Wróciłam w końcu dzisiaj popołudniu do domu po ciężkim studenckim weekendzie.

Malaga się dzisiaj do mnie lepi odkąd przekroczyłam próg domu, najchętniej to by mi z kolan nie złaził.
Za to od mamy dowiedziałam się, że na przeciwko naszego kuchennego okna pod dachem wróble wydrążyły sobie dziurę i wiją tam gniazdo (widocznie czują wiosnę, której my jeszcze nie widzimy), więc Malagę dosłownie trzęsie jak je widzi, a nie może dosięgnąć. Więc co wymyślił? Plan ucieczki.
Po roku mieszkania z nami zainteresował się klamką od drzwi wejściowych i teraz siada na stoliku w przedpokoju albo oparciu fotela i skacze na klamkę albo wsadzone do zamka od wewnątrz klucze... Mama opowiadała, że jeży się przy tym i puszy ogon jak wtedy, gdy widział drugiego kota u weterynarza.

Dlatego teraz za każdym razem musimy ryglować drzwi na górny zamek, żeby skubaniec ich jednak nie otworzył - niech w zamian za to ćwiczy sobie nieszkodliwe skoki na tą potfforną klamkę.

(A jak się skończy wątek to będziecie musieli poczekać do przyszłego tygodnia na następny, bo w nadchodzącą sobotę mam egzamin z rachunkowości, więc najbliższe dni to dla mnie wyłącznie nauka... Najwyżej poproszę moderatorów, by nie zamykali wątku, żebym mogła jeszcze wrzucić tu potem link do kolejnego wątku jak już go założę. No chyba że w ciągu tego tygodnia wątek nie dobije tych dwóch stron, co dla mnie byłoby wygodne.

).