jestem i ja.
widzę, że się działo dzisiaj sporo, monika działała i jak po wpisach widać, skutecznie
dobrze, że koteczce nie dolega nic poważnego.
jeżeli się diagnoza potwierdzi na 100%, to po wyleczeniu będzie problem co dalej z nią zrobić. wypuścić żal, nie mówiąc o tym, że nie wiadomo jak później z łapaniem, potencjalny domek jeszcze się nie osiatkował i jak rozumiem z twoich migota wypowiedzi, zabiera się za to jak pies do jeża. wygląda na to, że najlepiej byłoby znaleźć dt. ale z tym trudno...
tak sobie myślę, może koteczka mogłaby trafić do tego potencjalnego ds "warunkowo"? np. umówić się z nią (za pomocą umowy pa), że w ciągu półtora, dwóch miesięcy osiatkuje balkon. a jeżeli nie, to zabieramy kicię... wiem, tu pojawia się pytanie dokąd, ale może zadziałałoby to na zasadzie: dom przywiąże się do koteczki i będzie chciał wszystko zrobić żeby ją zatrzymać.
nie wiem zresztą, na ile odpowiedzialna jest potencjalna opiekunka kici, bo ja też nie mam osiatkowanego balkonu, ale kota wypuszczam na balkon w szelkach i tylko pod moim nadzorem. okna uchylne można zaś szybko zabezpieczyć ogranicznikami. wiem, że nikt nie ma rentgena w oczach i nie prześwietli obowiązkowości i odpowiedzialności przyszłego opiekuna, ale zawsze można trochę wywnioskować z rozmów.
bo wypuścić teraz kicię to chyba najgorszy wariant, w ten sposób nigdy nie trafi do domku...