonami

 
Posty: 5480
Od: Wto sie 10, 2010 21:53
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Czw kwi 18, 2013 14:32 Re: Kot w każdej szafie. Jak się od niej uwolnić? (str. 53)

Iwonami pisze:Też miałam taką babę. Całkiem niedawno. Stale też prosiła mnie o pożyczenie pieniędzy albo na leki dla niej, albo na weterynarza lub na leki dla zwierzaków. Powiedziałam jej szczerze i boleśnie, żeby się ode mnie odczepiła i odczepiła się.
Spróbuj tej swojej też tak powiedzieć, tyle że gdy się odczepi, to nie będziesz miała wiedzy o jej zwierzakach.
Moja ma tylko psa i kota, mam nadzieję że o nie dba.


Moja nie odczepi się.
Jak nazwała mnie idiotką, powiedziałam, że z idiotką nie musi sie kontaktować i obie będziemy miały wreszcie spokój od siebie. Cos jakby przez moment dotarło. Ale zanim odeszłam kilkanaście kroków, już mnie dogoniła z pytaniem: a te budki to kiedy pani zrobi?
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Czw kwi 18, 2013 14:38 Re: Kot w każdej szafie. Jak się od niej uwolnić? (str. 53)

No to sobie ulżyłyśmy. A tak naprawdę jest, że jak nie mogę się pozbierać, ledwo pełzam, a tu telefon - trzeba kotu pomóc. Od razu jestem zdrowa i gotowa. Tak na mnie koty dzialają :)

Pełno jest wariatów i niesympatycznych wariatów. Przyznam ze wstydem, że nie jestem dobrym człowiekiem. Szydzę i szpile wsadzam. I to działa ...
Jestem kotem

Soseki Natsume

lamiglowka

Avatar użytkownika
 
Posty: 1133
Od: Pt paź 08, 2010 13:07
Lokalizacja: Warszawa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Caseyriple, Majestic-12 [Bot], puszatek i 72 gości