Dzisiaj postaram się dotrzeć na Franciszkańską, zajrzę do Szaraczki i coś zadecyduję. Nie ma łatwego rozwiązania, niestety. Ale jeżeli nie ma mega stresa i jest możliwość zostawienia jej tam na święta, to chyba się na to zdecyduję. W końcu miała poważny zabieg i to w sytuacji zagrożenia życia (ropomacicze). Szkoda, że Jarzębowski nie ciacha na zaświadczenie z TOZ-u, do niego mam zaufanie i zrobiłabym tak jak by radził.
A co do firanki - ja chciałam na okno coś lekkiego. Lekkiego, powtarzam. Zwiewnego, jasnego. A dostałam w prezencie wielką, przyciężkawą i w gruncie rzeczy ciemną (biel plus szary plus czerwień plus czerń) dekorację okna

. W dodatku NIE CIERPIĘ czerwieni

. Akceptuję ją jako niewielki dodatek, a nie jeden z głównych akcentów kolorystycznych. I tak udało mi się wywalczyć, że nie kazali mi wieszać części firanki przed drzwiami balkonowymi. Ale jak zobaczyłam efekt końcowy, to i tak piórka mi opadły. Zupełnie nie tak miało być. No ale moi rodzice mają zupełnie inny gust niż ja. W sypialni też mam firankę od nich i też mi się nie podoba. Za to w kuchni wisi firaneczka, którą kupiłam sama i jestem z niej bardzo ale to bardzo zadowolona. Niewielka, jasna, lekka, łatwo przeprać i wywiesić z powrotem.