Kopchane, dziękuję!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
We wtorek wielki dzień - przeprowadzka Lalusia do domu marzeń. Przygotowuję się do tego starannie, bo niestety emocje są przytłaczające
Najważniejsze jednak, że ostatnia kontrola pooperacyjna oraz "ogólny przegląd przedadopcyjny" Lalika wypadły znakomicie!!! Wszystko pięknie wygojone - wreszcie, wreszcie, wreszcie

Teraz faszeruję małego tylko immunostymulatorem, bo po pięciu tygodniach przyjmowania antybiotyku

stres związany z przeprowadzką może znacząco wpłynąc na i tak już niską odporność. W związku z tym wyposażam Laleczka w obrożę feromonową (rezydenci również takie będą mieli), ulubiony drapak oraz całą szaloną miłość, którą w niego wpakowałam przez te wspólne 9 miesięcy i poczucie bezpieczeństwa, którym starałam się go otoczyć. Czy to wystarczy by zbyt mocno nie przeżył zmiany? Nie wiem, wiem natomiast, że mi chyba nic nie pomoże
To dzielny, cudowny koteczek i mam nadzieję, że prędko odnajdzie się w nowym domu, zwłaszcza że lepszego nie mogłabym dla niego wymarzyć!!! Na Lalusia czekają dwie wspaniałe dziewczynki, które już odliczają dni do przeprowadzki, bo nie mogą się koteńka doczekać

Czekają wspaniali Państwo, którzy (jak sama określiła Pani Kasia - nowa Duża) czekają na Lalusia jak na dziecko

Dobrze się składa, bo ja czuję się jakbym dziecko oddawała czyli przed nami prawdziwa adopcja
Czeka Nugat (dwuletni miły i wesoły kot Birmański Święty) oraz Kika (czternastoletnia czarna piękność chadzająca własnymi drogami, zabrana przez Państwa z jakiejś wioski

) - mam nadzieję, że i Oni ulegną czarowi Laleczka
Czekają ulubione karmy, ulubiony żwirek, zabezpieczone okna, wielka przestrzeń i przede wszystkim wielkie serca!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Cóż, należy wierzyć, że przygotowałam mojego Lalusia do nowego życia. Wiem, że przed nim szczęśliwe długie lata
Wybaczcie, że popadam w tani sentymentalizm, ale ja niestety w ten właśnie sposób to wszystko przeżywam
Kocham Lalka - Pożeracza Serc Niewieścich do obłędu i ten obłęd powoduje, że ostatnio Bąbelkowy brzuszek wyglądał mi na fipowy (na szczęście przypomniałam sobie, że to nie pierwszy raz rozmieszczenie tłuszczyku robi na mnie takie wrażenie

), w uchu Józia zobaczyłam guza (na szczęście zanim wybrałam się do lecznicy zauważyłam, że to po prostu chrząstka występująca u nasady każdego kociego ucha

), więc teraz już zmykam i na wszelki wypadek do wtorku szeroko zamykam oczy
