Czy są to aż tak ważne, osobiste, intymne powody, że wszystkie osoby kotem choć trochę zainteresowane, a przede wszystkim te bezpośrednio zaangażowane w pomaganie mu, nie mogą ich poznać. To ułatwiło by zrozumienie tej dziwnej sprawy, a może nawet zaakceptowanie decyzji Bigmilki.
Ale w sytuacji, kiedy jej kolejne posty nic nie wyjaśniają...
Ja się nie chcę czepiać, w końcu przyglądam sie tylko z boku tym wydarzeniom, ale współczuję osobom, które włożyły w tę sprawę serce i poświęciły czas.
A już najbardziej to żal, koteczka...
