Niom. Tylko jak będzie kolejny raz, to nie w tej chwili. Muszę odpocząć fizycznie i psychicznie.
Wczoraj się dowiedziałam, że w tym roku święta będą u mnie

. W zasadzie mi to pasuje, nie muszę targać się z całym majdanem pociągiem tam i z powrotem. Ale to pierwsze święta, jakie będą obchodzone w moim domu, więc mam trochę tremy. Nie uniknę generalnych porządków, oj nie

. No i już układam sobie w głowie, co trzeba będzie upichcić, ugotować, upiec itp. Niby tylko 3 dni, a się człowiek narobi. No ale jak jadę na święta do rodziców, to i tak sporo rzeczy muszę przygotować. Teraz będzie tylko o tyle inaczej, że całe zamieszanie będzie u mnie. Ale nic to, przeżyjemy.
Kusi mnie, żeby upiec babkę drożdżową. Na razie tylko kusi, nieco się boję że może nie wyjść, bo ciasto drożdżowe lubi czasami nie wyjść. Pomyślę jeszcze, w ostateczności zawsze mogę zrobić zwykłą babkę, taką "biszkoptową", z bakaliami.
Koty będą miały wesoło!

Oby tylko żadna nie próbowała wykraść kiełbasy z koszyczka ze święconką - jak to się kiedyś zdarzyło Ofelii. Tzn. nie wykradła, ale próbowała. Małe z niej wtedy było kocię, jej pierwsza wielkanoc, więc nie dała rady wyciągnąć kiełbachy. Carmen by chyba nie próbowała wyciągać, wlazłaby do koszyka i pożerała na miejscu

. Trzeba będzie uważać.