Catalinaa pisze:Kotkę adoptowałam niedawno, stowarzyszenie z którego brałam kotkę wyznaczyli mi termin kastracji kotki, więc przyszłam na ustaloną wizytę do weterynarza, kotkę kazali mi zostawić i przyjść po nią po 2 godzinach. Tak już od razu gdy weszłam dali jej zastrzyk usypiający. Gdy przyszłam poinformowano mnie że "byliśmy zaniepokojeni tym że kotka jest taka chuda i drobna, więc zadzwoniliśmy do stowarzyszenia zapytać czy można zrobić badania krwi i je zrobiliśmy". Z tego jasno wynika że, tak badania weterynarz zrobił po operacji kotki,
Coraz lepiej.
Wzięto na stół kotkę o której wiedzieli że coś jest nie tak.
Wogóle ktokolwiek ją zbadał przed podaniem narkozy?
Pytali się Ciebie o stan zdrowia, samopoczucie?
Czy z automatu - przyszłaś na kastrację - to kotce zastrzyk i pod nóż?
Kolejna sprawa.
To Twój kot.
Twój.
Jakim prawem zadzwoniono do stowarzyszenia a nie do Ciebie w sprawie dodatkowych zabiegów?
Ja rozumiem - chodziło zapewne o sfinansowanie badania.
Ale skoro i tak zrobiono to bez sensu, bez wpływu na operację - to był czas na spokojne załatwienie sprawy, zadzwonienie najpierw do Ciebie a potem ewentualnie do stowarzyszenia.
A zresztą - tak czy owak - Ty jesteś właścicielem kotki i Ty decydujesz na jakie badania się godzisz a na jakie nie.
Skoro stowarzyszenie pokrywa koszt kastracji kotki (dobrze zrozumiałam?) to miło z ich strony.
Ale na tym udział ich w decydowaniu o tym co się z kotką dzieje - wygasa.
Chyba że będziesz łamała punkty umowy adopcyjnej.
Zrobiono test w kierunku FeLV?
Czy białaczkę zdiagnozowano po tych wynikach które wkleiłaś?
Dopytuję bo nic mnie już nie zdziwi.
Tak kontaktowałam się z fundacją, powiedzieli że trzeba napisać oficjalne podanie o pomoc w leczeniu.
No i super.
Eutanazję zaproponował lekarz. Motywując tą opcję rozwiązania sprawy tym że kotka nie będzie się męczyć i "nie będzie problemem dla właścicieli".
Rewelacyjny lekarz.
Dobrze że nie zadzwonił do stowarzyszenia w tej sprawie i nie uśpił kotki w czasie operacji w ramach dbania o brak problemu dla właścicieli i oszczędzenia kotce ewentualnych przyszłych cierpień. On ją wogóle wykastrował skoro liczył na eutanazję?
Co do wątroby jeszcze weterynarz stwierdził że wątroba kotce się "rozpada" i nie działa już prawidłowo, po czym dał mi dla niej suchą karmę Royal Canin "Hepatic".
Ciekawe na jakiej podstawie tak orzekł.
Może widział że wygląda nieładnie podczas operacji - bo wyniki krwi absolutnie nie świadczą o rozpadającej się wątrobie.
Ale to też nic nie znaczy.
To młoda kotka, prawidłowo zdiagnozowana, leczona jeśli choroba na to pozwoli - ma szansę pocieszyć się jeszcze tym światem całkiem długo.
Wątroba się regeneruje w większości przypadków.
Jeśli wogóle jest chora i jeśli wogóle kotka ma białaczkę zakaźną - bo ten wet mi się nie podoba podskórnie.
Co do objawów które są tutaj podane, kotka jest chuda odkąd ją wzięłam, jednak ewidentnie jest dużo słabsza niż reszta kotów które mam w domu oraz miała tą krew w kale.
No to koniecznie trzeba ją przebadać - lamblie mogą powodować uszkodzenia wątroby koncertowo.
Coś się na pewno dzieje.
Ale poszłabym absolutnie koniecznie do drugiego weta.