Byłam na zakupach, wytestowałam kilka rozwiązań i nic

jak stoję w pobliżu, to robię za trampolinę
Ojciec stwierdził, że będzie kombinował, żeby zdobyć jakąś bardzo grubą gałąź i zamocuje ją od podłogi do sufitu (kołki rozporowe), to może Magnolia będzie uprzejma skorzystać. Póki co jest tak, że siedzi pod szafą i się wydziera pokazując na szafę - czyt.
"niewolniku, do góry chcę", a później (obudzona zapachem pełnej miski) siedzi na brzegu szafki i się drze, czyt.
"niewolniku, na dół chcę". Ale tam ma ciepło, cicho i czuje się w pełni bezpiecznie - koty lubią siedzieć wysoko, a tam ma najlepszy możliwy widok na całą okolicę. Więc do czasu zdobycia i montażu gałęzi (moja ostatnia nadzieja) będę chyba robić za windę, co by Pani mogła dzień spędzać w swojej rezydencji na wysokościach, z których schodzi tylko na jedzenie i kuwetę oraz nocne harce, a do której się udaje po śniadaniu i porannym obchodzie domu. Dałam tam Jej też legowisko, bo ma wygodniej.
A teraz zagadka: gdzie jest Magnolcia?

Oto odpowiedź:

Temu małemu futrzastemu demonowi to się nawet łebka już nie chce podnosić jak ktoś wchodzi do pokoju o ile akurat nie prowadzi obserwacji... ale plus jest taki, że nawet Ojciec może sobie na Nią patrzeć do woli, bo siedząc na wysokościach traktuje nas wszystkich... z góry

i niezbyt się przejmuje kimkolwiek, więc się niczego nie boi. Swoją drogą przy porannym obchodzie też już niewiele rzeczy Ją straszy - skacze po wszystkim, a jak jem śniadanie, to siedzi obok mnie na krześle.
--- EDIT 19:20 ---
Już po "kąpieli" - oczywiście znowu ryki piekielne (z oby stron), ale się udało - później 5 minut mocnego przytulania okrytej ręcznikiem, co by nie było Jej zimno i nie nawiała, później 15 minut głasków takich jak najbardziej lubi i na koniec się zdrzemnęła (na całe pozostałe 40 minut). A teraz zlizuje imaverol - gorzkie, więc się pieni, ale to dobrze, bo przynajmniej zlizuje powoli i delikatnie. A to dopiero drugi dzień

...