Melduję się po powrocie

Skierutek się na mnie sfoszył za porzucenie na trzy dni. Wlazł do koszyka, z rezerwą przyjmował mizianki i odwracał się do mnie pręgowanym zadkiem, kiedy chciałam się jakoś przymilać
Banshee i Mori podeszły do tego normalnie, bez fochów.
Fairy tym razem nie wyszła, przyczaiła się za pralką, nie reagowała na zagadywanie. Dopiero jakiś czas później, pomiziana ostrożnie w swojej kryjówce, wylazła i pozwoliła się miziać. Ogółem wydaje się ciut bardziej spłoszona i niepewna, ale kiedy udało ją się zwabić na łóżko, to ułożyła się tam wygodnie i zaczęła mruczeć bez miziania, jak to ona potrafi

A kiedy przestała, a ja zaczęłam ją zagadywać (i pozostałe Kocianny), to znowu zaczęła mruczeć:D
Po wybawieniu wędkami i laserkiem (laserek to zasadniczo specjalność Skierki, Banshee się go boi) zaległa pod jednym z foteli i odpoczywa

Oczko naturalnie zakropiłam, kiedy tylko Fairy wylazła, powtórzę operację jakoś późnym wieczorem, żeby nadrobić zaległości.