fifi2005 pisze:Grażynka, a co do Tofika, kiedyś pisałyśmy o nim i jego dużym HCT, to tak myślę, że to może być od wymiotów. Kot tak 3-4 razy na tydzień regularnie wymiotuje kłaczkami, czasem całe kiełbaski kłaczków. Na szczęście lubi pastę

Stąd to ryzyko odwodnienia..... Zgadzasz się?
Zgadzam się - przy częstych wymiotach łatwo o odwodnienie - szczególnie, że są regularne; może dolewaj mu trochę wody do jedzenia, żeby więcej pił? A może rosół? Magnolia wodę uważa za trującą, ale rosołek jest już całkiem jadalny. Co do Mony: a kiedy robiłaś jej biochemię (alat/alt, aspat/ast i ap)? Bo te parametry wątrobowe mówią sporo o wątrobie, ale trzeba przy złych wynikach to powtórzyć za jakiś czas, żeby widzieć postępu w leczeniu i ewentualnie ustalić powód ich braku. Ja dawałam Mokate preparat HepatoForce z VetFoodu, bo Heparenol był dla Niej o wiele za słaby (dawałam miesiąc i wyniki tylko troszkę się poprawiły przy tym syropku, przy HepatoForce było dużo lepiej - można kupić bez recepty, bo to suplement z olejem z ostopestu i mnóstwem innych składników). Mi ta wet z Brynowa, gdzie pojechałam z Mokate w nocy, powiedziała, że wątroba to najważniejszy organ kota (jak serce u psa) i jej niedomogi są najgorsze oraz wpływają na cały organizm (z powodu uszkodzeń wątroby lubi się uwalić trzustka, a dodatkowo może wystąpić maskowanie uszkodzenia nerek, bo mocznik jest OK, ale nie z powodu dobrego filtrowania, tylko słabej jego produkcji w wątrobie).
Słupek pisze:Tygrysek rzygnął ślinowo-głodowo, wlazł do kuwety i na rzadko ją ją zapaskudził, wyszedł z ogonkiem podniesionym do góry, zjadł 12 chrupek i przylazł na mizianki i mruczanki, utrudniając mi pisanie. Wygląda na to, że - mimo wszystko - czuje się nieźle. Teraz podjada puszeczkę z talerzyka. Na łóżku.

Biedny ten Twój Tygrysiu

dobrze, że choć czuje się jako tako; a co do jedzenia na łóżku - wczoraj też tak Magnolci dawałam, żeby się lepiej czułą po porannych torturach.
Wczoraj wieczorem jeszcze raz Magnolii przemyłam (ręcznik zamoczony w ciepłym naparze - przemywam Ją takim ociekającym, więc i do skóry to dochodzi) zmienione miejsca mocnym naparem z ziół - wczoraj i dzisiaj rano poszło już całkiem gładko, bo Magnolia zaczyna współpracować, a pazurków nawet nie wysuwa. Po wywaleniu imaverolu i zastąpieniu ziołami, kupa wróciła do normy, kotek się nie pieni, a drapać się już tak nie drapie (szałwia, oregano, tymianek i imbir mają mocne działanie przeciwgrzybiczne, i przeciwwirusowe oraz przeciwbakteryjne, do tego kojący rumianek, mięta i pokrzywa, a wszystkie zdarzają siew karmach, więc jak kot nawet coś zliże, to mu tylko na zdrowie wyjdzie). Już nie ma zaczerwienień na brzuszku i nóżkach, a kłaki odrastają, dlatego mam nadzieję, że obejdzie się bez chemii (a co do szczepionki, to i tak najpierw trzeba wiedzieć czy jest grzyb i jaki - posiew 14-21 dni: no przecież nie mogę nic nie robić czekając, aż do krwi wydrapie). Po porządnym wyczesaniu przestałam zbierać kępki kudłów z podłogi (wetka jak chwyciła za futerko, to sporo jej w ręce zostało). No nic - zobaczymy: mam nadzieję, że będzie dobrze, skoro drapie się mniej i futerko odrasta (także w miejscu po sterylce zaczyna być sporo puchu i wyrastają w końcu czarne długie włosy na tym szarym puchu /podszerstek/). Zobaczymy, co jutro wet powie... ale wiem, że kąpiele i tabletki są nie do przejścia - nawet jak technicznie się uda, to Magnolcia po silnym zdenerwowaniu od razu ma katar, a na widok miski z wodą do kąpieli dostaje ataku paniki /czyli nanieść cokolwiek i pozostawić do wyschnięcia lub co gorsza - szampon do spłukania - nie wchodzą w grę/ - jak to z kotami: w leczeniu gdzieś jest optimum między podawaniem potrzebnych leków a zajechaniem kota psychicznie; szczególnie, że grzybice, KK itp. są mocno zależne od odporności, która mocno spada przy stresach.
Z ciekawostek: wczoraj czytałam artykuł jednego weta, który pisał, że nieraz wylizującemu brzuch kotu podają sterydy, które zmniejszają odporność zwalając to na stres - a jeśli przyczyną jest np. grzyb lub nadkażenie bakteryjne (nie zawsze widoczne gołym okiem lub pod lampą Wooda), to na chwilę niby lepiej, bo kot nie wylizuje, ale w perspektywie czasu gorzej, bo choroba się jeszcze mocniej rozwija... i teraz się zastanawiam, ile kotów w różnych schronach tak naprawdę wylizuje brzuch ze stresu, a ile z powodu czegoś, co tam żyje... im więcej wiem, tym bardziej mnie to wszystko przeraża.
Dzisiaj panna znowu robiła rekonesans po domu (już się właściwie mnie i Mamy w ogóle nie boi, a do Ojca jeszcze podchodzi ostrożnie, ale coraz bardziej Ją ciekawi ten wielki kot

). Myślę, że i z tym niedługo się przełamie. Dzisiaj całą noc mnie budziła, bo jak wczoraj cały dzień spała, to w nocy hasała... znowu mam oczy na zapałkach

palec po ugryzieniu wygląda już prawie idealnie i lekko tylko czuć, że mnie dziabnęła (dobrze wycisnęłam krew zaraz po ugryzieniu).
Dzisiaj rano znowu jak jadłam śniadanie, to usiadła obok mnie na krześle w kuchni i mi asystowała - no więc dałam Jej znowu serka (w ilości 5 ziarenek wielkości grochu): spałaszowała jakby nic nie jadła (a była dopiero co po śniadaniu); wiem, że po to przychodzi łasuch mały. Jogurt też lubi, więc pół łyżeczki dostaje (probiotyk). Do kolacji dorzucam Jej kilka chrupków - jak namokną, to zjada ze smakiem. Cóż... Mokate całkiem suchych też nie chciała. Dobrze, że to bezzbożowe, to Jej zębów cukrem nie oblepią. Widać smak Jej pasuje, tylko konsystencja nie ta.
...